WYJAŚNIENIE (06.10.2011): Publikując poniższą notkę nie wiedziałem, że od roku p. Hnatiuk nie jest już pracownikiem polskiej ambasady w Kijowie. Nie sprawdziłem tego, moja wina. Ubolewam, że w tym względzie wprowadziłem czytelników w błąd. Nie zmienia to jednak mojej oceny postępowania p. Hnatiuk, która - obojętnie w jakim charakterze - uwiarygadnia kłamcę wołyńskiego obecnością na promocji jego książki. Kompromituje tym siebie i polską naukę, bo przedstawia się jako naukowiec i jak się wydaje, pracuje teraz w Polskiej Akademii Nauk - instytucji państwowej. Niewiele zmienia to też moją ocenę polskiej dyplomacji. Nikt nie słyszał, by w jakikolwiek sposób reagowała na rozwój banderyzmu na Ukrainie. Zresztą przypadek byłego dyplomaty, p. Hnatiuk, nie jest odosobniony. Słyszałem o byłym polskim wicekonsulu ze Lwowa, który na jednym z opiniotwórczych portali dba o to, by ukraińskim nacjonalistom nie stała się tam krzywda.
Tekst z 04.10.2011:
Jak podaje strona internetowa "Istoryczna Prawda", dzisiaj odbędzie się w Kijowie prezentacja nowej książki banderowskiego historyka Wołodymyra Wiatrowycza pt. "Druga wojna polsko-ukraińska. 1942-1947". Swego czasu poświęciłem mu kilka słów. To banderowski propagandzista negujący Holokaust i ludobójstwo na Polakach. Jego wiarygodność w świecie naukowym jest zerowa. Są historycy, którzy protestują, gdy ich prace publikowane są we wspólnych zbiorach z pracami Wiatrowycza.
Książka Wiatrowycza, oparta na sfałszowanych dokumentach, nie zaskakuje. Przyzwyczaiłem się, że banderowcy kłamią, manipulują i relatywizują. Bulwersuje za to zapowiedziana obecność na prezentacji książki I Radcy Ambasady RP w Kijowie, p. Aleksandry (Oli?) Hnatiuk. Znamy tę panią nie od dziś. Kilka lat temu była obecna przy promocji na Ukrainie książki Michnika, człowieka, którego gazeta wniosła ogromny wkład w relatywizowanie prawdy o Wołyniu. Rok temu z okładem p. Hnatiuk atakowała kijowską wystawę o ludobójstwie OUN-UPA, pierwszą taką inicjatywę środowisk kresowych na Ukrainie.
Nie obchodzi mnie, co powie dzisiaj p. Hnatiuk. Znając jej dotychczasowe wypowiedzi, będą to relatywizujące frazesy. Ona samą swoją obecnością uwiarygadnia kłamcę wołyńskiego Wiatrowycza. Prawidłową postawą polskiego dyplomaty powinno być odrzucenie zaproszenia na prezentację takiej książki i oficjalny protest przeciwko niej. Psim obowiązkiem polskich dyplomatów na Ukrainie powinno być reagowanie na banderowskie wyskoki, takie jak np. profanacja szczątków ofiar OUN-UPA wydobytych latem tego roku podczas ekshumacji w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej na Wołyniu. Cytuję za Gazetą Polską Codzienną z 21.09.2011:
Pod cmentarz w Ostrówkach, obok którego mieści się obóz namiotowy polskich naukowców, podjechało kilka samochodów, z których wysiadło ok. 15 rosłych mężczyzn ubranych w garnitury. Kilku z nich wylegitymowało się dokumentami deputowanych do ukraińskiego parlamentu. Nazwisk, ze względu na dynamicznie rozwijającą się sytuację, nasi archeolodzy nie zdołali zapamiętać. Tonem nie znoszącym sprzeciwu zażądano od polskich archeologów otworzenia trumien ze szczątkami. Po czym, bezładnie przerzucając kości pomordowanych, bez jakiejkolwiek znajomości tematu, oskarżyli oni polskich specjalistów o celowe zawyżenie liczby ofiar. - Byłem w obozie sam z koleżanką antropologiem - relacjonuje zdarzenie polski archeolog Olaf Popkiewicz. - Ukraińcy całkowicie nas zaskoczyli, szczególnie bezpardonowym obchodzeniem się z zawartością trumien. Rzucali kośćmi pomordowanych Polaków, tak jakby to były przedmioty użytkowe, a nie godne świętego szacunku ludzkie szczątki. Dopiero nasza zdecydowana reakcja i zapowiedź powiadomienia milicji zmusiła intruzów do odjazdu.
Informację GPC potwierdziłem w dwóch niezależnych źródłach.
Skandal w Ostrówkach został w Polsce niemal całkowicie przemilczany. W mediach cisza, nic nie wiadomo o reakcji MSZ, nic nie wiadomo o działaniach w tej sprawie ambasady w Kijowie i jej tak aktywnego pracownika, p. Hnatiuk. Dla porównania wyobraźmy sobie tylko, jakie piekło rozpętałoby MSZ Izraela, gdyby np. polscy skini zbeszcześcili żydowskie szczątki...
Niestety takie mamy służby dyplomatyczne, że wolą brać udział w promocji banderyzmu, niż bronić godności polskich pomordowanych.
Z prawej p. Hnatiuk. Obok inny "mąciciel" wołyński, I. Iljuszyn, który także ma być obecny na promocji Wiatrowycza. Zdjęcie ze strony radia Swoboda.
Komentarze