andjj andjj
4017
BLOG

Kopalnie kontra Kopacz

andjj andjj Gospodarka Obserwuj notkę 58

Wszystko, co powinniście wiedzieć o polskim górnictwie i sporze premier Ewy Kopacz ze związkowcami, a co rzadko jest akcentowane w mediach...

I

Cena węgla w ciągu ostatnich pięciu lat spadła z ponad 140 dol. za tonę do 62 dolarów... Specjaliści od rynków surowców w USA czy w Australii prognozują, że w 2015 roku ten trend zostanie powstrzymany. W drugim półroczu ceny prawdopodobnie pójdą w górę.

Wyobraźmy więc sobie taką sytuację: dziś zamykamy kopalnie, a za rok - gdy ceny węgla osiągną 80-90 dol. za tonę, wydobycie znów zaczyna się bardzo opłacać. Na miejscu państwowych kopalni są już jednak kopalnie prywatne... Mają o tyle łatwe zadanie, że nawet nie muszą specjalnie inwestować, bo np. w najbardziej nierentownej dziś i przeznaczonej do zamknięcia kopalni Sośnica-Makoszowy, tylko w 2014 r. (mimo strat Kompanii Węglowej) państwowa spółka zainwestowała 22 mln zł...

Jeśli ceny węgla wzrosną, to pozamykane kopalnie - ku radości wszystkich - za parę lub parenaście miesięcy i za przysłowiową złotówkę przejmą prywatne firmy. Także zagraniczne, zainteresowani są już np. Hindusi. Dzięki wyższym o 20-50% cenom węgla, ulgom podatkowym (tym za obecność w nowej strefie ekonomicznej i tym na tworzenie nowych miejsc pracy), a także niższym płacom pracowników, prawdopodobnie już w pierwszym roku działalności zaczną generować miliardy złotych zysku. Rząd ogłosi sukces: zrestrukturyzowaliśmy przemysł górniczy, prywatne kopalnie zarabiają, miejsca pracy na Śląsk wracają.

Przeciętny Polak wysłucha ekspertów z FOR, Centrum im. Adama Smitha itp. i przyklaśnie. Tym bardziej, że dziś rozumuje tak: to co państwowe jest złe, związki zawodowe to roszczeniowa hołota, a poza tym... "Skoro mi jest źle, skoro ja pracuję za grosze, a cały dochód wypracowywany przez firmę zjada mój pracodawca, to dlaczego niby górnik ma mieć lepiej?" Wystarczy poczytać komentarze na forach - takie głosy zdominowały wszelkie dyskusje na ten temat.

To nic, że miliardowe zyski z wydobycia trafią do właścicieli kopalń, zamiast do państwa i do pracowników. Że właściciele kopalń, którzy przejmą biznes za przysłowiową złotówkę, dostaną miliardowe ulgi podatkowe (które zapewne przekroczą płacony przez nich przez kilka lat CIT). Że niższe płace pracowników będą oznaczać nie tylko silne osłabienie lokalnego rynku (który żyje z wysokich płac górników) i likwidację miejsc pracy w wielu innych branżach, ale też... realne straty dla budżetu i dla samorządów, mających udział w podatku PIT. Bo mówiąc o stratach Kompanii Węglowej media jakoś dziwnie pomijają fakt, że spółka ta zasila także budżety państwa i samorządów kwotą ponad 7 mld zł rocznie (w 2013 r. przychody państwa z samych składek pracowniczych górników - ZUS, Fundusz Pracy itd. - wyniosły 3,6 mld zł, z PIT - 0,9 mld zł). A dzięki wysokim płacom prawie 50 tys. armii górników istnieją dziesiątki tysięcy miejsc pracy w innych branżach na Śląsku (pieniądz w kieszeni pracownika znacznie lepiej służy lokalnej gospodarce niż np. pieniądz w kieszeni Hindusów, którzy przejęli już branżę hutniczą)...

II

Scenariusz, który kreślę w pkt. 1 (prywatyzacja) to nie jest, wbrew pozorom, scenariusz pesymistyczny. Pesymistyczny scenariusz jest taki, że ceny węgla wciąż stoją w miejscu (lub jeszcze nieznacznie spadają) i miejsca pracy nie odradzają się w prywatnych firmach... Wtedy straty finansowe dla budżetu państwa i lokalnej gospodarki byłyby WIELOKROTNIE wyższe niż czynione dziś doraźne oszczędności. Do spadku wpływów z opodatkowania pracy, z PIT, z opodatkowania konsumpcji górników (VAT, akcyzy), należałoby dodać jeszcze tragiczniejsze konsekwencje dla lokalnego rynku (zniknięcie kolejnych tysięcy miejsc pracy w usługach i handlu) i olbrzymie koszty społeczno-ekonomiczne, które generuje bezrobocie czy choćby sama niepewność zatrudnienia.

III

W mojej opinii opłacalność (wynik finansowy) powinna być najmniej istotnym argumentem, w przypadku dóbr podstawowych, takich jak żywność czy energia... To są specyficzne branże, chyba najbardziej istotne dla funkcjonowania państwa. Państwo powinno więc troszczyć się o krajowych producentów... Wszystkie państwa rozwinięte kontrolują (i na ogół dotują) rynki żywności i energii. Po pierwsze dlatego, że są to dobra strategiczne, po drugie - po to, by uniezależnić się od cen na globalnych rynkach spekulacyjnych...

Warto pamiętać, że ceny na rynkach światowych potrafią... zwariować i rozłożyć gospodarkę. Przykłady? Cały kryzys lat 70. i tzw. stagflacja wzięły się z tego, że Zachód za mocno uzależnił się od ropy produkowanej w krajach arabskich (gospodarka fatalnie zareagowała na nagły wzrost cen energii). Bardziej współczesny przykład? Tzw. arabska wiosna w krajach Afryki Północnej wzięła się w dużym stopniu z tego, że państwa te nie produkują żywności, lecz były i są uzależnione od światowych cen żywności. W pewnym momencie spekulacyjny wzrost cen zboża na globalnym rynku spowodował ponad dwukrotny wzrost cen podstawowych produktów żywnościowych i wybuch niezadowolenia społecznego (co zresztą obrazują zdjęcia z pierwszych protestów arabskiej wiosny ludów w Tunisie - zdjęcia protestujących uzbrojonych w... pieczywo).

Likwidacja polskich kopalń i tym samym pozyskiwanie surowców energetycznych na rynkach światowych (bo tam taniej) dziś może wydawać się rozsądne ekonomicznie. Ale za rok może być już bardzo kosztowne. Dla wszystkich...

Aktualnie ceny energii są na rekordowo niskim poziomie (to w dużym stopniu zasługa wybryków Putina). Dla górników to fatalna wiadomość, ale dla reszty społeczeństwa - bardzo dobra. Pamiętajmy, że w 2012 r., dzięki temu, że ceny energii były wysokie, Kompania Węglowa (mimo takich samych przywilejów górników) wygenerowała ponad 2 mld zł zysku. Ale wtedy płaciliśmy.... prawie 6 zł za benzynę. Pamiętam, że w styczniu 2012 r. mieliśmy strajki kierowców, blokowanie stacji benzynowych i ogólnie fatalne nastroje społeczne w związku z rosnącymi cenami (które być może w dużym stopniu przyczyniły się do powodzenia protestów w/s ACTA).

Dziś za benzynę płacimy ok. 4,80 zł (nominalnie 20% mniej niż w 2012 r., realnie jeszcze mniej), mamy dzięki temu niższe ceny większości produktów (deflacja), więcej pieniędzy w kieszeniach. Mimo, że sporo oszczędzamy na taniej ropie, nie chcemy jednak przyjąć argumentów, że może wypadałoby w lepszych dla nas czasach lecz trudnych dla górników, jednak w jakimś stopniu to górnictwo wspomóc. Choćby dlatego, że solidne państwo powinno działać jak ubezpieczyciel. Powinno ubezpieczać ludzi od skrajnych sytuacji - bardzo wysokich lub bardzo niskich cen energii... W jaki sposób? Gdyby ceny energii wróciły do poziomu z 2011 czy 2012 r. mogłoby w końcu przeznaczyć miliardowe zyski z kopalń na dokapitalizowanie Orlenu. To pozwoliłoby utrzymać ceny benzyny na rozsądnym poziomie (a być może, przy okazji, zwiększyć też udział skarbu państwa w kontrolowanej przez siebie spółce). I odwrotnie - dziś powinno dotować kopalnie z zysków z Orlenu czy Lotosu - zysków generowanych dzięki znacznie tańszej niż 3-4 lata temu ropie (ceny ropy i węgla są silnie skorelowane).

IV

Rozumiem ekspertów z neoliberalnych think-tanków, którzy twierdzą, że państwo musi się wycofać z gospodarki, że musi kierować się prostym rachunkiem ekonomicznym i likwidować kopalnie, które przynoszą straty. Globalny kapitał słono płaci tym ekspertom za robienie ludziom (i politykom) wody z mózgu. Za działania zmierzające do tego, by Polska uzależniła się od globalnych rynków w każdej dziedzinie życia. Także w tak newralgicznej i strategicznej dziedzinie jak energia.

Rozumiem całą masę wolnorynkowców o gowinowo-korwinowych poglądach, którzy nie chcą rozumieć nic więcej, poza pojęciami zysk/strata i nie są w stanie przemyśleć społeczno-ekonomicznych konsekwencji likwidacji kopalń dla ludzi, lokalnych społeczności, lokalnego rynku, budżetów gmin, powiatów, budżetu woj. śląskiego i budżetu państwa...

Nie rozumiem jednak, dlaczego premier i ministrowie rządu PO-PSL stali się nagle ćwierćinteligentami i nie przewidują konsekwencji planowanych ruchów. Dlaczego w ciągu ledwie pół roku wycofali się z planów, które przedstawiał premier Donald Tusk (gwarantując nielikwidowanie kopalń)? Przecież Kompania Węglowa nie jest trwale nierentowna. Jej tegoroczne problemy biorą się nie tylko ze spadających cen węgla, ale i z nieuczciwej konkurencji na rynku wewnętrznym (badane przez ABW i CBŚ przekręty z rosyjskim węglem, który zalał polski rynek jako polski węgiel; oszustwa na jego jakości).

Zamiast likwidować kopalnie może najpierw wypadałoby się zająć kwestią nieuczciwych praktyk i nieuczciwej konkurencji ze strony importujących węgiel zza granicy? Przyznam, że jestem rozczarowany działaniami premier Ewy Kopacz, bo ze strony rządu PO spodziewałem się mimo wszystko większej wiedzy i większego rozsądku, niż ze strony ekspertów z FOR czy gimbusów od Korwina Krula.

V

Gdy czytam argumenty (a takie, niestety, dominują w dyskusji na forach czy komentarzach w internecie), że dobrze się stało, iż rząd likwiduje miejsca pracy w górnictwie, bo górnicy mają przywileje (dostawali trzynastki czy czternastki)... krew mnie zalewa. Górnicy mają dobrze, bo potrafią się zjednoczyć i wspólnie walczyć o swoje prawa. To właśnie na tym - na solidarności i wspólnej walce pracowników, silnych związkach zawodowych - świat Zachodu budował swój dobrobyt!

Wysokie płace w górnictwie służą zresztą nie tylko górnikom. Służą całemu regionowi, bo przekładają się na bogactwo samorządów (37% podatku PIT trafia do gmin) i lepszą jakość usług publicznych. Przekładają się też na większą konsumpcję, ta z kolei - na niskie bezrobocie (w Katowicach poniżej 5%). A niskie bezrobocie stawia w uprzywilejowanej pozycji pracownika. Dzięki wysokim płacom górników cały Śląsk funkcjonuje więc lepiej niż inne regiony kraju...

Zamiast narzekać, że u nas gorzej, może warto więc - wzorem krajów zachodnich czy Skandynawii (gdzie ponad 80% pracowników należy do związków zawodowych) działać wspólnie i samemu także poprawić swoją pozycję względem pracodawcy? Przypomnę, że najniższy w Polsce (obok Grecji i Bułgarii) wskaźnik udziału płac w PKB jest wynikiem m.in. bardzo niskiego (w porównaniu do zachodnich państw dobrobytu) poziomu uzwiązkowienia. Zamiast narzekać na pazerność górników, organizujmy się więc i walczmy o lepsze warunki zatrudnienia w swoich zakładach pracy.

andjj
O mnie andjj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka