alamira alamira
1290
BLOG

O prawdziwych powodach zmiany premiera w Polsce.

alamira alamira Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Już kilka tygodni temu Kornel Morawiecki oświadczył, że premierem będzie Jarosław Kaczyński lub jego syn. Jednak przez prasę prawicową przetoczyła się dyskusja, której wniosek był następujący: po co zmieniać premiera w okresie najlepszych notowań rządu? Niektóre wnioski były wręcz takie: zmiana premiera to sabotaż, albo: zmiana premiera spowoduje spadek notowań, który będzie się pogłębiał i doprowadzi do przegranych wyborów.

Jest niewątpliwie słusznym założenie, że zmiana premiera obniży notowania PIS. Dlaczego więc taką opcję rozważano?  W analizach zabrakło mi  trzeźwego i chłodnego spojrzenia na aktualną sytuację polityczną. Bez emocji. Tak jakbyśmy spojrzeli na sytuację firmy pod nazwą "Polska" z punktu widzenia praktycznego, zdolności do realizowania założonych celów.

Zanim o tym napiszę jeszcze jedna uwaga: J.K. nigdy nie podejmował decyzji w strachu przed spadkiem notowań, mając przeważnie swoje własne kalkulacje dotyczące długofalowych skutków. I nie cofał się przed ryzykownymi decyzjami, które mogły pozbawić jego obóz polityczny władzy. Nie zawsze miał rację, jak wtedy gdy przegrał wybory w 2007 roku, jednak ta filozofia doprowadziła go dziś na sam szczyt. Jest tu przeciwieństwem Tuska, który dla notowań i "pijaru" gotów był na każdy kompromis, a czasem nawet na działania wymierzone w interesy firmy "Polska".

Z czasów peerelu odziedziczyliśmy wiele słabości, jedną z tych, których do końca nie udało się wyeliminować, to podział na Polskę resortową. Ministrowie zarządzający swoimi resortami są jak udzielni książęta. Nie z powodu swych zdolności czy siły politycznej, tylko z powodu mechanizmów decyzyjnych. Mechanizm tzw. "uzgodnień między resorowych" , przez który przechodzi każdy projekt zmian jest tak skonstruowany, że jeżeli jakikolwiek urzędnik średniego szczebla chce zwolnić lub storpedować zmianę to ma ku temu sporo instrumentów. Nie każdy minister, nawet jeśli ogólnie popiera zmianę ma wystarczającą motywację by sprzeciwić się swoim urzędnikom. W końcu musi z nimi jakoś żyć.

Dlatego w firmie "Polska" utarło się przekonanie, że zmiany można wprowadzić tylko w pierwszym okresie zarządzania, potem ministrowie stają się coraz częściej wyrazicielem interesów swojego ministerstwa (czasami głównie swoich urzędników) a nie zmian w interesie firmy. 

Dla uważnych obserwatorów sceny politycznej widać wyraźnie, że silnik w maszynie dążącej do zmian się zatarł. I wcale nie najważniejszą sprawą jest weto prezydenta i spowolnienie zmian w sądownictwie. Kiedy popatrzę na niemniej ważne projekty widzę to samo co z sądownictwem. Jeśli coś "kula się do przodu" to często dzięki takim by passom jak ustanowienie pełnomocnika rządu do spraw Centralnego Portu Lotniczego, gdyby projekt umiejscowić w Ministerstwie Transportu pewnie by wyglądał dziś jak zeszłoroczny śnieg, chyba że J.K. spowiadałby ministra co dwa tygodnie. Kilka projektów Mateusza Morawieckiego spotkało się z negatywną opinią ZUS i ugrzęzło na amen. Potencjał do zmian się wyczerpał.

Szef firmy "Polska" jest lubianym  w firmie zarządzającym. Nie tworzy niepotrzebnych konfliktów, a tam gdzie trzeba potrafi pokazać swoją stanowczość. Jednak jest bezradna kiedy dochodzi do konfliktów między ministrami, kiedy zwracają się do niej o rozstrzygnięcie sporów odsyła ich do osobnego pokoju ze słowami "uzgodnijcie stanowisko i wróćcie ze sprawą". Beata Szydło ze względu na cechy charakteru i przede wszystkim słabą pozycję polityczną wyczerpała swoje możliwości. Byłaby nadal dobrym premierem na czasy pokoju, albo gdyby PIS zrezygnował do końca kadencji z dalszych zmian.

Tak jednak nie jest, jest zgoła inaczej. J.K. nauczony rokiem 2007 wie, że musi dokończyć budowę czwartej Rzeczpospolitej. Nie ma już więcej czasu. Dodatkowo Mateusz Morawiecki ze swoimi planami też jest dopiero na początku drogi, jeśli nie wykona dalszych ruchów to ze wzrostem PKB wyższym od strefy Euro o 2-3%  pozostaniemy w pułapce średniego wzrostu i nie dogonimy starej Unii nigdy. Poza tym każdy ambitny projekt na arenie międzynarodowej bez wsparcia gospodarki będzie niemożliwy. Ledwo zarysowany projekt Trójmorza wymaga teraz kilkuletnich wysiłków i zbudowania infrastruktury gospodarczej tak by mógł bazować na konkretnych podstawach i konkretnych interesach państw Trójmorza.

J.K. już raz zaufał M.M., kiedy wymusił zmiany w Ministerstwie Finansów, włączając go w kompetencje M.M. I zmuszając lubianego przez siebie polityka do odejścia. Ta zmiana okazała się dobra dla firmy "Polska". Jak widać podjął następną odważną decyzję.




















































alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka