andjj andjj
358
BLOG

"Reformy" emerytalne

andjj andjj Polityka Obserwuj notkę 6

"Protesty przeciw reformie emerytalnej? To warcholstwo. Rząd i tak jest zbyt nieśmiały" - rzekł dziś Leszek Balcerowicz.Ten sam Balcerowicz, który wciąż broni największego przekrętu w dziejach III RP, jakim była poprzednia reforma emerytalna.

Gdy 12-13 lat temu wprowadzano OFE, kuszono nas wizją bogatych emerytur i wczasów pod palmami. Wszyscy chwalili reformę emerytalną (także opozycyjne wtedy SLD oraz PSL), i powszechnie uważali ją za jedyną udaną reformę rządu Buzka...

Dwa lata temu dowiedzieliśmy się, że cała ta klasa polityczna zwyczajnie nas zrobiła w balona. Nikt nie powiedział oczywistej prawdy o OFE: praktycznie nierealne jest, by system OFE okazał się efektywniejszy od państwa.

Czemu? Do systemu OFE państwo odprowadzało ponad 7% składki emerytalnej, to jest (w 2010 r.) 38 mld zł rocznie. Żeby załatać dziurę i wypłacać bieżące emerytury państwo musiało więc pożyczyć te 38 mld. zł. Nie było problemu - pożyczało od OFE. OFE kupowały obligacje państwowe oprocentowane ostatnio na 5,99 rocznie. Dziś aż 41% obligacji i bonów skarbowych należy do OFE (21 procent do banków komercyjnych, 29% do inwestorów zagranicznych).

Równocześnie OFE zabierały z tych składek min. 4% rocznie tzw. opłaty za zarządzanie (w pierwszych dwóch latach było to średnio ok. 7%)... Czyli OFE dostawały gratis, co roku, min. 1,52 mld zł.

No to teraz policzmy. Państwo rozdaje 38 mld zł rocznie, by za chwilę dostać je z powrotem, ale 5,99% drożej. Czyli na starcie traci 2,28 mld zł - pożyczając od OFE i innych inwestorów. Do tego tracimy bezpośrednio my - min. 1,52 mld zł (4% opłaty za zarządzanie) - to OFE zabierają nam w ramach opłat za zarządzanie...

Gdyby nie było OFE, lecz zachowano by system ubezpieczeń repartycyjnych (państwo bierze, państwo gwarantuje), emerytury rosłyby w dłuższej perspektywie tak, jak rosną wpływy państwa z podatków. Nawet w kryzysowym 2011 roku, wzrosły o 4,3%. 4,3% z 38 mld zł to 1,63 mld zł.

Czyli tak - funkcjonując w OFE na starcie jesteśmy 3,8 mld zł do tyłu. Funkcjonując w starym systemie - 1,63 mld zł do przodu... Żeby OFE okazało się równie efektywne, co państwowy system musiałoby więc robić z 34,2 mld zł minimum 39,63 mld zł, czyli 11,58% zysku rocznie.

Nie ma w tym żadnej manipulacji, bo przedstawiłem dwie alternatywne sytuacje: 38 mld zł zostaje w budżecie, 38 mld zł wypływa z budżetu.  W tych wszystkich wyliczeniach oczywiście uwzględniłem realny wzrost (nie nominalny, bo nominalny fałszuje inflacja). Np. budżet na 2012 r. zakłada wpływy podatkowe nominalnie wyższe o 8,9 proc. niż w 2011 r., ale tylko 4-procentowy wzrost PKB. Podobnie jest z OFE - nominalna stopa zwrotu OFE w okresie 2000-2009 wyniosła 9,2% rocznie, realna - ok. 5%... Komisja Nadzoru Finansowego prognozuje, że w najbliższych 20 latach wyniesie ona średnio 4,5%...

Cała "reforma" opierała się więc na absurdalnym założeniu, że giełda (obligacje, fundusze itp.) będzie rosnąć prawie trzy razy szybciej niż dochody państwa. W rzeczywistości, w dłuższej (co najmniej kilkunastoletniej) perspektywie, rośnie podobnie jak wpływy państwa. Wzrost indeksów giełdowych powinien bowiem odzwierciedlać realny wzrost gospodarczy. Każdy, zdecydowanie wyższy i trwający kilka lat wzrost indeksów jest jedną wielką bańką spekulacyjną, która - jak w 2008 r. - co jakiś czas pęka...

Trzeba cieszyć się, że rząd Buzka trochę ograniczył sposób inwestowania naszych składek, i tylko część z nich była obracana na giełdzie. Dzięki temu upadek Lehman Brothers i olbrzymie spadki na giełdzie nie zjadły nam zupełnie części emerytur. Państwowe obligacje uratowały drugi filar przed kompletną kompromitacją, i okazały się czynnikiem stabilizującym te fundusze (dzięki temu tąpnięcie na giełdzie nie odbiło się aż tak mocno na ich wynikach).

Trzeba podziękować ministrom Rostowskiemu i Fedak, że uczciwie Polakom powiedzieli, że OFE to "rak, który urósł do gigantycznych rozmiarów i niszczy cały system emerytalny, a teraz przerzucił się na finanse publiczne". Rok temu Rostowski pytał: "Kiedy autorzy reformy przyznają się do tego, że 38 mld zł rocznie to »znaczny wzrost długu publicznego«" i dodał: "Globalnie jedna trzecia długu publicznego wynika z OFE, czyli 232 mld zł aż do dzisiaj" ("Gazeta Wyborcza", 7 lutego 2011). Jak wyliczył, od 1999 r. do końca 2010 r. z powodu OFE powstała faktycznie połowa długu publicznego Polski (według danych GUS w 1999 r. dług wynosił ok. 273 mld zł, a na koniec 2010 r. 748 mld zł, wzrósł więc o 475 mld zł, w tym z powodu OFE o 232 mld zł). Tu księgowemu Tuska wierzę, bo łatwo to samemu policzyć (co pokazałem wyżej).

Państwo to nie jest obcy byt, państwo to my. Zadłużone państwo przerzuca coraz więcej kosztów na obywateli podnosząc podatki - ostatnio np. VAT i składkę rentową - czy teraz próbując zmusić ludzi, by dłużej pracowali. To są dodatkowe koszty, które płacimy za ten wielki przekręt z OFE...

Warto wspomnieć jeszcze o jednej kwestii. Państwowy ZUS zatrudnia ok. 47 000 pracowników. Ich płace to ok. 1,5 mld rocznie. Do tego budynki, sprzęt (komputery, oprogramowanie), prąd itd. - to koszty funkcjonowania państwowego systemu emerytalnego... Pracodawcy przekazują składki do ZUS-u, a ZUS do OFE. Czy to jest sprawiedliwe, że państwo (nie dość, że daje siebie i obywateli okradać) wyręcza jeszcze OFE w egzekucji składek? Przecież system egzekucji to główny koszt każdego systemu wyciągania pieniędzy od obywateli.

Czy przypadkiem nie dlatego waloryzacja w ZUS-ie nie jest tak wysoka, jak wzrost wpływów państwa z podatków?

12-13 lat temu żaden z polityków ani ekspertów nie uświadomił nam tych "oczywistych oczywistości". Łykaliśmy neoliberalne brednie jak dzieci... A teraz mamy pracować dłużej, choć OFE - w mniejszym stopniu, ale jednak cały czas - nadal okrada nas i państwo???

Kolejna, planowana reforma jest skutkiem demontażu państwa, stworzenia systemu OFE. Jedynym bogatym państwem w Europie, które - jak Polska - zaczęło demontaż systemu repartycyjnego, jest Szwecja. Po trwających ponad pół wieku rządach socjalistów, neoliberalny rząd zrobił niestety ludziom wodę z mózgu i wprowadził OFE. Ale premier tego rządu już dziś mówi uczciwie obywatelom: trzeba będzie pracować do... 75 roku życia!

Bo tam efekt wprowadzenia OFE jest podobny: powstała dziura budżetowa choć państwo aż o jedną trzecią ścięło wydatki na cele społeczne (przy ledwie 3-procentowej obniżce podatków). Rząd nie tylko w ten sposób wyprowadza miliardy dolarów w zarząd międzynarodowych korporacji. Szwedzi zmarnowali 1,3 mld koron na zupełnie niepotrzebną szczepionkę przeciwko grypie (tu rząd zasilił koncerny farmaceutyczne). Tamtejsza prasa chwali nawet Polaków i minister Kopacz, że nie poddała się paranoi i odmówiła zakupu szczepionek. No, ale u nas o tym cichosza, bo to nie pasuje do nieskazitelnego wizerunku neoliberalnego rządu, który wyzwolił kraj z półwiecznej niewoli socjalistów...

Obalmy jeszcze kilka mitów o ZUS/OFE:

MIT I: System repartycyjny może się zawalić i stopa, po jakiej waloryzują składki w ZUS-ie będzie czystą teorią.

Bardziej absurdalne jest założenie, że wzrost gospodarczy na świecie będzie trwał wiecznie i akcje będą tylko rosły, niż założenie że państwo się zawali... Państwo przetrwa, i jeśli nie damy go okradać, będzie nam waloryzować składki tak, jak rosną przychody państwa. To prywatna instytucja finansowa może zbankrutować. Przecież gdyby nie miliardowe pożyczki rządu USA dla ING i AIG, już co najmniej dwóch polskich OFE by nie było. Nie stracilibyśmy całości zapisanych tam składek, ale takie bankructwa wpłynęłyby na wynik finansowy wszystkich OFE (tak przewiduje ustawa).Dziwne, że ludzie mają większe zaufanie do niekontrolowanych przez nikogo zarządów korporacji finansowo-bankowych, niż do własnego państwa... To korporacje, nie państwo, kierują się maksymalizacją zysku. Więc to prędzej korporacje nas okradną. Dla korporacji jesteśmy nikim - jesteśmy przedmiotem, gumą do życia, którą się żuje, żuje, a gdy się już z niej nic nie wyciśnie, po prostu się ją wypluwa. Dla państwa jesteśmy ludźmi, obywatelami.

MIT II: W OFE dziedziczymy składki, w ZUS-ie nie...

Prawda. Bo ZUS to zupełnie inny system niż OFE. ZUS zapisuje składki, by w miarę sprawiedliwie dzielić później to, co jest w kasie... Dzięki temu, gdy dożyjemy statystycznego wieku 76 lat, wciąż dostajemy emeryturę. I możemy ją otrzymywać do 110 roku życia lub dłużej, choć przecież tyle składek nie uzbieraliśmy!

Ten system na tym opiera się już od czasów Bismarcka. Bieżące emerytury płacimy z bieżących składek, także tych, którzy emerytury nie dożyją. Państwo gwarantuje minimalny poziom świadczeń emerytalnych (bez względu na staż pracy i odłożone składki), finansuje emerytury z bieżących składek emerytalnych. Ze składek bogatych singli, którzy nie dożyli emerytury, może później płacić emerytury tym, którym w życiu się nie wiodło i potrzebują minimalnego wsparcia państwa. To dlatego w niemal wszystkich bogatych krajach Zachodu - właśnie ze względu na ten aspekt humanitarny - nikt nawet nie próbował demontować systemu repartycyjnego. Polska niestety wyszła przed szereg - ot, staliśmy się królikami doświadczalnymi dla neoliberałów...

Warto zadać sobie pytanie, czemu te bardzo bogate i trochę mniej bogate państwa, które stać byłoby na zdemontowanie systemu repartycyjnego, jakoś do tej pory się na to nie zdecydowały? Może dlatego, że władza nie dała się skorumpować, i taki przekręt jak OFE zwyczajnie nie mógł się udać? A może dlatego, że w państwie posowieckim - w przeciwieństwie do Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA czy Skandynawii - łatwo było utrwalić przekonanie, że państwo jest do bani, okrada nas, więc trzeba zaufać temu dobru z Zachodu, tym korporacjom bankowo-finansowych, które zapewne działają w interesie społecznym i brzydzą się okradaniem obywateli?

MIT III: Każdy jest kowalem własnego losu, ubezpieczenia społeczne powinny być dobrowolne.

Żyjemy w społeczeństwie, w którym całkiem spore grono świetnie wykształconych ludzi, o wielkich zdolnościach intelektualnych, zajmuje się taką dziedziną jak zintegrowane komunikowanie marketingowe (ZKM). ZKM to podstawa funkcjonowania nowoczesnych korporacji - cała masa inżynierów społecznych myśli tylko o tym, by tworzyć marki. Tworzenie marek polega najpierw na określeniu "kim była by marka, gdyby była człowiekiem" - nadaniu jej cech ludzkich, atrakcyjnych dla innych ludzi... To taka współczesna dehumanizacja - proces upodmiotowienia produktu i uprzedmiotowienia człowieka ("mieć" zamiast "być"), który czyni z niego tępego konsumenta, całe życie goniącego za dobrami materialnymi i cały czas nieszczęśliwego z powodu "nie posiadania" czegoś. Rynek non stop kreuje nowe potrzeby, a banki chętnie dają kredyty konsumpcyjne na realizację tych potrzeb.

Co wolny rynek zrobi z ludźmi, którzy bezrozumnie konsumują i biorą kolejne kredyty, uznając, że w przyszłości jakoś to będzie. I nie odkładają na emeryturę. Obozy pracy dla staruszków? Może obozy śmierci? A może po prostu sobie pooglądamy, jak zdychają w papierowych kartonach na ulicach - w końcu sami są sobie winni? Państwo biedne, zdemolowane kolejnymi neoliberalnymi reformami... Czy organizacje charytatywne wezmą na swoje utrzymanie co najmniej jedną czwartą społeczeństwa?

PODSUMOWANIE:

Cała reforma systemu ubezpieczeń społecznych potwierdza tezę, że nie mamy już demokracji. Demokrację zastąpiono merytokracją. A merytokracja - jak w tym utopijnym opowiadaniu Michael'a Younga - wcieliła się w rolę współczesnych egipskich kapłanów uzurpujących sobie monopol na wiedzę i manipulujących coraz biedniejszym społeczeństwem... Stała się równie odizolowana od reszty społeczeństwa jak elity arystokratyczne. Co najgorsze, te elity merytokratyczne - kierując się chciwością i maksymalizacją zysku - wyzbyły się etosu i podbudowy moralnej, którą miały elity "starego" świata. Manipulują nami, że aż przykro patrzeć...

Reforma emerytalna wpisuje się w realizowany u nas od 23 lat pewien neoliberalny scenariusz demontażu państwa. Jej idea podważa zaufanie do systemu. A brak tego zaufania, brak szacunku dla państwa jest główną przyczyną korupcji. To potwierdzono empirycznie, wieloma badaniami.

Im bardziej ktoś nakręca brak zaufania do państwa, tym lepsze warunki stwarza do jego okradania. Korupcja w Polsce to efekt dziedziczonego przez nas w genach syndromu złej, obcej władzy. I można to jakoś tłumaczyć - w końcu przez 123 lata rządzili zaborcy, a przez 60 lat - władza narzucona przez sowietów. Trudno było więc zbudować zaufanie do państwa. Jeśli jednak tego zaufania nie zbudujemy, to cały czas będziemy Bantustanem, w którym buduje się najdroższe stadiony świata, najdroższe na świecie autostrady, w którym korporacje finansowe legalnie okradają państwo i emerytów itd. I nigdy nie osiągniemy takiego poziomu życia, jak Niemcy czy kraje skandynawskie, bo ciągle ktoś nas będzie okradać.

Ktoś nam wmawia, że państwo to obcy byt, to zło. Kto? Zadajcie sobie pytanie, komu zależy na deprecjonowaniu roli państwa. Czy przypadkiem nie tej merytokracji, która działa wbrew naszym interesom i interesom państwa?

Jest taki grecki film "Kieł", który porównuje współczesny neoliberalny kapitalizm do totalitaryzmu. Pokazuje "zniewolone umysły" kultury konsumpcjonizmu, dla których najważniejsze jest by "mieć", a nie "być". I które nie mają nawet ochoty cokolwiek "rozumieć". Niewiele nam już brakuje do strasznej wizji przedstawionej w tym filmie...

andjj
O mnie andjj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka