Alur24 Alur24
48
BLOG

SMOLEŃSK 2010 – Dziwne zmiany

Alur24 Alur24 Polityka Obserwuj notkę 3
Zanim przejdę do następnego „smoleńskiego stereotypu” wypada mi dokończyć wątek poruszony w poprzedniej notce.

W  poprzedniej notce m.in. przypomniałem, że najważniejszy „zawiadowca” rosyjskiej przestrzeni powietrznej, czyli moskiewskie Centrum Kontroli Lotów w ogóle nie ostrzegło załogi Tu-154 o mgle w Smoleńsku. A w mojej ocenie to zaniechanie nie było przypadkowe.

Najpierw przypomnijmy, że w 2010 roku Putinowi bardzo zależało, aby Prezydent L. Kaczyński nie brał udziału w rocznicowych obchodach tej zbrodni. A nie chodziło mu tylko o rosyjskie uroczystości w dniu 7 kwietnia, bo tu, jako ich organizator, miał formalne prawo do dobierania sobie zaproszonych gości, ale by polski Prezydent w ogóle nie pojawił się w Katyniu. I już 20 października 2009 r. wiceminister SZ Rosji W. Titow przekazał Podsekretarzowi Stanu polskiego MSZ  A. Kremerowi (w rządzie D. Tuska), cytuję: „Strona rosyjska szczególnie obawia się ‘polityczno-historycznego szumu’, który z okazji ceremonii upamiętniania zbrodni katyńskiej mógłby wywołać np. obecny prezydent RP, przez co Rosja mogłaby być pokazana w złym świetle, czy zgoła zostać upokorzona”.

Potem jeszcze 8 grudnia 2009 r. ambasador Rosji W. Grinin spotkał się z prezydenckim Ministrem M. Handzlikiem i sondował go, czy Prezydent L. Kaczyński też się wybiera do Katynia. Handzlik odpowiedział, że oczywiście tak.

I kiedy 19 stycznia 2010 r. polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (a nie była to instytucja „prezydencka”, ale „rządowa”, konkretnie podlegająca MSZ i min. R. Sikorskiemu) ustaliła termin katyńskich uroczystości na 10 kwietnia, a 25 stycznia poprzez Grinina usiłowała zaprosić na nie Putina – ten odpowiedział, że 10 kwietnia „nie ma czasu”.

Za to Putin już 3 lutego zaproponował inny termin tych uroczystości – 7 kwietnia i że zorganizuje je strona rosyjska. I zaprosił na nie Premiera D. Tuska, a „nasz” Premier to zaproszenie przyjął, nie bacząc, że godzi ono w polskie uroczystości i w polską rację stanu.
Tak zaś to zaproszenie uzasadnił rosyjski portal Russian BBC 7 kwietnia 2010 r. (tuż przed uroczystością), że Tusk wykazuje się (tłum. z j. ros.): „bardziej elastycznym podejściem do stosunków z Rosją”.

Rzeczywiście, Premier D. Tusk udzielonego mu wyróżnienia nie zawiódł. Bo już nazajutrz Rossijskaja Gazieta doniosła z dumą, że na wczorajszych uroczystościach w Katyniu Tusk obiecał Wicepremierowi FR - I. Sieczinowi zakup rosyjskiego gazu do 2037 roku i prawo do jego tranzytu przez Polskę do 2045 roku.

Mimo takiego „przewekslowania się” Tuska z Putinem z 10-go na 7-my kwietnia – polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie zrezygnowała z uroczystości 10 kwietnia. Nie mogła zrezygnować tym bardziej, że Putin przekazał, że na jego uroczystościach nie życzy sobie również udziału… polskich Rodzin Katyńskich!   A choć później Putin co do Rodzin ustąpił – to po ogłoszeniu terminu 10 kwietnia było już za późno, aby z tych uroczystości zrezygnować.

Tak w największym skrócie wyglądało polityczne podłoże uroczystości w dniu 10 kwietnia. Musiałem je przedstawić, gdyż to może tłumaczyć dziwne zmiany w zachowaniu się Rosjan, gdy samolot z Prezydentem leciał do Smoleńska. A ci, którzy podane wyżej a ściśle udokumentowane fakty chcieliby podważać – niech sobie przypomną, jak swego czasu sami gardłowali, że „Prezydenta do Katynia nikt nie zapraszał” (co zresztą jest nieprawdą, gdyż do przewodniczenia polskim uroczystościom w Katyniu oficjalnie go zaprosił Podsekretarz Stanu – Min. A. Kremer z MSZ). I niech się zastanowią, czy oni sami, by odwiedzić groby swych bliskich, muszą występować o zgodę zarządcy cmentarza.

Więc wreszcie mamy 10 kwietnia i polski samolot z Prezydentem leci do Smoleńska. Tam zaś pojawia się mgła o nieprognozowanym nasileniu, co początkowo niepokoi również obecnego tam płka Krasnokutskiego, który dzwoni „wyżej” z propozycją, by polski Tu-154 przekierowano do Moskwy-Wnukowa. Po czym wyszedł z „wieży” na teren lotniska.
Wtedy telefonicznie poszukuje go gen. Benedyktow z Moskwy. Ale Benedyktow z legalnym Kierownikiem Lotniska – ppłk. P. Plusninem rozmowy nie przyjął, więc możliwe, że krążącego po lotnisku Krasnokutskiego złapał na komórkę. A gdy Krasnokutski wraca, to powstrzymuje Kierownika Lotniska – ppłka P. Plusnina od dalszych starań o przekierowanie polskiego samolotu na inne lotnisko: „Pasza, doprowadzasz do stu metrów. Sto metrów. Bez dyskusji, kurde…”.

Zagadkowo się też zmieniło zachowanie się moskiewskiego CKL. Choć 10 minut wcześniej za pośrednictwem mińskiego CKL starało się uprzedzić załogę Tu-154 o złej pogodzie w Smoleńsku, to gdy później już samo przejmuje samolot, to o mgle już nie tylko nie daje jej żadnej wzmianki, ale zleca jej dalsze zniżanie się w kierunku Smoleńska.

Jak napisałem wcześniej – nie jestem wyznawcą ani CFIT-a, ani zamachu. Ale próba wykorzystania mgły w celu wywołania choćby tylko medialnego skandalu i przykrycia polskich uroczystości katyńskich przez oskarżenie naszego Tu-154 o „zamiar lądowania w niedozwolonych warunkach” – jest bardzo prawdopodobna.

Zaś do dodatkowego i podkreślam; nieprognozowanego pogorszenia warunków wcale nie było trzeba „sztucznej mgły”, ani „chmury helowej”. Wystarczy zauważyć potwierdzone w raporcie Millera wypalanie w tym czasie okolicznych nieużytków, że mgła napływała falami i że miejsce katastrofy zabezpieczała stacjonująca w Smoleńsku jednostka specnazu „Merkurij”. A wtedy do pogorzelisk z nawietrznej strony lotniska wystarczyłoby dorzucić kilka świec dymnych, by w upatrzonym czasie warunki znacząco pogorszyć.

Co faktycznie nastąpiło już na kręgu, między trzecim a czwartym zakrętem. I gdy kontroler z odległego o 10 km lotniska Smoleńsk-Południowy zgłosił, że u niego widzialność już się poprawia, z 200-tu na 600 metrów (a mgła napływała z południowego wschodu), to pół minuty później (cztery minuty przed katastrofą), pilot Jaka-40 nagle ostrzegł: „Arek, teraz widać dwieście”. Co Kpt. Protasiuk pokwitował: „Dzięki”.

A po kolejnych kilkunastu sekundach Krasnokutski zameldował „Olegowi Nikołajewiczowi” (prawdopodobnie swemu bezpośredniemu zwierzchnikowi – gen. O. N. Sypko): „Widzialność dwieście metrów, o, nawet mniej, o, na tym kursie nawet sto pięćdziesiąt. No, zupełnie siadła, i pogarsza się, i pogarsza, i pogarsza”.

(W tym miejscu usunąłem moje błędne stwierdzenie, jakoby pilot Jaka-40 w.w. komunikat nadał na innym kanale, niż kanał lotniska - Alur24)

Mych ew. komentatorów informuję, że ich liczniki zeruję i że zdejmuję jedynego udzielonego poprzednio bana. Ale zasady pozostają i będę je nadal egzekwował.

Alur24
O mnie Alur24

Wzorem innych piszących CV - też się urodziłem. Ale na tym nie poprzestałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka