#Katastrofa smoleńska
Uchybienia proceduralne uczelni wobec wykładowcy przy prowadzeniu postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego mogą naruszać jego dobra osobiste. Jeśli jednak wcześniej dopuścił się on ewidentnego i poważnego naruszenia zasad etyki nauczyciela akademickiego, jego powództwo jest nadużyciem prawa.
Powyższy cytat to fragment z sentencji wyroku sądu w sprawie oszusta (profesora Jacka Rońdy) eksperta ZP (Zespołu Parlamentarnego ds Wyjaśniania Katastrofy Smoleńskiej). Gdyby ktoś nie pamiętał, to tenże oszust dopuścił się do świadomego kłamstwa i manipulacji w debacie telewizyjnej z profesorem Artymowiczem. Wymachiwał jakimś papierem twierdząc, że to dokument poświadczający, że samolot Tu-154 nie schodził na wysokość poniżej 100 metrów. Pewnie uszłoby mu to na sucho, gdyby wzorem innych członków i ekspertów ZP, szedł w zaparte, bo wtedy można zasłaniać się działaniem w dobrej wierze. Tenże oszust przyznał się jednak do swojego, jak on to nazwał "blefu" w wywiadzie na antenie u przewielebnego ojca dyrektora. Tym samym przyznał się do świadomego oszustwa.
Rektor uczelni w związku z haniebnym zachowaniem profesora zawiesił go w prawach nauczyciela akademickiego. Tenże oszust odwołał się od decyzji rektora do sądu, bynajmniej nie ze względu na zasadność kary, lecz uchybienia proceduralne. Batalia sądowa trwała 6 lat. W pierwszej instancji wygrał oszust. W drugiej uczelnia. Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok drugiej instancji.