Polacy mają dziś powody do dumy, ale nie dowiedzą się o tym, ani z TVN, ani z Wyborczej.

Polska szybko wyrasta na czołową potęgę militarną w Europie kontynentalnej, co przesuwa układ sił na kontynencie z Zachodu na Wschód, oraz sprawia, że Warszawa staje się coraz bardziej asertywna politycznie - pisze  brytyjski dziennik „Daily Express”. Ocenia, że Polska jest niemal lustrzanym odbiciem Japonii, konserwatywnej demokracji w Azji, która też stoi w obliczu postrzeganego zagrożenia, w tym przypadku ze strony Chin, a oba państwa w podobny sposób odkrywają asertywność w kwestiach obronności.

Niebawem Polska będzie mogła pochwalić się największą w Europie, poza Rosją, armią będącą w gotowości bojowej i największą w Europie flotą śmigłowców wojskowych, a już teraz ma więcej czołgów i haubic niż Niemcy — dodaje „Daily Express”.   Wyjaśnia, że aby wzmocnić swój arsenał wojskowy, Polska kupuje broń z Korei Południowej, która prowadzi podobną politykę jak Japonia, oraz ze Stanów Zjednoczonych, które „są pod coraz większym wrażeniem tego, że Polska robi to, czego inni w Europie często odmawiali: bierze na siebie większy ciężar własnego bezpieczeństwa”.

Zauważa, że choć obecnie Polska polega na imporcie broni, to - biorąc pod uwagę, że staje się ona czołową potęgą przemysłową na kontynencie - w przyszłości może być w stanie produkować większość swojego sprzętu wojskowego również w kraju. Trudno się dziwić, że Polska w mniejszym stopniu zwraca się ku innym państwom członkowskim UE, a kraje Europy Zachodniej być może płacą cenę za ciągłe kłótnie z Polską dotyczące rzekomego braku praworządności. Dodaje, że Polska zawstydza wszystkie pomysły stworzenia w przyszłości unijnej armii. Przekonuje też, że Wielka Brytania powinna wyciągnąć wnioski ze zmieniającego się układu sił. Polska szybko staje się ważnym graczem obronnym, gospodarczym i politycznym w Europie. Wielka Brytania powinna zwrócić uwagę na ten szybko zmieniający się krajobraz w Europie: na kontynencie pojawia się nowa potęga — podsumowuje gazeta.

Wyobrażacie sobie żeby coś takiego przeszło przez gardła/pióra funkcjonariuszom dwóch wymienionych w tytule mediów, które same siebie nazywają na wyrost niezależnymi? Można sobie zadać tylko pytanie od czego ta niezależność? Od prawdy, od polskiej racji stanu, czy może od zwykłej przyzwoitości? Z niezależnym dziennikarstwem na pewno od dawna nie ma to nic wspólnego.