Chcieliśmy pomóc , zorganizowaliśmy konferencję (i tu w stu procentach popieram rząd PiS), a koledzy z Izraela w zamian nas opluli. Nie podoba się, do widzenia ... nie ,nie do widzenia - żegnajcie. Polska nie ma interesów na Bliskim Wschodzie, nie musimy się tam pchać na siłę. Moje prywatne zdanie - "a niech się tam tłuką, mało nas to obchodzi". Rozpoczął się bojkot izraelskich towarów w Polsce , eksportujemy "do nich tyle co kot napłakał ", broni w Izraelu też nie musimy kupować. Tego towaru jest wyjątkowo dużo na całym świecie i w o wiele niższych cenach. Obecnie , przedstawiciele polskiego rządu na pytanie:
- Jak Pan ocenia stosunki polsko-izraelskie?
powinni odpowiadać:
- Izrael? … Izrael? ... proszę mi przypomnieć ….. a tak … taki mały kraik na Bliskim Wschodzie... no nie wiem.
Ale, żarty na bok. Wbrew pozorom , konflikt z Izraelem i diasporą żydowską może być dla Polski wyjątkowo korzystny. Żądają pożydowskiego mienia spadkowego. Na razie tylko od Polski. W takiej samej sytuacji są wszystkie kraje Międzymorza : Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Mołdawia , Ukraina, Białoruś, Łotwa, Litwa, Estonia. Żydzi wybrali najsilniejsze państwo Międzymorza , Polskę do przetestowania swojego pomysłu wyłudzania pieniędzy z tego regionu. Jeśli Polska padnie , wszystkie te kraje będą musiały płacić. I to jest kolejny element, który może jednoczyć Międzymorze. Pierwszy to zagrożenie przez Rosję, drugi to niemiecko-francuska dominacja opanowująca UE (tzn. blokownie naszego rozwoju gospodarczego i robienie z nas półkolonii ) , a trzecim może byś wspólny front wobec roszczeń żydowskich. Międzymorze mogą zjednoczyć wspólne interesy. Im więcej tym lepiej. Może np. polski wiceminister spraw zagranicznych , mógłby zrobić teraz rundkę po krajach Międzymorza, żeby przybliżyć im nasz wspólny problem.
Wracając do stosunków polsko-amerykańskich. Chcieliśmy wejść w tyłek Amerykanom ( i tu również w stu procentach popieram rząd PiS), pobrudziliśmy sobie tylko nos ( ale nie z naszej winy). Trudno, tak bywa. Tym nie mniej, tylko Amerykanie mogą byś naszym sojusznikiem w ewentualnym konflikcie z Rosja.
Dla USA największym problemem jest nowe, rosnące supermocarstwo - Chiny. I co ciekawe , większość krajów europejskich popiera USA w tym konflikcie. Wspólne manewry wojskowe żołnierzy brytyjskich i japońskich w Japonii, wizyty okrętów krajów europejskich e tamtejszych portach i wspólne ćwiczenia - obecnie wizyta francuskiego lotniskowca w towarzystwie m. in. duńskiej fregaty.
Może moglibyśmy "wycyganić" za darmo australijskie fregaty "Adelajdy" (jeśli są jeszcze do wzięcia) oferując np. obecność jednej z nich na Pacyfiku i stałe stacjonowanie w australijskich, japońskich lub amerykańskich portach. Amerykanie budują bazę w Polsce, a my oddamy im do dyspozycji jedną fregatę. Może nie najnowsza ale symboliczna. Wy wspomagacie nas , wy wspomagamy was. Ponadto wspaniała promocja Polski w tamtym regionie, na pewno lepsza niż jakieś jachty wymalowane na biało-czerwono.
Plusy takiego rozwiązania - mamy "za darmo" dwie, w miarę nowoczesne fregaty, nasi marynarze szkolą się współpracując bezpośrednio z najlepszymi marynarkami wojennymi świata. Stajemy się użyteczni dla naszych sojuszników, a nie musimy przypodobywać się Amerykanom , "wchodząc do tyłka" Izraelczykom.
Jeszcze jedno .. dlaczego musimy "wchodzić do tyłka" innym państwom?
Ponieważ jesteśmy słabi, słabi, SŁABI, SŁABI ,SŁABI....
Co więcej będziemy słabi również w przyszłości. Ale .. dlaczego będziemy słabi?
Ponieważ potęgę państwa buduje się pracą, a nie rozdawaniem na lewo i prawo zasiłków.