Marek Migalski w swojej dzisiejszej notce stawia odważną tezę, iż kretem w PiSie jest sam prezes tej partii, gdyż to właśnie jego wypowiedzi okazują się gwoździem do trumny ugrupowania nie mogącego przebić się przez szklany sufit. Patrząc na wybory prezydenckie sprzed dwóch lat, rzeczywiście można mieć wrażenie, że Kaczyński posiada potencjał by zwyciężać. Tylko poseł Migalski nie wziął pod uwagę okoliczności w jakich przyszło startować w wyborach prezesowi. Jarosław Kaczyński walczył o stanowisko zwolnione w tragicznych okolicznościach przez brata, a wybory odbywały się dwa miesiące po katastrofie smoleńskiej.
Potencjał PiSu jest o wiele mniejszy niż Jarosława Kaczyńskiego w szczególnych okolicznościach, co oznacza, że ugrupowanie mieniące się jedyną znaczącą prawicową partią w Polsce żadnych wyborów już nie wygra. Nie będzie zatem rządzić nawet z koalicjantem, pomijając samodzielne sprawowanie władzy, bo to jest kompletnie nierealne. Zresztą ewentualny koalicjant czyli Solidarna Polska do Sejmu z obecnym poparciem nie wchodzi, a jak zyska więcej punktów to tylko kosztem PiSu. A więc prezes choć o byt polityczny martwić się nie musi, premierem ponownie nie zostanie.
Dlaczego tak jest pisałem wielokrotnie, nie będę analizował tego po raz kolejny, ujmując w skrócie, nie ma więcej niż 30% elektoratu chcącego głosować na PiS. I nie chodzi nawet o to że Kaczyński wygaduje bzdury, a dla jego partii priorytetem są sprawy związane z katastrofą smoleńską. Zwyczajnie ta propozycja ideologiczna (będąca zresztą jedynie wydmuszką, PiS nie jest partią ideową) nie odpowiada większości Polaków. Większość Polaków bowiem chce by było miło i spokojnie, nie chce walczyć i wszczynać rewolucji pod byle pretekstem. Kaczyński gra wyłącznie na niezadowolonych, a niezadowolonych po prostu ubywa w miarę jak Polska dogania zachód i przejmuje tamtejsze standardy. Inna sprawa że zachód sam siebie od jakiegoś czasu degraduje, a rząd w Polsce zadłuża kraj, jednak łatwiej spłacać długi kiedy jest stabilny wzrost gospodarczy. Tego zaś nie zagwarantuje żaden rząd.
Choć bądźmy realistami. Czy PiSowi pomogłaby totalna katastrofa ekonomiczna skoro nie mają oni żadnej sensownej propozycji gospodarczej? Myślę że wtedy ludzie bardziej patrzyliby na lewo, kiedyś SLD wygrywało wybory z 40% poparciem, Ruch Palikota też ma potencjał. Oczywiście Sojusz po zdobyciu władzy nie prowadziłby żadnej lewicowej polityki, ale to jakoś nikomu nie przeszkadzało przez 8 lat kiedy rządzili. Zatem PiS to już tylko fundusz emerytalny Jarosława Kaczyńskiego. I oby ta partia nie była niczym więcej.
Inne tematy w dziale Polityka