Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
970
BLOG

Wersalska słoma w butach

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Byłem chyba jednym z pierwszych, który totalniaków nazywał opozycją niemieckiej republiki demokratycznej w Polsce. Było to początkowo uwypuklenie pewnych cech, które rzucały się w oczy. Początkowo traktowałem to jako pewnego rodzaju prześmiewcze przerysowanie. Zacząłem je stosować około trzech lat temu, wraz z pojawieniem się Dobrej Zmiany.

Jednak z biegiem czasu zacząłem obserwować, że to nie jest przerysowanie, a szczególny rys, sznyt niemiecki na mentalności, na osobowości. Nie w sposób było nie zauważyć, że najwyżsi rangą sędziowie z nabożeństwem wypowiadają się o Frau Angela. Gdy przejeżdżała przez Warszawę to ustawiali się tak, aby choć kawałek promienia z reflektorów jej kanclerskiego samochodu oświecił ich. A przecież należy przypomnieć, że były prezydent L.B. Wałęsa nawoływał do złączenia Polski z Niemcami. A przecież również - o ile sobie dobrze przypominam - były prezydent A. Kwaśniewski również miał takie same ciągotki. Proszę sobie wyobrazić, dwóch byłych prezydentów Polski snuje polityczne marzenia o tym, aby Polska stała się prowincją Niemiec! Gdy zwykły poseł J. Kaczyński wypomniał Frau Angela jej komunistyczną przeszłość to w jej obronie stanęli bez mała wszyscy poprzedni ministrowie spraw zagranicznych! Rzecz bez precedensu. Gdyby powiedzieć jakąś podobną kontrowersyjną rzecz o jakimkolwiek innym polityku spoza Niemiec to przeszłoby to niezauważone. Co więc takiego ma w sobie Frau Angela, że za nią jak w ogień idą chłopcy malowani? Jakiż to nieodparty urok z niej bije?

Dlatego to z biegiem czasu ta moje pojęcie opozycji niemieckiej republiki demokratyczne j w Polsce ewaluowało w kierunku obywateli niemieckiej republiki demokratycznej w Polsce. Jest to wyższa półka mentalności. To jest akceptacja swego niemieckiego obywatelstwa. Szczytem tego było to, co niemiecka gazeta wydawana w Polsce zrobiła z dramatem w rodzinie Leszka Millera. Dotarło do mnie, że oni mają nawet specyficzne poczucie humoru kaprali z pruskich koszar. Cofnąłem się wstecz, do sikania na znicze, do przybijania pluszowego misia do skrzyżowanych patyków, to robienia krzyża z puszek od piwa i uświadomiłem sobie, że oni już tu są. Mają takie poczucie humoru rodem z pruskiej kantyny.

To było już coś więcej niż opozycja, coś więcej niż obywatele. Pojawił się naród niemiecki w Polsce. Uświadomił mi to dobitnie aktor O. Łukaszewicz swoim wiernopoddańczym manifestem uznającym przewodnią rolę Niemiec w Europie. Oraz swoją wściekłością na słomę z butów wystającą Polakom. O panie, wyrzucić z siebie całą furię wściekłości na mieszkańców tej ziemi, tego kraju to trzeba mieć jakiegoś tasiemca zżerającego dzień i noc. Łukaszewicz poszedł na całość: wyznał swoją miłość do Niemiec, do ich dominacji. A kiedy powstaje naród? Wtedy, gdy mówisz: Tak, jestem Niemcem, identyfikuję się z narodem, historią, kulturą, będę pracował dla jego dobra. Dzięki za otwarcie szeroko oczu na zjawisko, z jakim przyjdzie nam się mierzyć przez najbliższe lata. Taka słomiana elita jest nam do niczego niepotrzebna.

Przez najbliższe lata? Tak, Niemcy nie odpuszczą. Zakochali w sobie niepojętymi dla mnie metodami sporą grupę ludzi, którzy powinni być elitą narodu polskiego i powinna pracować dla jego dobra. Zrobią wszystko i wszystkimi metodami, aby Polacy nie byli gospodarzami w swojej Ojczyźnie, na swojej ziemi. Ziemi, która jest centralnym punktem Europy i największą bramą do wielkiej Azji. I to jest klucz do wszystkich spraw, które się dzieją w naszym kraju. O to idzie cała batalia.

Czy G. Schetyna musiał jechać do Frau Angela po jakiekolwiek instrukcje co ma robić? Przecież można by mu było przekazać w jakikolwiek inny sposób, mejlem lub gołębiem pocztowym. To by nic nie zmieniało. Jadąc do niej i fotografując się z nią, z uściskiem jej dłoni idzie czytelny sygnał do wszystkich Niemców z wyboru w Polsce. On ci jest waszym liderem. Jego macie słuchać tak jak mnie.

Wielokrotnie słuchałem przemówienia G. Schetyny o strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy. Wielokrotnie porównywałem plakaty, które pokazały się w przestrzeni publicznej tuż po jego wizycie u Frau Angela do plakatów propagandy goebbelsowskiej. Nie ma przypadku. Jest wysoka korelacja, jest wysoka koincydencja.

Wielokrotnie słuchałem przemówienia G. Schetyny o strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy. Widziałem euforię słuchaczy, który mu bili gorące brawa. Czy powiedział coś mądrego? Czy powiedział coś zabawnego? Ani trochę. Mówienie takich rzeczy na tydzień przed wyborami to nie jest strzał w stopę lub kolano, to strzał zdecydowanie wyżej. Jednak to nie do wyborców były moim zdaniem skierowane te słowa. Bezpośredni słuchacze zapewne odebrali to, jako zapewnienie Frau Angela, że nie zostawi ich samych, że wszelkimi metodami doprowadzi do strącenia polskiej szarańczy na przeznaczone jej miejsce. Że wreszcie skończy się ten depresyjny koszmar, że znowu kiedyś wrócą na namiestnikowskie stolce.

Wielokrotnie słuchałem przemówienia G. o strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy. Muszę przyznać, ze przy D. Tusku G. Schetyna to jest cienki Bolek. Przyglądałem się uważnie mowie jego ciała. Jeden wielki dramat PR-owski. D. Tusk to mówiłby te słowa patrząc prosto w twarz. G. Schetyna patrzył w podłogę unikał wzroku kamery. Intonacja głosu była piskliwa. Twarz bez przekonania, zupełna klapa. A oni mu bili brawo jakby to był co najmniej Kaszpirowski. Powiem szczerze, wyglądało to bardzo dziwnie. Przy swoim poprzedniku G. Schetyna zachowuje nieskrywane resztki przyzwoitości. Moim zdaniem został o w niepojęty dla mnie sposób zakochany w dominacji Niemiec. Podobnie jak O. Łukaszewicz.

Za czasów D. Tuska to była przynajmniej jakaś gra pozorów. To były jakieś PR-owskie zasłony dymne. Jakieś udawanie z układaniem się z Niemcami. Wielu nabierało się. Bezspornie zasługa w tym D. Tuska, który jest dla mnie uwodzicielem jak wspomniany wyżej Kaszpirowski czy bardziej swojski Kalibabka. Ale teraz Niemcy nie szczypią się w tańcu. Nie ma w ich działaniach ani krzty manier z Wersalu.

O pardon, Niemcom źle się Wersal kojarzy.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka