Wydaje się to co najmniej dziwne. Przecież w nauce ugruntował się już pogląd, że człowiek, w tym jego preferencje seksualne, są zdeterminowane przez jego kod genetyczny. Przyjęto jako pewnik, że osoby QWERTY nie mają wpływu swoje preferencje seksualne. Zatem wydaje się, że w sytuacji, gdy preferencje seksualne stały się jednym z najważniejszych tematów debaty publicznej, a także zostały uznane wśród ludzi na pewnym poziomie, za jedno z głównych kryteriów oceny jakości człowieka, poszukiwanie genu czy genów, kształtujących te preferencje, powinno być absolutnie priorytetowym celem badań nad genomem człowieka. A tak przecież nie jest. Mało tego, nikt publicznie nie ośmielił się nawet zaproponować programu takich badań. Czyżby chodziło o to, że ewentualne zidentyfikowanie takiego genu czy genów, spowodowałoby nacisk na poszerzenie zakresu badań prenatalnych?
Tak tylko pytam, jak jest?