To byłoby zabawne, gdyby nie było jedną wielką hucpą. Leszek Miller, w rocznicę haniebnego mordu jego partii na górnikach z kopalni Wujek, gardłuje na wiecu o nienawiści i zabójstwach politycznych w kontekście rocznicy zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza.
Padają słowa o nacjonalizmie, antysemityzmie i atmosferze sprzyjającej politycznym mordom. Mówi to lider formacji, która ma ręce unurzane po pachy w polskiej krwi, formacji, która już po hańbie holokaustu, sięgnęła po instytucjonalny antysemityzm, jako metodę walki politycznej.
Obok Millera stoi lider innej partii – Palikot. Ma w swoich szeregach posła, który zatrudniał mordercę księdza Jerzego Popiełuszki. Lider, który z języka nienawiści uczynił dźwignię do osiągania politycznych celów. To polska lewica. Jej kwiat. Zupełnie jak złodzieje, którzy krzyczą – łapać złodzieja.
Pardon, nie powinienem w tym kontekście obrażać złodziei. Oni nie mordują.
Inne tematy w dziale Polityka