Maciej Eckardt Maciej Eckardt
612
BLOG

Kiedy Sakiewicz zaatakuje Karnowskich?

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 11

Z ciekawością obserwuję ruchawkę w „Uważam Rze”. Jak na Polskę przystało, zwłaszcza tę o odcieniu prawicowym, którą „Uważam Rze” w dużym stopniu egzemplifikuje, mamy widowiskowe mordobicie, oskarżenia o zdradę, działania służb, listy otwarte, czyli generalnie tzw. polsko-prawicowe piekiełko. Mamy nawet redutę Ordona, a właściwie „Westerplatte” w postaci przejętego profilu na Twitterze, gdzie trwa bohaterski opór dawnej redakcji przed szturmem Hajdarowicza-Holsteina, co nie ukrywam, rozbawiło mnie do łez. Lisicki jako Major Sucharski polskiej żurnalistyki.

Przyznam, że mimo wszystko lubię „Uważam Rze”, choć jego ewidentne skrzywienie pisowsko-smoleńskie w żaden sposób nie pozwala mi uznać tego tytułu za prawicowy, aczkolwiek, podkreślam to z całą mocą, jest to tygodnik ożywczy na polskim rynku mediów i ze wszech miar warty czytania. Teraz jednak, kiedy w wyniku „nocy długich noży” z redakcji poleciał redaktor naczelny, a wraz z nim na znak solidarności odeszła prawie cała śmietanka dziennikarska, można w zasadzie uznać, że żywot tego tygodnika dobiegł końca. W sumie szkoda.

Nowe kierownictwo redakcji pozostaje wielką niewiadomą, a sięgnięcie w trybie nagłym po Janusza Korwin-Mikke obrazuje skalę spustoszeń, jaka tam nastała. Wiadomo bowiem, że JKM nie jest trudno namówić po pisania gdziekolwiek bądź. Zresztą sam zainteresowany obrazowo wyjaśnił na czym polega jego radość związana z wielka czystką w redakcji, do której ochoczo przystąpił piórem, informując, że „oficera PiS do szczególnych poruczeń, Pawła Lisickiego zastępuje bezkompromisowy opozycjonista, Jan Z. Piński, co jest kontr-rewolucją większą, niż zmiana w PSL!”.

W całej tej awanturze najbardziej intrygującą niewiadomą są jednak bracia Karnowscy, wydawcy świeżo powołanego do życia dwutygodnika ludu smoleńskiego „W sieci”, którzy tak naprawdę na całym tym zamieszaniu skorzystali najwięcej. Wnyki, jakie pozakładali na dziennikarzy wokół upadającej redakcji „Uważam Rze”, a także zmasowana kampania reklamowa, bez ogródek sugerująca, że teraz to dwutygodnik „W sieci” przejmuje czytelniczą schedę po „Uważam Rze”, mogłoby w co bardziej spiskowych głowach zrodzić przekonanie, że is fecit cui prodest! (uczynił ten, komu przyniosło to korzyść).

Nie musi to być wcale podejrzenie bezpodstawne. Nie dość, że na starcie dwutygodnika „W sieci” jego największa konkurencja zalicza knockdown, to jeszcze jego wydawcy mogą wybierać w dobrych bezrobotnych piórach jak w ulęgałkach, a wszystko to w atmosferze troski o wolność i niezależność mediów. Swoją drogą wiele bym teraz dał, żeby zobaczyć minę Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, który najwyraźniej wypadł na boczny tor, przytłoczony bezceremonialną ofensywą bliźniąt Karnowskich, których odprężone i wyluzowane miny świadczą, że w końcu wyrolowali Sakiewicza.

Gdybym miał cokolwiek radzić w tej sytuacji panu redaktorowi Sakiewiczowi, to jak najszybsze zasępienie się nad przywołaną wcześniej zasadą is fecit cui prodest. Znając predylekcję „GP” do wyjaśniania najbardziej nieprawdopodobnych historii, daję głowę, że gdyby redakcja poszła tym tropem, to  jedna z najbliższych czołówek tego pisma mogła by brzmieć: „Karnowscy, cisi wspólnicy Hajdarowicza” z podtytułem – Kulisy zdradzieckiego porozumienia skierowanego w patriotyczne media służące prawdziwej prawdzie. Że co, że niemożliwe? No chyba żartujecie.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka