Alpejski Alpejski
1371
BLOG

Czy Europa wyciągnęła lekcję z klęsk II wojny światowej?

Alpejski Alpejski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 50
Ostatnie cztery notki poświęciłem na pokazanie wam prawdziwego przebiegu walk o kluczowy dla przełamania linii Maginota, fort Eben Emael. Zrobiłem to z dwóch powodów.

Pierwszy – to pokazanie prawdy o tym zdarzeniu wobec bełkotliwych publikacji w języku polskim i szczególnie fatalnej notki w Wikipedii – choć o zgrozo oznaczonej gwiazdką, jako szczególnie dobra! To jest znak naszych czasów, że bełkot i fałszywe informacje oznaczane są „gwiazdkami” – pomyślałem i z tego wziął się cały cykl notek o Eben Emael.

Drugi powód jest znacznie ważniejszy – uważam, że historia zdobycia tego fortu, jest swoistym lustrem obecnej kondycji naszej Europy, jako wspólnoty. Ale ta kondycja – moim zdaniem - sięga naszych najmniejszych grup społecznych, zarówno na poziomie pracy zawodowej jak i tych wielkich spraw międzynarodowych.

Każdy, kto tę historię przeczytał, miał zapewne podobne skojarzenia, o czym świadczyły też komentarze pod notką.
„Najpotężniejszy” fort – jak nazywano Eben Emael – skapitulował 11 maja 1940 roku o godzinie 11:30. Skapitulował po ataku 70 doskonale wyszkolonych żołnierzy. Jego załoga liczyła w momencie ataku ponad dziesięciokrotnie więcej ludzi, dobrze chronionych betonowymi i pancernymi „tarczami”. Mimo to po zaledwie 30 godzinach i pięciu minutach od wylądowania agresorów złożył broń…
Przez lata obowiązywała wersja wydarzeń przedstawiana przez żołnierzy Wermachtu w pamiętnikach i wspomnieniach. Oni często nie wiedzieli, że broń, której użyli przeciw fortowi, w przypadku głównych celów zupełnie zawiodła. Nie przebiła pancerza żadnego z najważniejszych celów! Co, ciekawe Belgowie też nie śpieszyli się z poprawianiem tych „nieścisłości”, wersja o nowej broni, przed którą skapitulował największy fort była wygodna.

Ja widzę to inaczej.

Historia Eben Emael, uczy nas jednego, że zwycięża zawsze w pierwszej kolejności wola walki. Bez tego ducha i tej woli najnowocześniejsza broń jest bezwartościowa.

Rozmawiałem z ludźmi znającymi dowódcę fortu Jottrand’a. Jego losy są podwójnie tragiczne. Toczony wyrzutami sumienia popełnił samobójstwo parę lat po wojnie. Ocalił życie kapitulując w walce, ale też skapitulował przed samym życiem. Tragiczna postać, której los może nam jednak wiele powiedzieć o tym, czy warto bronić wartości, ojczyzny, kultury…

Zauważcie, że w tej historii początek niemieckiej akcji zapowiada klęskę. Tracą szybowiec z dowódcą, potem szybowiec przeznaczony do zniszczenia głównego celu, jakim była kopuła dział 120 mm… Zawodzą największe ładunki wybuchowe… A jednak tę walkę wygrywają, bo wykorzystują złudne poczucie bezpieczeństwa obrońców, jako swój największy atut.

To poczucie całkowitego bezpieczeństwa paraliżuje wśród większości obrońców odwagę zaryzykowania własnym życiem. W miarę jak padają kolejne wylatujące w powietrze zapory i pancerze, zdolność do walki załogi fortu spada niemal do zera. Nie są w stanie nawet rozpoznać sił przeciwnika, wolą zadowolić się przerażającymi spekulacjami, dodatkowo napędzającymi spiralę strachu.
Czy dziś Europa nie postępuje podobnie? Czy dziś nie wmawia się nam, że mamy zapewnione bezpieczeństwo? Wszak jedyne, na co się zdobywamy to odpalenie samosterujących pocisków, aby zademonstrować „nasze zdecydowanie”. Zdecydowanie? Koń by się uśmiał…

Prasa zachodnia raz po raz informuje o wspaniałych broniach Putina, przed którymi tylko wywiesić białą flagę… To plotka i dezinformacja, to całkowity chaos decyzyjny – jak w przypadku bezmyślnego otwarcia granic.

W tanich horrorach, aby podtrzymać akcję filmu ich bohaterowie często muszą bezmyślnie włazić potworowi w paszczę. Bezmyślnie? Nie do końca, są ludzie, którzy własny nieustanny strach i nijakość, postanawiają przezwyciężyć w najmniej dogodnym momencie. Nie walczą wtedy, kiedy powinni, ale też nie mają instynktu samozachowawczego, kiedy potrzeba wycofać się i zmienić taktykę, aby przeżyć i zwyciężyć.

To, co jednak czyni nas najbardziej bezbronnymi to skłócenie i niemożność wzajemnej komunikacji. Brak współpracy… Taką grupą można „dowodzić” bezmyślnie i nieodpowiedzialnie.

No i ostatnia refleksja – czy w Brukseli mogą zrozumieć mentalność Polaków, którzy bronili Helu przez miesiąc, a Westerplatte przez wiele dni? Czy potrafią zobaczyć własną groteskowość, kiedy przechwalają się własną mocą?


Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka