Na dawnej herbacianej drodze
Na dawnej herbacianej drodze
zhongguo zhongguo
562
BLOG

DREWNIANE MIASTECZKO

zhongguo zhongguo Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

Jeszcze unosi się stukot kopyt końskich po kamiennym bruku.

Shaxi odgrywało ważna rolę na skrzyżowaniu dróg karawannego herbacianego szlaku. Mieścina leży u podnóża Himalajów, między Dali i Lijiang. Tysiąc lat temu miejsce było dominującym węzłem między Tybetem i południowo-zachodnimi Chinami, łączyło Yunnan z innymi regionami Chin, z Birmą i z Laosem. W zamian za herbaciane liście wymieniano smukłe i zwinne tybetańskie konie. Konie miały służyć w armii dynastii Song w obliczu inwazji z północy.

W 1074 roku utworzona „Agencja Herbaty” wytyczyła wysokości stawek wymiennych, za jednego konia otrzymać można było 60 kg sprasowanej herbaty. Wówczas Shaxi stało się ośrodkiem handlowym. W XIII wieku Chiny wymieniły ponad milion kg herbaty na 24 000 koni. Od VII wieku przez drogi Shaxi przewijały się również karawany z leczniczymi ziołami i solą.

Wkrótce po przejęciu władzy przez Mao Zedong’a w 1949 roku herbaciana droga przestała już być szlakiem handlowym. Zniknęły karawany będące piękną sceną spotkań etnicznej, językowej i kulturowej wymiany. Nastąpiła redystrybucja bogatych gruntów ziemskich biednym wieśniakom.


Dzisiaj gdy odwiedzam to miejsce odczuwam niemalże dawną swojską atmosferę.

Brukowane stare uliczki z pewnością nic się nie zmieniły, drewniane domy zamieszkane przez ludność tybetańską, naród Bai i Yi są urocze. W 2001 roku UNESCO zaliczyło Shaxi do setki najbardziej zagrożonych zabytków światowych i podjęło niezbędne środki do ochrony dziedzictwa kulturowego i architektonicznego. Imponująco jest tutaj, czyste powietrze, nie ma lotniska i samochodowych korków, tylko ciche i bez turystów brukowane uliczki. Na jak długo?

W Shaxi prawie wszystkie uliczki zbiegają się w samym sercu miasteczka. Nowoczesność zatrzymała się przed bramą wejściową:

    image 

Przy głównym placu będącym miejscem spotkań dwa posągi bóstw groźnie strzegą świątyni buddyjskiej Xiangjiao Si pochodzącej z epoki Ming (XIV-XVII wiek). Świątynia zniszczona podczas Rewolucji Kulturalnej, długo zamknięta z powodu braku środków do restauracji, od niedawna dopiero udostępniona wiernym.

                                                                       image

To właśnie na tym placu naonczas zbierali się sprzedawcy i kupcy na targu. I tak jest i dzisiaj, każdy piątek jest dniem targowym. Sprzedający i kupujący  przybywają tutaj z pobliskich wiosek, paradując w swych  ubraniach typowych dla każdej z mniejszości narodowych.

Przechadzamy się w obecności ostatnich promieni słonecznych tego roku. O tej porze dnia kilka sklepików jest jeszcze otwartych, rzeźbiarz drąży dłutem swe dzieła, u fryzjera schnie w powiewie wiatru kilka ręczników, turysta-fotograf bawi się swym aparatem,  my rozglądamy się za miejscem na odpoczynek po długiej włóczędze.

Usadowieni w małej knajpce degustujemy specyfiki lokalnej kuchni, wszystkie smakołyki przygotowane są na bazie grzybów, które przypominają nasze prawdziwki. Z pełnym żołądkiem  plac wydaje się zupełnie odmienny:

     image

Noc zapada tutaj wcześnie i dzień również wstaje wcześnie. Czas udać sie do naszego przytulnego gniazdka, mieszkamy w tradycyjnym drewnianym domu rodziny Bai.

                                                        image

   Nasz pokój jest nowy, chyba jeszcze w nim nikt nie mieszkał. Jest przytulny, tylko w nocy odczuwamy straszliwe zimno, temperatura gwałtownie spada. W łazience prysznic z gorącą wodą zastępuje brakujące ogrzewanie. Szybko trzeba wskoczyć do łóżka, sen jakoś długo nie przychodzi.

    

                                     image

Nazajutrz postanawiamy wyruszyć w rozległe okolice z zamiarem spotkania ciekawych ludzi.

Wioska zwie się Changcun, barwnie tutaj i cicho. Zapach siana i wiejskich zagród unosi się naokoło. Praca w polu opustoszyła wiele gospodarstw, gdzieniegdzie tylko spotykamy gromadki bawiących się dzieci, które spłoszone na nasz widok uciekają do domów. Na krańcu wsi, na wzgórzu stoi samotnie świątynia.

Zaglądamy do niej.

                                                 

      image


Obok, z prawej strony dobiegają nas męskie głosy, udajemy się w ich kierunku. Czterech staruszków sobie gaworzy, popijajac herbatę słucha tranzystorowego radia. Zaproszeni jesteśmy do ich wybornego towarzystwa. Wszyscy pochodzą z tej małej wioski i są z narodu Bai.


  image

  Są bardzo mili. Tylko jeden z nich, drugi z prawej, potrafi mówić po chińsku. To właśnie z jego inicjatywy i dzięki wpływom syna mieszkańcy wsi wznieśli tę świątynię. Zostajemy życzliwie oprowadzeni po włościach i dokładnie poinformowani o wieku i o stanie zdrowia każdego z naszych gospodarzy. Właściwie nic im nie dolega, zdrowie jako tako dopisuje, oby tak dalej było.

W powrotnej drodze przechodzimy koło szkoły. Niestety jest zamknięta, akurat trafiamy na kilka dni szkolnego odpoczynku. Chcielibyśmy ją zwiedzić, ale nikt we wsi nie może nas poinformować w jaki sposób jest to możliwe. Przez zamkniętą bramę widać wizerunki kilku znanych osobistości, wśród znajomych twarzy jest nasza rodaczka Maria Skłodowska-Curie.

Po złodziejsku przez parkan aparat fotografuje jej wcielenie.


image

 

Dodam, że portret naszej wielkiej rodaczki znajduje się na fasadach wielu chińskich szkół. Nauczyciele dają ją jako przykład do naśladowania dzieciom chińskim.

Jest słonecznie, wracamy do Shaxi na ostatnią kolację przed dalszą jutrzejszą długą drogą.

Z żalem żegnamy drewniane miasteczko.

Jeśli kiedyś znajdziecie się w Yunnan’ie koniecznie zajrzyjcie do Shaxi, a nie pożałujecie!

Następnym etapem naszej drogi będzie zielona i zaciszna dolina, otoczona górami, do niedawna bardzo trudno dostępna cudzoziemcom. Na drogach naszych podróży spotykamy wielu ciekawych ludzi. Dziwnie to odczucie nawet nieznajomi stają się bliscy.

  Rano czekając na mikrobus, którym najpierw mamy dojechać do Jianchuan, a potem drugim dalekobieżnym dotrzec do mitycznej krainy Shangri-la, spotykamy młodą osobę o imieniu Amelia. Od 10 miesięcy samotnie podróżuje po Azji. Z Indii przyjechała do południowych Chin. Potem będzie się przemieszczać w stronę Władywostoku by pociągiem wrócić do Paryża. Jakoś przypadła nam do gustu...

 

Zobacz galerię zdjęć:

widok na miasteczko
widok na miasteczko
zhongguo
O mnie zhongguo

CHINY - to moja pasja i powołanie. KRAJ, w którym jest najwięcej ludzi do polubienia. JĘZYK, HISTORIA, KULTURA, TRADYCJA ... wszystko mnie interesuje. Wśród moich podróży po Chinach losy wiodą mnie tam gdzie jest zawsze coś do odkrycia </&lt NAGRODA ''za systematyczną prezentację kultury chińskiej i budowanie mostów pomiędzy narodem chińskim i polskim'' (2012 rok)"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości