Mamy dwa raporty z przebiegu oraz co do przyczyn Katastrofy Smoleńskiej: MAK i Millera.
Pierwszy sugeruje namolnie (bez jakichkolwiek dowodów) o rzekomym wpływie na decyzje pilotów przez Głównego Pasażera oraz obecności w kokpicie nietrzeźwego Dowódcy Sił Powietrznych RP.Drugi raport odżegnując się we wnioskach od bezpośredniego wpływu obecności Dowódcy w kokpicie na przebieg zdarzeń – dyskretnie na ten związek wskazuje.(akapit o Błasiku –dystraktorze)
Raport Millera
„Zdaniem Komisji, o godz. 6:36:48,5w kabinie załogi pojawiłsięDowódca Sił
Powietrznych, najprawdopodobniej po rozmowie z Dyrektorem Protokółu. Podczas pobytu
w kabinie nie miałzałożonych słuchawek radiowych.”
„Dodatkowym dystraktorem było nieprzestrzeganie niepisanej zasady „cichego kokpitu”, która nakazuje całkowitąkoncentracjęzałogi na wykonywanym podejściu do lądowania. Tymczasem w krytycznym momencie przebywałw kokpicie Dowódca SiłPowietrznych,”
Raport MAK
Tu wnioskowanie jest p wiele bardziej finezyjnie wskazuje obecność w Kokpicie gen Błasika jako jedną z przyczyn katastrofy. Dla wzmocnienia przekazu MAK informuje bezpodstawnie, że w chwili katastrofy gen. był pod wpływem alkoholu.
Informacja od biegłych z instytutu w Krakowie, przypisująca wypowiedzi z kokpitu ujęte w obu raportach gen. Błasikowi śp. majorowi Grzywnie, podważa niesłychanie eksponowany i istotny element oceny przyczyn katastrofy z obu raportów. Kluczowym dowodem na braki wyszkolenia załogi był podawany w obu raportach błędny odczyt przez załogę wysokości samolotu. Rzekomo jedynie śp. generał podawał prawidłowe dane!
Nie jest istotne zatem czy gen. Był w kokpicie czy nie w momencie katastrofy: oto padł sztandarowy „dowód” na mylny odczyt przez załogę zapisów z radiowysokościomierza!*
Jako jeden z pierwszych tezę o „nacisku” psychologicznym na załogę przez obecność Dowódcy PSP w kokpicie podał Edmund Klich. Dzisiaj spokojnie stwierdza, że sam zapisów nie słyszał, a o obecności w kokpicie powiedzieli mu Rosjanie. Nic dziwnego skoro polski Akredytowany (JEDYNY!) przy Komisji MAK uważał siebie za współpracownika Rosjan… I zdania oczywiście nie zmienia, czyli był więc naciskał!
Ten sam, który był zwolennikiem prowadzenia dochodzenia na podstawie załącznika 13 Konwencji Chicagowskiej, co oznaczało de facto zgodę na dochodzenie wg prawa Federacji Rosyjskiej i tylko rosyjskiej! Ba, co uniemożliwiało jakiekolwiek odwołanie do Instytucji Międzynarodowych! Wszelkie zapewnienia Tuska i jego ekipy (Arabski, Graś), że taka możliwości istnieje były wprowadzaniem opinii publicznej oraz polskiego Sejmu w błąd.
Informacje z Krakowa mogą wyjaśniać dlaczego Miller oparł się na ekspertyzach Zakładu Kryminalistyki. Pewnie Instytut krakowski nie chciał firmować nieprawidłowych stenogramów …
Padł kolejny mit z raportów: „niewyszkolona załoga” dobrze wiedziała na jakiej wysokości się znajdują…
Takich mitów w obu raportach jest więcej. Pancerna brzoza, której grubość skrupulatni śledczy określają w przedziale miedzy 30-40 cm..Nawet im się nie chciało tej mitycznej brzozy zmierzyć? Pozycje pilotów w kokpicie oraz ich ostatnie czynności **ustalono na podstawie obrażeń opisanych w sekcjach. Tyle, że my tych protokołów sekcji nie widzieliśmy, a jakość tych, które dotarły do rodzin potwierdza, że mają się do rzeczywistości jak pięść do nosa..
Pułkownik Przybył swoim samookaleczeniem niechcący zwrócił uwagę publiczną z powrotem na śledztwo smoleńskie. I za to powinniśmy być wdzięczni!
Bezczelne kłamstwa bowiem rodząc inne kłamstwa potrafią doprowadzić do momentu, gdy kumulacja absurdu zawieść nas może do prawdy, której strzegli do tej pory strażnicy kłamstw.
P.S. Warto dzisiaj będzie prześledzić posiedzenie ZP ds. Katastrofy.
*By podawać wysokość na podstawie wysokościomierza barometrycznego, trzeba było znać rzeźbę terenu przy zejściu do lądowania. Myślę, że oni jej nie znali, dlatego podawali wysokość według radiowysokościomierza i wydawało im się, że lecą wyżej" - mówił rosyjski ekspert.
**
Na tylnej powierzchni lewej dłoni i lewego przedramienia pilota wykryto obrażenia
charakterystyczne dla ześlizgiwania sięręki z „rogu” wolantu i zderzenia sięjej z tablicą
przyrządów. Pozwala to, twierdzićo znajdowaniu sięlewej górnej kończyny na wolancie
z względnie słabym chwytem dłonią„rogu” wolantu, co nie jest typowe dla sytuacji stresowych,
realnie zagrażającychżyciu pilota - zwykle ma miejsce odruchowe zaciskanie przez pilotów dłoni na „rogach” wolantu, którym towarzysząobrażenia wewnętrznych części dłoni. Przypuszczalnie taka nietypowośćzwiązana jest z dezorientacjąprzestrzennąpilota, spowodowanąnietypowympołożeniem samolotu względem powierzchni ziemi i odruchowym przeniesieniem wysiłku mięśniowego w celu zachowania odpowiedniej pozycji ciała w fotelu pilota.
A zatem, w wyniku przeprowadzonej analizy medyczno-trasseologicznej można twierdzić,
że dowódca statku powietrznego, w chwili zderzenia samolotu z powierzchniąziemi, znajdował sięw lewym fotelu pilota w odwróconym (głowąw dół) położeniu, przypięty pasami, utrzymującaktywnąpozycjęroboczą. W lewej ręce trzymał „róg” wolantu, prawa pozostawała swobodnąi najprawdopodobniej znajdowała sięna dźwigniach sterowania silnikami. Zwraca uwagęcałkowicie wyciągnięta w przód prawa dolna kończyna (ze stopąwłącznie) próbująca nacisnąćnaprawy pedał, prawdopodobnie w celu skontrowania szybko narastającego przechylenia samolotu
w lewo. Jednakże, obecnośćw kabinie załogi w trakcie podejścia do lądowania osób postronnych z kręgu ludzi towarzyszących Głównemu Pasażerowi, na pewno zwiększyła napięciei odwróciła uwagęzałogi od wykonywania swoich obowiązków.
http://cdnp.gazeta.pl/bi.gazeta.pl/pub/raport/RaportKoncowyTu-154M.pdf
http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/wedlug-bieglych-to-nie-byl-glos-gen-blasika,1745795,6911
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,10032134,Raport_Millera__Rosyjski_ekspert_ocenia__Bledy_po.html
Inne tematy w dziale Polityka