Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
1162
BLOG

Zdolny inżynier, ale homofob

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Takie teksty już niedługo zaczną krążyć w tam, gdzie dokona się wygrana „tęczowych”. Przypomina to oczywiście podobne powiedzenie „za komuny”: Dobry inżynier, ale bezpartyjny. W tej tonacji zaczynają mówić ludzie, których do tej pory nie podejrzewałem o to. Zaczynają oni widzieć świat jaki się kroi, gdy „tęczowi” przejmą instytucje.

Dla tych, którzy mają wątpliwości, małe ćwiczenie na spostrzegawczość. Nie będziemy mówić o tym co się dzieje już na Zachodzie. Weźmy za przykład parady nierówności w Gdańsku i Białymstoku. Odległość w czasie i przestrzeni nieduża. Ten sam kraj, ten sam rok.

W Gdańsku była jazda na całego, wolność dla nich, pogarda dla innych od nich. Szarganie i deptanie naszych symboli. Parady perwersji. „Tolerancja” dal innych od siebie. Ale tam jest ich matecznik, tam nikt nie piśnie słówkiem nawet. Ale i tak są nadal zacofanie wobec Niemiec, gdzie geje chodzą nago, pomalowani na tęczowo. Może już w przyszłym roku Gdańsk nadrobi zaległości cywilizacyjne wobec Zachodu, kto wie, przecież muszą nadrobić pokoleniowe zaległości, aby zmniejszyć napięcie wstydu zacofania.

A teraz Białystok. Przeglądałem filmy z tej parady nierówności. I oczywiście hasła. Miłość, miłość, miłość. Podjazdy dla niepełnosprawnych, przeprowadzanie staruszek przez ulicę (a jeżeli okaże się, że głosowała na PIS, to co?), bajki z mchu i paproci dla grzecznych dzieci. Hitem była dla mnie wypowiedź lewicowego radnego, który sprawiał wrażenie przestraszonego i dukał coś w tylu „wicie, rozumicie” by pod koniec wypowiedzi dostać nagle światło jasności w umyśle i wypalił: „Bo chodzi o to aby się do siebie uśmiechać”. A e tuż zanim szli ludzie smutni, zrezygnowani. Można by powiedzieć, że cześć mieszkańców Troi wyszła właśnie na ulice i z zaciekawieniem przygląda się koniowi trojańskiemu, którego wprowadziła w bramy miasta.

Ci sami organizatorzy, dwie odmienne narracje. Dlaczego? W Gdańsku nie muszą hamować swoich emocji. Nikt tam nawet nie piśnie. W Białymstoku jest jeszcze opór. Tam sprawiają wrażenie „o co wam chodzi, przecież jesteśmy tacy fajni”? Sprawiają wrażenie „dzieci kwiatów”, takich niewinnych istot, które wyciągają rękę prosząc o pomoc. Ale gdy już się im poda rękę to wciągają takich do wody i rechoczą z nich: „ masz durny homofonie, faszysto, siedź teraz w tym dole!”.

To nie budzi żadnych wątpliwości. Rozpoczęła się inwazja obcych na naszą cywilizację. Nie pomogła wiewiórka, nie pomógł kornik, nie pomogły ścięte drzewa. Pojawia się frustracja i depresja. Ostatecznie rzucają na nas swoje „tęczowe procesje” domagając się szacunku i uznania. Jednak docierająca poza medialnie informacje z „wyzwolonego świata” są przerażające dla tych, którzy nie zaakceptują „nowej władzy ludowej”.

Firmy z obcym kapitałem w Polsce właśnie zmieniają regulaminy pracy. Morda w kubeł. Żadnej krytyki postaw zboczonych. Oni się sami boją o własne interesy. No bo bank odmówi kredytowania. A bank niemiecki ma już logo w wybrakowanej o jeden kolor tęczy. Proste? Proste. Z tego co do mnie dociera to już cześć pracowników zrozumiała, w co jest grane i robi się coraz bardziej agresywnie „tolerancyjna”. Dlaczego? Awanse głupku! Awanse w strukturach zarządzania. Nie będzie awansów dla „tolerancyjnych”? No to się szepnie tu i ówdzie. Mogą być problemy. Zdolny inżynier, ale homofob? No trudno gościu. Najpierw nie dostaniesz podwyżki, potem cię przesuniemy na niższe stanowisko. Nadal jesteś homofonem? To wylecisz z pracy. Kredyt na mieszkanie, samochód? Z takim wilczym biletem? Zapomnij.

Widzę ten ich Nowy Wspaniały Świat. Ale to nic nowego, przecież to nie ja wymyśliłem to pojęcie. Ono funkcjonuje od lat. Jest złowieszczym ostrzeżeniem dla tego, co jest cywilizacją życia.

Lewica – wszelkiej maści – jest jak przekształcenie afiniczne zwężające produkujące fraktale. Cokolwiek wrzucisz do takiej transformacji na końcu otrzymujesz zawsze ten sam obraz końcowy. Wszystkie te ekologie, ocieplenia klimatu, ilość CO2 w atmosferze, tolerancje, czujące lęk drzewa, walki o pokój zawsze będą się kończyć tak samo. Komuną. Komuną, która ma absolutną świadomość, że zrobiła w konia trojańskiego masy pożytecznych idiotów. Komuną, która będzie miała przekonanie wyższości nad tą bandą dzieciorobów, nad tym motłochem. Część nabranych łapie się za głowę, ale jest za późno. Zwycięzcy mają absolutną pewność, że bez tego oszustwa nie zdobyliby władzy. Co zatem robić? Przemoc. Przemoc jako gwarant, że nikomu nie przyjdzie do głowy, aby ten stan odwrócić w wolnych wyborach. Jest to oczywiście prawidłowość cybernetyki, że układ o mniejszej złożoności może kierować układem o większej złożoności jedynie przy pomocy siły, Wybory demokratyczne dla nich to zagłada. Przykładów w historii cała masa.

Masz wątpliwości, że przesadzam? Proszę bardzo, historia sprzed trzydziestu lat, działo się w Polsce. Za komuny powstaje opozycja demokratyczna. Dołączają do niej „dysydenci”, dzieci stalinowskich dygnitarzy, którzy grają rolę nawróconych. Nas – młodych wówczas napalonych do walki – wprowadzają w błąd. Chodzą z nami na msze za Ojczyznę. Klękają na podniesienie Najświętszego Sakramentu. Śpiewają z nami „Boże coś Polskę”. Są największymi przyjaciółmi Kościoła i księży. Kończy się (hihi) komuna. Następuje rozkaz do wymarszu. Rozpoczyna się walka z Kościołem przez tych samych „nawróconych”. W krótkim czasie domagają się, aby Kościół nie mieszał się do sprawa publicznych. Nagle są za aborcją, prowadzą wielką wojnę o prawo do aborcji na życzenie. Rozpoczyna się wielki hejt na kler. Wyciągają wnioski z historii. Naród przetrwał zabory, bo Kościół był z Narodem. Naród przetrwał wojny, bo miał oparcie w Kościele. Naród przetrwał komunę, bo miał wspaniałych, dzielnych kapłanów. Najpierw więc trzeba zniszczyć Kościół, a wówczas droga wolna. Jest to dla mnie oczywiste jak podstawowa tożsamość z arytmetyki. Dziś obowiązkiem każdego, kto jest za cywilizacją życia jest trwanie przy Kościele, wspieranie kapłanów i modlitwa o ich bohaterskie postawy.

A byli już tacy pewnie siebie, że już nigdy nie oddadzą raz zdobytej podstępem władzy. Jej utrata nie mieściła się w głowie jak „przejechanie ciężarnej zakonnicy przez pijanego kierowcę na pasach’. Ale stało się, stało się i trwa!

Jest więc nadzieja.

I niech trwa. Amen. 


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo