Od wczoraj w TVP trwa edukacja Polaków w zakresie gramatycznych podstaw nazewnictwa obozów zagłady z czasów II WŚ.
Do niedawna w Polsce, ale i w całym cywilizowanym świecie, powszechna i nie kwestionowana przez nikogo była wiedza, że w trakcie IIWŚ obozy zagłady na terenie Europy zakładali Niemcy i Niemcy w tych obozach realizowali zaplanowane ludobójstwo. Krótko mówiąc powszechna była wiedza, że były to niemieckie obozy zagłady. Od jakiegoś czasu wiedza ta była uszczegóławiana w ten sposób, że niemieckie obozy zagłady zaczęto nazywać niemieckimi nazistowskimi obozami zagłady. Jednak od kilku lat w obiegu medialnym Europy, Rosji, USA i Izraela obozy te coraz częściej zaczęły być nazywane polskimi obozami zagłady. Zaczęło to, co zrozumiałe, budzić coraz większą konfuzję i poirytowanie Polaków, ale i ostatnio także władz państwa polskiego.
W związku z tym, jak obserwuję, wszczęto wobec Polaków postępowanie edukacyjne, mające za cel wyjaśnić słabym lingwistycznie tubylcom, że polskie obozy zagłady to tylko gramatyka języka, nic więcej.
Słucham tak tych przedstawicieli żmijowego plemienia i patrzę na te ich załgane mordy, wczoraj Blumsztajn dzisiaj Wajs, i zastanawiam się, czy oni naprawdę nie rozumieją skąd bierze się antysemityzm na tym świecie?
No bo co się niby stało, że niemieckie obozy zagłady nagle w mowie piśmie, bo przecież nie w rzeczywistości, stały się polskimi obozami zagłady? Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest, że kilka lat temu jednocześnie w Europie, USA, Rosji i Izraelu nastąpiła rewolucja w gramatyce urzędowych języków tych państw. Tak było przyjacielu Polaków ambasadorze Wajs? Tak było rabini Sierakowski i Blumsztajn?
Piszę jak mnie mdli.
Inne tematy w dziale Kultura
