pixabay.com
pixabay.com
alamira alamira
693
BLOG

Winnne święto trzy godziny samochodem z Katowic.

alamira alamira Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

W krajach winnych święto wina to jak u nas dożynki. Trochę zniesmaczony (z powodu braku miejscowego wina) uczestnictwem w podobnej imprezie przed laty w Zielonej Górze pojechałem przed tygodniem na południowe Morawy, do naszych sąsiadów z południa, do Pepików. Ponieważ ten region winny stanowi geograficznie całość z północną częścią Dolnej Austrii zajrzałem też do Poysdorfu, gdzie święto wina tradycyjnie odbywa się w tym samym dniu co w Mikulowie.

Region południowych Moraw i północnej części Dolnej Austrii to przede wszystkim kraina białych win.  Rieslingi i muscaty  to kwintesencja tego regionu. Z czerwonych pewnie rodacy kojarzą Frankovkę i Svatovavrineckie. Wina , które można było zakupić za niecałą "dychę" wracając z nart w Austrii. Tak się składa , że Frankovka jest szczepem austriackim, a Svatovavrineckie pochodzi z Francji. Gdzie więc są te czeskie wina?

Białe czeskie to Devin, Palava i Muskat Moravsky. Ale białe są na upał i dla kobiet, co więc mają Czesi do poważnego picia dla poważnych facetów?

Inżynier Horak z Pavlovic wyhodował w 1980 roku krzyżówkę Svatovavrineckiego i Frankovki , nazwał ją Andre, na cześć nauczyciela w szkole protestanckiej z Brna,  biologa, twórcy wiedzy o dziedziczeniu wśród owiec i masona jednocześnie Cristiana Carla Andre, bardziej jednak Niemca niż Czecha. Ten szczep, podobnie jak Cabernet Moravia jest wart grzechu.  Morawski Cabernet to krzyżówka Cabernet Franc i Zweigeltrebe powstała w 2001 roku, stworzona przez Lubomira Glosa. Oba te szczepy wymagają leżakowania w beczkach i mają spory potencjał. Chciałbym zobaczyć i skosztować te wina za dwadzieścia lat. A może znajdzie się jakiś odważny enolog, który stworzy z obu szczepów kupaż, będący wizytówką południowych Moraw?


Miasteczka czeskie Lednice i Valtice zaskakują urokiem. Mikulow wszyscy znamy, choć pewnie niewielu skręciło na rynek i zwiedziło zamek Liechtensteinów. Po drugiej stronie - tej lepszej jak nam się zawsze wydawało leży Poysdorf - błąkamy się tu w niedzielne święto wina pomiędzy rozlicznymi food trackami. Najwięcej - o dziwo - tych z langoszami, węgierskimi plackami drożdżowymi smażonymi na głębokim tłuszczu. Te zwijane wokół debreczyńskich kiełbasek cieszą się największym powodzeniem. Siadamy w knajpce i zamawiamy kolację. Jak jestem w Austrii to zaczynam od Wiener Schnitzel i kartofelsalad.Tym razem to wieprzowy kotlet więc jest to Schnitzel Wiener Art. Dziwne, że w Austrii tego nie przestrzegają. Panierka brunatna i ciężka , a kartofelsalad cienkie jak na diecie 500 kalorii. Szkoda gadać.

Następnego dnia robimy zakupy w Valticach, degustujemy wina w tamtejszych piwnicach i niedaleko kościoła jemy obiad. Zamawiam "veprovy ryzok pro calky taler"i hlochovecke bramborki. To samo co wczoraj po austriackiej stronie.  Rodzinna knajpka pełna gości, prosta w wystroju,  ze stolikami jedynie w ogródku. Sznycel rzeczywiście na cały talerz, chrupiąca, jasna skórka i soczysty środek. Lekkie wspaniałe jedzenie i do tego ziemniaki z cebulą skropione octem jabłkowym i pieprzem.

Veltice to było miasteczko gdzie diabeł mówił dobranoc. Położone przy granicy z Austrią, przy granicy totalitarnego reżymu i wolnego świata, podarowane Czechosłowacji po pierwszej wojnie z wysiedloną po drugiej miejscową niemiecką ludnością, nie miało żadnych atutów. Dziś to kwitnące miasteczko. Trzy godziny samochodem z Katowic. Z kuchnią, którą pamiętam z małych miasteczek austriackich i niemieckich. Coś się jednak stało przez ostatnie trzydzieści lat, że Czesi zachowali i rozwinęli tę tradycję, a u ich sąsiadów z południa i zachodu nie wygląda to tak dobrze. Znajomi tłumaczą mi, że to polityka państwa w zakresie akcyzy na piwo w punktach gastronomicznych. Polityka ta spowodowała, że w Niemczech cena piwa w gasthausie jest sześciokrotnie wyższa niż w markecie. Czesi zadbali żeby tak nie było i utrzymali ludzi w knajpach serwujących posiłki. Dla nas jest smacznie i taniej niż w Polsce.

Zamek Liechtensteinów w Valtice jest nieco mniejszy od tego w Lednice. Nie ma się czemu dziwić, Lednice to główna siedziba rodu. To tu przed wojną mieszkał dziadek dzisiejszego księcia panującego w Liechtensteinie. To tu jest park uważany za jeden z ładniejszych w Europie. Dnia nie wystarczy by wszystko obejrzeć. Książe Jan Adam II ma większą władzę w Liechtensteinie niż Papież w Watykanie. Katolicyzm jest tam religią państwową. Ich "Bóg, Honor , Ojczyzna" brzmi "Fur Gott, Furst und Vaterland" (dla Boga, Księcia i Ojczyzny). Honor zamienili na księcia. Jakże to symptomatyczne.

Mikulov, Lednice i Valtice miasteczka o rzut beretem od nas.







alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości