Anubis178 Anubis178
194
BLOG

kilka słów o wyborach na prowincji

Anubis178 Anubis178 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Na stronie lokalnej gazety pojawił się tekst, który wśród lokalnych bonzów wywołał falę niezadowolenia. Może dlatego, że opisuje jak ta "demokracja" faktycznie wygląda na prowincji?


Radni, czy nieme maszynki do głosowania?

 
Obojętnie czy interesujemy się lokalna polityką, czy też nie, jest tak, że za trzy dni zadecydujemy, lub inni zadecydują za nas (jak do wyborów nie pójdziemy), kto i jak przez kolejne 5 lat będzie rządził niemal wszystkim, co nas otacza: drogami, chodnikami, szkołami, podatkami, rozrywką, a także miejscami pracy i kierunkami rozwoju.
Nawet jeżeli nie interesujemy się polityką i samorządem,to na pewno chcielibyśmy, aby było lepiej, a nie gorzej. Nie ma wśród nas osób, które nie korzystają z tego, co robi lokalny samorząd. Praktycznie codziennie zderzamy się z owocami pracy radnych gminnych lub powiatowych. Od jakości i skuteczności ich pracy zależy to, jak nam się w danej wsi, mieście czy gminie żyje.
Dlaczego o tym piszę? A no dlatego, że chcę zwrócić uwagę, jak ważne są to wybory. Mamy ten przywilej i szczęście, że możemy wybierać. Nasi ojcowie i dziadkowie często takiego wyboru nie mieli. Pradziadowie o jakąkolwiek wolność musieli walczyć, często przelewając własną krew. Czy nie warto podziękować im za to choćby tą krótką chwilą wyborczego aktu...?
 
Kogo i po co wybieramy?
Formalnie 21 października w naszym powiecie wybieramy radnych do sejmiku wojewódzkiego, wójtów, burmistrzów i radnych do rad gminnych i rady powiatu. Nie rozwinę tematu sejmiku, bo to większe i bardziej złożone ciało samorządowe. Skupię się na wójtach, burmistrzach i radnych gminnych. Po co są, kim są i co robią, a raczej, niestety, czego nie robią.
Od pewnego czasu, a dokładniej od ostatnich kilku lat, zauważyć można, że w społeczeństwie wytworzył się pewien wypaczony obraz burmistrza. Przez wielu jest on traktowany jako ktoś strasznie ważny, by nie powiedzieć PAN, niekiedy hołubiony niczym jakiś król lub królowa. Ma się wrażenie, że ludzie są bliscy nieomal bicia takiej osobie pokłonów. Widać to na imprezach plenerowych, czyta się je w komentarzach w internecie, na różnych portalach społecznościowych. Taka postawa obywateli sprawia, że niektórzy wójtowie czy burmistrzowie zaczęli czuć się jako ludzie wielcy, ponadprzeciętni, wszechwiedzący. Uwierzyli, że są Panami przez duże P. Mało tego, nieoddawanie szacunku takiej osobie przez jakiegoś obywatela lub, nie daj Boże, krytykowanie jej zaczyna być przez innych mieszkańców negatywnie przyjmowane: „Jak można negować to, co powiedział burmistrz”? Czy przypadkiem świat nie stanął na głowie? Tak, to nie herezja.
Zapomnieliśmy o tym, że to my jesteśmy szefami gmin. Przecież to my, obywatele wybieramy przy urnie burmistrza, który w naszym interesie ma załatwiać sprawy, które są dla nas, mieszkańców, ważne. Mówiąc prosto, wójt czy burmistrz jest naszym pracownikiem, którego sobie wybieramy do pracy. To my tu jesteśmy szefami, to za nasze pieniądze pracuje i to dla nas ma wypełniać obowiązki, jakie mu powierzyli ustawodawca i obywatele. A radni? Radni to w pewnym sensie kierownicy -  „brygadziści”, których też sobie wybieramy. Bo przecież trudno byśmy, jako obywatele, w liczbie kilku lub kilkunastu tysięcy osób przychodzili do burmistrza i mówili mu, co ma dla naszej gminy teraz robić. Wybieramy więc sobie pośredników (radnych), którzy w naszym, obywateli  imieniu, będą mówili wójtowi i burmistrzowi, co i jak ma robić.
Trzeba powiedzieć, że większość z nas nie wie o tym, że ważniejsza od wójta czy burmistrza jest rada gminy. To radni i jej przewodniczący wyznaczają burmistrzowi (wójtowi) zadania, burmistrza kontrolują i rozliczają. To oni decydują, co trzeba zrobić, a wójt lub burmistrz, jako nasz pracownik, ma to robić. A że pracy jest dużo, to i wynagrodzenie przyznajemy mu spore, bo jest to zawsze kilkanaście tysięcy brutto. Taka jest prawda, taka powinna być rzeczywistość. A jak jest? Niestety, w wielu gminach rzecz została odwrócona do góry nogami. 
O ile sam wójt czy burmistrz potrafi często zadbać, by zrobić dobre wrażenie na wyborcach, o tyle efekty jego pracy mogą pozostawiać wiele do życzenia. Często są to działania na pokaz, pod publikę (czytaj pod wyborcę). Celem takiej osoby nie jest rozwój gminy, lecz wygranie kolejnych wyborów.
Hola, hola - powiecie! Przecież jest rada, która patrzy burmistrzowi na ręce i go kontroluje. No właśnie, jest, czy jej nie ma...? Często rada jest, ale jak by jej nie było. Co to znaczy?
Z perspektywy lat, od kiedy opisujemy lokalne życie samorządowe widzę, jak bardzo radni (organ uchwałodawczy) nie potrafią wypełnić powierzonego im przez obywateli zadania, jakim jest wyznaczanie kierunku pracy burmistrza czy wójta (organu wykonawczego).
Niestety, wójtowie lub burmistrzowie potrafią sobie podporządkować radnych, robiąc z nich bezrefleksyjne maszynki do głosowania. Przez to my obywatele, zamiast mieć naszych „brygadzistów i kierowników”, którzy wyznaczać będą burmistrzowi ważne i potrzebne dla obywateli zadania, nie mamy nikogo, kto by odważnie chciał zabiegać o sprawy najważniejsze.
Opanowana, zdominowana, by nie powiedzieć kupiona przez wójta lub burmistrza rada, wykonuje nie to, co jest ważne dla obywateli, ale to, czego chce burmistrz, który zamiast być pracownikiem wyborców, nie mając kontroli radnych, staje się z czasem nieomylnym królem lub królową.
Ktoś powie, jak burmistrz może opanować radę...? Wystarczy, że da pracę (może komuś z rodziny), obieca radnemu, że dla jego wioski coś więcej zrobi, da ważniejszą funkcję albo wejdzie w układy biznesowe (np. zleceając różne prace). Zresztą metod podporządkowywania sobie radnych jest wiele.
Dlatego śmieszne i jakże przewrotne są hasła używane w kampanii wyborczej, kiedy wójt lub burmistrz głosi, że z ekipą jego radnych może wszystko. Owszem, burmistrz może zrobić wszystko, co zechce, ale to znaczy tylko tyle, że może zrobić to, co sam chce, a nie, że to jest dobre dla gminy.
Na potwierdzenie moich słów sami odpowiedzmy sobie na pytanie: Czy więcej dla gminy i obywateli zrobi taki włodarz, który będzie miał radę, która dyskutuje, proponuje, wybiera najlepsze rozwiązania, zleca je burmistrzowi i go z tego rozlicza, czy taki wójt, który sam sobie wyznaczy cel, a rada bez słowa sprzeciwu przyjmie wszystko, co powie „szef”?
Nie ulegajmy ułudzie i potocznej opinii, że nasi wójtowie i burmistrzowie są najlepsi na świecie i tak wszechwiedzący, że nie trzeba im na nic zwracać uwagi i nic podpowiadać. Że są nieomylni i czyści jak żona Cezara. Nie są wszechwiedzący, a najwyżej są przeciętni. Niech o tym świadczą rankingi naszych samorządów i porównanie do innych gmin podobnej wielkości. Jak wnikliwie się temu przyjrzymy, to zobaczymy, że nie jest różowo, by nie powiedzieć, że jest najwyżej przeciętnie. Co ważne, jako samorządowcy często się mylą i w swych działaniach błądzą lub mają złe propozycje. Właśnie w tym miejscu potrzebni są niezależni, wnikliwi i odważni radni, by w takich momentach reagować i wykazywać błędy, albo przynajmniej proponować lepsze rozwiązania i kierunki.
 
Coraz więcej „niepełnosprawnych” radnych
Kiedy opisujemy pracę w niektórych radach zauważamy, że wśród radnych spora część to osoby niepełnosprawne. Niepełnosprawność ta polega na tym, że są to osoby nieme. Wprawdzie słyszą, ale nie mówią. Zawsze milczą, zarówno na komisjach, jak i sesjach. To jest oczywiście przenośnia, gdyż osoby te w rzeczywistości czasami mówią (na przykład „dzień doby”, albo „do widzenia”), tylko nigdy nie mają nic do powiedzenia jako radni. Pytam się zatem: co takiego wnoszą do pracy rady? Czyżby nie było spraw i tematów, które by w imieniu swoich mieszkańców należało poruszyć? Myślę, że w znacznej części są to osoby zupełnie podporządkowane burmistrzowi czy wójtowi. Nie zadawać pytań, milczeć i tylko głosować, tak jak chce tego szef... Smutna, ale jakże częsta rzeczywistość.
Marzy mi się i życzę nam wszystkim, byśmy wybrali wójtów i burmistrzów, którzy nie będą królami i królowymi, tylko pracownikami na etacie u wyborców. Życzę też, by w radzie nie mieli poddanych maszynek do głosowania, tylko radnych, którzy w naszym imieniu będą mówić, wyznaczać kierunki, sprawdzać czy burmistrz dobrze pracuje, podpowiadać, wytykać błędy i tak, jak w przypadku wójta, służyć tym, którzy ich wybrali. 
Na koniec nawiązanie do argumentu, który często się pojawia. Brzmi on: „Zobaczcie jak nasza gmina rozwinęła się w ostatnich 4 czy 8 latach”. Zapytam się: „czy jest jakaś gmina, która w ciągu ostatnich 4 lub 8 lat się cofnęła w rozwoju”? Cały świat idzie do przodu i rozwój gmin jest czymś naturalnym. Ważne, aby w rozwoju wyprzedzać innych, a nie zostawać w tyle. Nie zapominajmy, że wszyscy wójtowie i burmistrzowie mają do dyspozycji nasze (podatników) pieniądze, budżety te, to od kilkunastu do nawet 100 milionów (jak w Strzelinie). To jest wystarczająco dużo, by było widać, że coś się robi. Dochody rokrocznie wzrastają w całej Polsce. Ważne, by te pieniądze były możliwie najlepiej spożytkowane, nie na pozorne działania, ale wykorzystane na sprawy najbardziej potrzebne mieszkańcom. Sami musimy sobie odpowiedzieć, co dla nas jest ważne, a które działania władzy są zbędne, ukierunkowanie jedynie na zrobienie dobrego wrażenia i wygranie kolejnych wyborów.       
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Wielu zwolenników obecnych wójtów czy burmistrzów mówi, że kontrkandydaci niczym się nie wykazali i niech pokażą, że zrobili tyle, co obecni włodarze. Jakim cudem? Przecież my, obywatele, obecnym wójtom i burmistrzom daliśmy wielomilionowe budżety, by w naszym imieniu realizowali różne gminne zadania. Jak ktoś nowy ma się z nimi równać w publicznych zadaniach? Czy miał wyjąć z własnego portfela miliony i robić to, co należy do gmin? Zostawić swoją zawodową pracę i za własne pieniądze ścigać się z burmistrzem na ilości zrobionych chodników, festynów, dróg, remontów szkół i innych nie swoich inwestycji? To tak jakbyśmy powiedzieli odwrotnie, że obecny wójt czy burmistrz zrobił mniej na podwórku, w mieszkaniu i w domu jakiegoś kontrkandydata niż sam kontrkandydat. Myślę, że w całej Polsce nie ma ani jednego kontrkandydata, który by zrobił dla swojej gminy więcej, niż urzędujący wójt czy burmistrz.  
Idąc do urn pamiętajmy, że w samorządzie to my jesteśmy szefami, my wybieramy i my oczekujemy, że osoby przez nas wybrane będą pracować dla nas, mieszkańców, a nie dla siebie. Życzę przyszłym wójtom i burmistrzom, by mieli pełne ręce roboty, z której zadowoleni będą przede wszystkim obywatele. Życzę, by przyszli radni, w naszym imieniu, dawali wójtom i burmistrzom ambitne i potrzebne zadania domowe i tak jak dobry nauczyciel odważnie je sprawdzali, rozliczali i nie bali się stawiać dwój, lub piątek. Zyskamy na tym wszyscy.
 

    http://sloworegionu.pl/powiat-1/12316-radni-czy-nieme-maszynki-do-glosowania.html

Anubis178
O mnie Anubis178

BACZ BYŚ NIE ZGŁUPIAŁ OD MĄDROŚCI SWOJEJ

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka