Nasze media, wszechstronne i wszechobecne rekrutują nie małą część widowni, która nie do końca wierzy redaktorom zza szklannej szybki. Nie wierzy w to co mówią i piszą dziennikarze posiłkujący się przy tym gładkimi słówkami, nieomylnością i udramatyzowaną mimiką.
Lecz nawet jeśli my przyjęliśmy za pewnik z aksjomatem, że media łżą na dany temat to i tak mają na nas wpływ ogromny.
A między innymi dlatego, że to właśnie media mozolnie albo nie - ustalają, czytaj: narzucają listę zagadnień i problemów.
Przez takowe działanie ograniczają nasz umysł. Zawłaszczają tenże umysł szufladkując nasze samodzielne myślenie i spychając je w otchłań materiałów, informacji i opinii jakie sami, bądź na polecenie służbowe zakwalifikowali do emisji.
Po nieokreślonym upływie czasu zaczynamy główkować dokładnie tak samo jak tego chcieli twórcy czy animatorzy od kręcenia wody w mózgu. Problemiki nieistotne i błahostki są karykaturalnie wyolbrzymiane. Inne mijają się z prawdą o kilometr a tylko po to by wytworzyć iluzję. Iluzję samodzielnego myślenia i wniosków tyczących emitowanych kwestii.
Albowiem tylko w przypadku kiedy zespół naszego samodzielnego myślenia utworzą nasze osobiste przeżycia, obserwacje, nasze własne doświadczenie to naturalnym jest, że wówczas pomijamy i omijamy inne opinie.
To natura "homo sapiensa" uławiła mediom spływ na mieliznę dla zagospodarowania własnego ogródka i rzędów duszyczek przy okazji. Bo tak samo jak dzielimy się na zleconiodawców i zleconiobiorców to współistnieje inna bliźniacza pararela: biernych i poszukiwaczy.
Pierwsza grupa na przykład ze zwyczajowego lenistwa, czy to braku wyobraźni z reguły łyka jak pelikan każdą nawet peryferyjną informację. Byle tylko ocierała się o sensację. I jeśli taki news będzie przerysowany karykaturalnie, bzdurny do imentu nawet to jeszcze lepiej. Bo bzdurne ukoloryzowanie daleko prędzej trafi i przemówi do naszej pospolicie ukierunkowanej wyobraźni.
Właścicielom mediów zależy przede wszystkim aby pozyskać jak największą, najszerszą grupę ludzi. Widownię, którą można kręcić w dowolne strony i kierunki. I której to widowni można sprzedawać kit zasłaniając kotarą w tym samym czasie niepopularną i nie wystrzałową prawdę. Często gorzką. Nudną. Tragiczną. Bolesną.
Poszukwaczy jest zdecydowanie mniej i dlatego mamy to - co mamy ! A co mamy ?
Nieszczęśnika medycznego złapanego przez, nazwę łapaczy po imieniu a więc przez PiS i ogólnopolskie bębnienie w tym temacie, jak klasyk mawiał. Tak jakby ten tylko jeden, parszywa owca z legionów Hipokratesa brał wziątki.
A wiemy przecież doskonale, że w Polsce tylko ryby nie biorą - więc o co ten rwetes hałas i harmider ? O wpływy nad rzędami dusz a już za chwilę nad potencjalnymi doręczycielami głosów elektorskich.
Jeśli jedni złapią kogoś na szwindlu to drudzy bronią przegranej sprawy z taką pasją, że gdyby zastosować inne tylko przyłożnie dla broniących pasjonatów to jestem pewny, że nasz kraj umiłowany przeskoczyłby cywilizacyjnie Unię, Stany i Germanię. Chińczyka zjadając w biegu na przekąskę.
Ale takich przyłożeń nie ma i nie będzie. Za to pozostaną korumpujący i skorumpowani. Banał kolokwialny ciśnie się aż pisanie przerwałem. Jeśli każdy w Polsce dostawałby za wykonaną pracę - GODNE wynagrodzenie to korupcja stanowiłaby tylko patologiczny margines.
Ale jeśli jest tak, że każdy musi "dorobić" do wypłaty: lekarz, pielęgniarka, milicjant, prawnik to rządzący powinni wpisać korupcję do ustawy zasadniczej i wówczas sprawa byłaby i czysta i oczywista. Przynajmniej dla nas. A na pewno nie budziłaby tylu złych emocji.
A kto w tym wszystkim ugra swoje ?
Media rzecz jasna.
Bowiem każdą rzecz można pokazać dokładnie w takiej odsłonie, która zadowoli najwybredniejszego nawet mocodawcę.
Inne tematy w dziale Polityka