Jako, że jestem kobietą pracującą, która wzorem niezapomnianej Ireny Kwiatkowskiej (40 latek) żadnej pracy się nie boi, w swoim życiorysie miałam budowę i nadzorowanie dwóch sporych inwestycji. Pierwsza to fabryka w latach 1992/1993 oraz druga to budowa w 1995 roku sporego budynku. Mimo, że starałam się wybierać tzw. rzetelnych i uznanych na rynku wykonawców (rozpoznanie rynkowe to była jedyna droga do sprawdzenia wiarygodności firmy) w oby przypadkach napotkałam te same problemy. Otóż renomowani na rynku budowlańcy firmowali zlecenie wykonanie powierzając lokalnym, niewielkim wykonawcom.
Proceder za każdym razem był ten sam: firma kontraktowa brała kasę ode mnie i finansowała z niej wszystko co potrzebowała ( nieudane inwestycje, prywatne samochody i dacze) a to co pozostało, (jeśli cokolwiek!) dawała wykonawcom. W obu przypadkach w porę zorientowałam się w procederze i po sygnałach od wykonawców przejęłam bezpośrednie finansowane robót. Dzięki temu pierwsza z inwestycji została zakończona w czasie w którym doświadczeni eksperci zagraniczni nie mi dawali żadnych szans na zakończenie inwestycji (wygrałam zakład!). W drugim opóźnienie z powodu braku zapłat ograniczyłam do półtora miesiąca. W obu zapobiegłam plajcie niewielkich przedsiębiorców, czyli bezpośrednich wykonawców robót.
To były lata 1990-1995 czyli gorący czas transformacji. Trudno było wybrać wykonawcę inaczej niż przez rozeznanie rozpoznawalności na rynku oraz portfolio wykonanych inwestycji (najczęściej jeszcze państwowych). Na takich złodziejskich praktykach niejedna firma budowlana zbiła fortunę. W dodatku często nie podnosiła (pewnie w większości) odpowiedzialności za owe praktyki bo na okoliczność każdej budowy tworzyła nową spółkę córkę zwalniając z odpowiedzialności finansowej swoją firmę – matkę. A jeśli wykonywała bezpośrednio – to ogłaszała upadłość i „po (przysłowiowych) ptakach”.
Z wczorajszego programu Jana Pospieszalskiego o firmie DSS i w ogóle finansowaniu budowy dróg i autostrad w Polsce wynika, że praktyki z tamtych lat spokojnie są kultywowane na rynku. Praktyka jest taka jak za czasów budowy liberalnego kapitalizmu w Polsce: zleceniodawca płaci za każdą fakturę tuż [po wystawieniu (marzenie zleceniobiorcy!),kasa pracuje na boku, a budowę wykonują za bezdurno podwykonawcy. Zawsze początek jest bez zastrzeżeń. A kiedy inwestycja nabiera rozpędu zaczynają się zatory płatnicze. Daje się trochę kasy na surowiec i materiały – a nic za robociznę. W końcu i za pobrane surowce też przestaje się płacić. Podwykonawca skrupulatnie wystawia faktury, powstaje zobowiązanie odprowadzenia VAT którego nie ma z czego zapłacić i spirala się nakręca. Tyle, że ten mały podwykonawca jest skutecznie ścigany przez fiskusa a zleceniodawca jeszcze długo śpi spokojnie bo albo swoje zobowiązania fiskalne odprowadził albo sprytnie księgował tak, że były minimalne albo nie wykazywał żadnego obowiązku. Wie o tym każdy kto robił choćby jedną większą inwestycje.
Trudno uwierzyć, że nie miał pojęcia o owych procederach ani Skarb Państw ani minister infrastruktury które mają pełen wgląd w dossier wybranego wykonawcy. W przypadku firmy DSS nikt jakoś nie chciał zajrzeć, mimo że firma zalegała pieniądze Skarbowi Państwa za zakup spółki! I takiej firmie nie tylko zlecono budowę autostrady, ale kiedy pojawiły się alarmujące informacje od podwykonawców minister Nowak uspokajał, że firma ma się świetnie. Na dowód niesłabnącego tempa prac udał się z gospodarską wizytą na teren budowy dróg, a kamery telewizyjne pokazywały nam robotników pracujących jak mrówki na całym froncie robót w czasie w którym dziennikarze alarmowali, ze większość firm podwykonawczych zwolniła tempo lub przerwała roboty. Pospieszalski ujawnił wczoraj (relacja bezpośredniego wykonawcy) jak to było możliwe: po prostu przewożono pracowników tam, gdzie wizytował budowę minister infrastruktury. Cyrk rodem dokładnie z PRL kiedy przed wizytą jakiegoś kacyka malowano na zielono trawę ….
Obecny w studio dyrektor firmy zlecającej w imieniu SP budowę dróg w odpowiedzi na zarzuty poszkodowanych podwykonawców usiłował przerzucić winę na powszechność tego typu oszustw w branży budowlanej. Sam się ta argumentacją podłożył- skoro jest on powszechnie znana to, co zrobiła jego firma oraz ministerstwo aby temu zapobiec?
NIC! Wręcz pogorszyli status poszkodowanych wysyłając głośny sygnał o stabilnej sytuacji finansowej DSS traktując brak zapłat jako „przejściowe kłopoty”!
Zarówno GDDKiA jaki i minister Nowak zachowali się jak bierni obserwatorzy walki o życie z założeniem że przecież w naturze też tak jest: przetrwają najsilniejsi.
Podobno GDDKiA sprawdzało firmę DSS przed podpisaniem kontraktu „"Każdy wykonawca jest sprawdzany przez GDDKiA pod kątem spełniania kryteriów wymaganych prawem. Taką obowiązkową weryfikację przeszedł też wykonawca odcinka C autostrady A2 - konsorcjum firm: Bogl a Krysl i Dolnośląskie Surowce Skalne. Pozytywnie. To, że konsorcjum Bogl a Krysl wciąż buduje odcinek C autostrady A2, mimo upadłości współkonsorcjanta - firmy DSS, potwierdza skuteczność weryfikacji przeprowadzonej przez GDDKiA według zapisów obowiązującego prawa zamówień publicznych" - poinformowała rzeczniczka GDDKiA w piątkowym komunikacie.”. Nie zalegali SP podatkami – ale za zakupiona spółkę nie zapłacili! I nikt tego w SP nie zauważył? Bo wymóg formalny tego nie przewidział?
Przed Komisją Infrastruktury padły dramatyczne słowa poszkodowanego przedsiębiorcy którego zobowiązania do fiskusa doprowadziły już do bankructwa.Bo jeśli będzie musiał regulować odsetki od wystawionych przez siebie niezapłaconych faktur czeka go totalne bankructwo. Przytoczył przykład jednego z towarzyszy niedoli, który popełnił z tego powodu samobójstwo! W depresji wołał, że i jemu chyba tylko to rozwiązanie pozostało wobec bezczynności zleceniodawców.**
Śladów po tym wydarzeniu na próżno szukać było w wiadomościach telewizyjnych. Za to przez cały dzień serwowano nam inny apel: znanej nam z kwestii o kręceniu lodów w służbie zdrowia posłanki PO Beaty Sawickiej. Jej martyrologia to wg niej wynik podłej akcji agenta Tomka oraz wrednego rządu PiS, który sprawdzając ( dla CBA- biura Antykorupcyjnego!) na czym ma polegać owo zapowiadane przez nią kręcenie lodów na reformie udowodnił, że jednym z elementów jest branie łapówek za kontrakty. Pani Sawicka łapówkę wzięła, część przekazała kompanowi od lodów (burmistrz Helu).Wmawiając nam, że to efekt miłości do agenta Tomka a nie do pieniędzy.
W ostatnim słowie przed wyrokiem sądu oskarżona Sawicka porównała swoją sytuację do sytuacji śp. posłanki Blidy oraz śp. Leppera. Na miejscu SLD oprotestowałabym takie porównanie, bo przecież posłanka Blida była podobno niewinna i to w proteście przeciwko nieistniejącym nieprawidłowościom zdecydowała się na tak drastyczny krok. Podobnie Andrzej Lepper- domniemano, że miał być adresatem łapówki za przekształcenia w ministerstwie rolnictwa. Sawicka łapówkę wzięła, wszyscy widzieliśmy. Jeśli takich porównań użyła to może dopytać trzeba na jakiej podstawie wysnuła analogie?
Pani Sawicka przyczyn tej „politycznej akcji „skierowanej przeciwko sobie upatruje w fakcie bliskiej przyjaźni z ówczesną minister zdrowia, a obecną panią Marszałek Sejmu RP, Ewą Kopacz. Argumentacja zastanawiająca wielce w ustach pani, która ewidentnie kasę wzięła.* Czy Sawicka celowo przypominała o tej przyjaźni? Przypomnijmy co mówiła w rozmowie z agentem Tomkiem: „będzie miała wpływ na przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego"; "(...) jeszcze ustawa nie podpisana, aczkolwiek, jak to ruszy to będą ci mieli farta, którzy pierwsi będą wiedzieć" - stwierdziła Sawicka i dodała: "Biznes na służbie zdrowia będzie robiony”.A zajmować się tym miała osoba niewymieniona z nazwiska, "pierwszy macher, frontmenka, partnerka z mojej grupy”.W tym aspekcie wzmianka przed Sądem o bliskim koleżeństwie z panią Marszałek jest co najmniej zastanawiająca.
Dla mnie wczorajsze apele Sawickiej oraz wnioski jakie płyną z ujawnionych procederów przedstawicieli tego rządu w stosunku do nieprawidłowości na budowach autostrad są bardzo smutne. Moja Polska nierządem stoi. I staje mi przed oczami tytuł dramatycznej w wymowie opartej na faktach z czasów obecnej władzy książki Wojciecha Sumlińskiego” Z mocy bezprawia”.
Ujawnia się też całej okazałości szmatławstwo polskiego dziennikarstwa mainstreamowego. Dziennikarze nie zauważyli, że wozi się robotników w miejsca które wizytuje Nowak? Dziennikarze nie czują obrzydzenia kiedy powtarzają przez dobę apele skorumpowanej Sawickiej przemilczając rzeczywiste dramaty ludzi doprowadzonych na skraj bankructwa przez nieodpowiedzialność lub celowe działanie ludzi związanych z obecnym rządem? Żołnierzami bezprawia byle z metryczką wystawioną przez władzę?
P.S.
Pani Kopacz wypowiadała się o tym jak to trzeba budować rozważnie, bez pośpiechu.Że nie liczą się terminy ale jakość wykonania i tym podobne slogany. Komorowski nawołuje do pokazywania pięknego oblicza mlekiem i miodem płynącej Polski w czasie Euro 2012.Nikt nie mówi o rzetelności przekazu. Przekaziory też o tym milczą.
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/613272,euro_2012_gddkia_zapewnia_ze_zaplaci_podwykonawcom_autostrad_a2_a4_i_drogi_s8.html
Inne tematy w dziale Polityka