We wtorek, 23 stycznia, minęła kolejna - już dziesiąta - rocznica rozbicia się polskiego samolotu CASA pod Mirosławcem w 2008 roku. Zginęło w niej 20 wojskowych, czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Samolotem lecieli z Warszawy uczestnicy konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Ironia losu czy może Znak?
Jak w przypadku większości katastrof na świecie, zwłaszcza katastrof, w których ginie załoga, nasza Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, po zbadaniu katastrofy pod Mirosławcem, orzekła „błąd pilota” jako powód wypadku.
Obserwując powody i skutki tej katastrofy nie można się oprzeć porównaniu katastrofy CASAy z dwa lata późniejszą katastrofą naszego tupolewa przed lądowaniem w Smoleńsku. Niemal identyczne były warunki braku widoczności pasa podczas zejścia oraz skutki zderzenia z ziemią przed progiem pasa, totalne zniszczenie wraku samolotu i prawdopodobnie podobne poszatkowanie ciał ofiar.
Dla mnie najbardziej istotnym w obu katastrofach był podobny brak zainstalowania sprawnego wojskowego systemu nawigacji, który jest używany w samolotach wojskowych NATO.
Od końca lat siedemdziesiątych XX wieku wojska lotnicze i rakietowe NATO posiadają precyzyjnie zeskanowany cały obszar, który wówczas zajmowały państwa Układu Warszawskiego umożliwiający naprowadzanie statków latających z dokładnością do 15 metrów. Słynny polski szpieg - obecnie generał - Marian Zacharski już dawno o tym poinformował.
W naszych wojskowych tupolewach wojskowego systemu nawigacji nie było, Wprawdzie w samolocie CASA, który rozbił się przed progiem pasa lotniska w Mirosławcu był zainstalowany stosowany przez amerykańskie lotnictwo wojskowe system nawigacyjny LN-100G ale nasi piloci nie dostali do niego kluczy deszyfrujących sygnały lokalizacji satelitarnej. Samolot CASA używał CYWILNY system ostrzegania o niebezpiecznym zbliżeniu się do powierzchni ziemi - EGPWS typu Mark V. Niestety bez danych topografii otoczenia lotniska w Mirosławcu ten cywilny system wspomagania nawigacji był bezużyteczny.
Tu-154/M którym 10. kwietnia 2010 leciał Zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, nie miał zainstalowanego systemu wspomagania nawigacji wojskowych samolotów NATO, ale tylko stary cywilny system TAWS/FMS firmy United Avionics, nie wyposażony nawet w dane topograficzne otoczenia smoleńskiego lotniska i nie uaktualniany zgodnie z instrukcją producenta.
Zamiast być precyzyjnie prowadzony przez wojskowy system nawigacji NATO z precyzją 15 metrów, załoga naszego tupolewa była prowadzona z dokładnością do pół mili morskiej i oszukiwana wadliwymi komunikatami TAWS, który według instrukcji producenta powinien był być w warunkach niewczytania aktualnych danych - wyłączony.
Czyżby szefowie naszych sił zbrojnych przed Mirosławcem i Smoleńskiem za mało skutecznie upominali się od naszych sojuszników o zainstalowanie w naszych wojskowych samolotach wojskowego sprawnego systemu nawigacji NATO wraz z aktualnymi kluczami wymaganymi dla deszyfracji? A czy teraz w naszych wszystkich wojskowych statkach latających działają już takie systemy nawigacji jakie używają nasi sojusznicy?
#Tu-154M, #CASA, #Mirosławiec. #Smoleński