Dawno się tak nie męczyłem nad książką. „Towarzyszka panienka” Moniki Jaruzelskiej, będąca zbiorem okruchów z życia córki znanego generała, od początku drażniła mnie infantylnością i płytkością (coś pomiędzy literaturą dla pensjonarek a podręcznikiem gramatyki). Przyznam, że byłem tym zaskoczony, bo oglądając i czytając wywiady z Moniką Jaruzelską odnosiłem wrażenie, iż jest to osoba nietuzinkowa, pełna swady i oryginalności… Tego w książce nie ma. Z jej stronic wieje po prostu nudą, a fakt że stała się bestsellerem świadczy o gustach Polaków tak sobie. Ale to moja opinia.
Jaruzelska pisze wyjątkowo bezpiecznie. Nie znajdziemy u niej sądów wartościujących, nawet o osobach, których nie lubi. W jakiejś mierze – przynajmniej w tej książce – jest tak samo nudna jak jej ojciec, w stosunku do którego kreuje sympatyczny dystans. Okrągłe sformułowania, wypieszczone i zmacerowane stylistycznie zdania, rażą jałowością i brakiem przypraw. Wszystko to jakieś uczesane, wyekstrahowane z emocji. Owszem, jest jakaś kontrkulturowość w stosunku do ojca, a zwłaszcza matki, ale kompletnie nieporywająca. Szkoda, bo wspomnienia córki „dyktatora” mogły stać się wydarzeniem.
To książka sformatowana pod gust przeciętnego czytelnika, który lekturą nie ma się zmęczyć. „Towarzyszki panienki” nie czyta się z wypiekami na twarzy, jak ma to miejsce w przypadku tego typu memuarów. Widać za to na pewno, że autorka chce być fajna aż do przesady. Ta „fajność” zaważyła niestety na książce, zniweczyła szansę na coś oryginalnego i świeżego. Największym atutem wspomnień Jaruzelskiej jest z pewnością tytuł książki. Dla mnie bomba. To jednak zdecydowanie za mało, żeby kiedyś do książki wrócić, szczególnie jeśli można wyczytać w niej tego typu passusy:
„Kiedy widziałam Fidela Castro w mundurze, wiedziałam, że zasłużył sobie na to. Prawdziwy rewolucjonista z doświadczeniem bojowym, który potrafi przeciwstawić się największemu imperium świata. (…) Bardzo szybko stał się bohaterem ludu, najważniejszą ikoną antyamerykańskości, obok swojego współtowarzysza rewolucji Che Guevary. A lewicowa młodzież europejska zaczęła nosić koszulki z przystojnym Che, który stał się niczym idol filmowy”.
Inne tematy w dziale Polityka