W muzyce heavy metalowej Szatan był od zawsze jednym z opcjonalnych tematów poruszanych w tekstach. Jednak tylko nieliczni wykonawcy przyznawali się do satanizmu traktując ten temat jako prowokację albo nie bójmy się tego powiedzieć, by sprzedać więcej płyt bo takie motywacje też były. I choć np grupa Slayer traktowała temat Szatana na zasadzie 'bo pasuje do tej muzyki' to byli i tacy co puszczali oko i mówili że to tylko taka ściema (Venom). Zresztą basista i wokalista Slayer Tom Araya uważa siebie za katolika i z całą powagą stwierdza "nic nie jest w stanie zabić Boga w moim sercu". Słuchając płyty Hell Awaits można mieć wrażenie, że i tutaj wkradła się po prostu ściema.
Zresztą w latach 80 ubiegłego stulecia temat Szatana traktowany był na dużym luzie przez tuzy ciężkiego grania, ci artyści bowiem wychowani na rock and rollu mogli pozwolić sobie na taką małą prowokację i jakoś większość ich fanów po wysłuchaniu jednego czy drugiego dzieła Mercyful Fate satanistami się nie stawała. Z czasem pojawiły się jednak zespoły otwarcie deklarujące w wywiadach satanizm i traktujące ze śmiertelną powagą Biblię Szatana, prześcigające się na dodatek w groźnych minach i bluźnierczych lirykach. Wspierały ich hordy infantylnych fanów u których satanizm sprowadzał się do odpowiedniego ubioru i słuchania głośno płyt Mayhem czy Burzum. Było to wejście norweskiego black metalu, nowej mody w której image stawiany był niemal na równi z muzyką.
Brak pomyślunku i zupełne niezrozumienie tematu skutkowało powstaniem dziesiątek, a nawet setek kapel przeznaczonych dla "nie-pozerów" idących w ekstremę. Ta ekstrema miała rzekomo ukazać prawdziwe oblicze satanizmu, brutalnego i bezwzględnego. Tylko że... prawdziwy satanizm (satanizm laveyański) taki akurat nie jest. Prawdziwy satanista woli spokój od hałasu jakkolwiek by to kuriozalnie nie brzmiało. Poznałem w życiu kilku satanistów i kiedy zaczęli oni poważnie traktować swój satanizm przestali słuchać metalu, przerzucając się na ambient (co akurat nie ma większego znaczenia, potrzebowali się najwyraźniej wyciszyć). Ich wewnętrzna przemiana była uderzająca dla mnie, wówczas kompletnego laika, który satanizm kojarzył jedynie z odwróconym krzyżem i rykami Varga Vikernesa, tudzież prowokacyjnym zachowaniem i ewentualnie hedonizmem.
Więc trochę z humorem stwierdzę, że wydaje mi się iż nie jestem dobrym materiałem na satanistę bo wciąż lubię Slayer, a ich tekstów nie traktuję poważnie. Warto może jeszcze dodać, o czym już wspomniałem, że prawdziwy satanizm ma też ujście w hedonizmie. Znany bluesman Robert Johnson na długo przed narodzinami metalu i w ogóle rock and rolla stwierdził, że nie można grać bluesa i być jednocześnie pobożnym. Zaś termin rock and roll... to już sami sprawdźcie. Niezależnie jednak od tego jak zdefiniować Szatana on tam gdzieś zawsze przewijał się w sztuce niby dlaczego miał więc ominąć ciężkie rockowe granie?
Inne tematy w dziale Kultura