Maciej Eckardt Maciej Eckardt
788
BLOG

Czarny lud – Korwin-Mikke

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 12

 W „Gazecie Wyborczej” nad kondycją polskiej demokracji zastanawiał się prof. dr hab. Tadeusz Gadacz, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Wyszło, że jest z nią źle. Skoro źle, to musi być tego przyczyna. Pan profesor daleko nie szukał. To Janusz Korwin-Mikke. No bo któżby inny.

Warto pochylić się nad argumentacją pana profesora, bo jest ona charakterystyczna dla sporego odłamu inteligencji:

„Zgoda, postacie takie jak Korwin-Mikke są niczym rak, który toczy demokracje, ale są tej demokracji potrzebne, aby mogła sobie uświadomić, że coś jest z nią nie tak.”

To ciekawe spostrzeżenie. Korwin rakiem demokracji. Z pewnością lider KNP nie odżegna się od tego porównania, bo wiemy co o demokracji myśli, niemniej tego typu kwantyfikacja wydaje mi w tym przypadku nazbyt ciężka i przestrzelona. Poza tym nielogiczna. Rak jako atrybut nadający autorefleksyjny sens demokracji? Dość hardcorowe. Ale idźmy dalej:

„A czemu obecnie służy polityka? Rozwiązywaniu problemów społecznych? Poprawie dobrostanu kraju? Nie. Wydaje się, że jest tylko partyjną grą, a jej cele to władza dla własnych korzyści oraz dość kosztowne utrzymanie elektoratu”.

Bardzo trafna diagnoza. Można spokojnie tę sytuację nazwać, korzystając z licentia poetica pana profesora, owym „toczeniem demokracji przez raka”. Zapytać jednak w tym miejscu trzeba - ale jaki udział w rozkwicie tej choroby ma Janusz Korwin-Mikke i jego partia?

Czy to „ekscentryczny” lider KNP ma w ręku instrumenty do kształtowania polityki polskiej, wpływające na jakość demokracji? Otóż, nie. Ma je kto inny. Tyle, że pan profesor nie nazywa tego kogoś po imieniu. Dlaczego? Dobre pytanie. Pan profesor diagnozuje dalej:

„Znajdujemy się w okresie radykalnego psucia demokracji. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale idealnie pasuje do naszej sytuacji: demokracja jest jak łąka pięknych kwiatów, ale one nie urosną na betonie”.

Czy ten beton wylał Janusz Koriwn-Mikke? Pytam namolnie, bo wciąż nie rozumiem, co z tym wszystkim ma wspólnego lider KNP. Czy brał udział w jakiejkolwiek aferze, obscenicznych podsłuchach czy ustawianiu jakichś przetargów?

Co bardziej psuje politykę i demokrację? Felietonowe tyrady, z których słynie lider KNP, czy deale, których świadkami są kelnerzy i agenci CBA?

Zastanawia się pan profesor, dlaczego Polska jest krajem, który ma największą liczbę strzeżonych osiedli w Europie, stawiając jako kontrapunkt USA, gdzie na osiedlach nie ma płotów po to, by mogły kształtować się społeczne więzi. Twierdzi, że tam, gdzie obywatele się separują, gdzie żyją tylko prywatnymi interesami, tam demokracja nie może się udać.

Święte słowa, tyle za tymi płotami i szlabanami to – przepraszam, że naiwnie zapytam – kto mieszka? Czy na pewno wyborcy Janusza Korwin-Mikke? A pan profesor, to jak mieszka? W domku bez ogrodzenia? W bloku bez domofonu?

I na koniec cymesik:

„Przecież spokojnie można sobie wyobrazić sytuację, w której niedojrzali obywatele zamieniają demokrację – za pomocą demokratycznych narzędzi – w tyranię lub nowy rodzaj nazizmu. Przed takim scenariuszem chroni nas tylko obywatelska dojrzałość”.

Nie wiem, co oznacza w ustach pana profesora sformułowanie „nowy rodzaj nazizmu”, ani „obywatelska dojrzałość”. Wiem jednak jedno. Z kraju, który opisuje pan profesor wyjechało w ostatnich latach ponad 3 miliony ludzi. I wyjeżdżają nadal. Także całymi rodzinami. Anihilują już nie więzi społeczne, ale przede wszystkim rodzinne. Osieracają rodziców, rodzeństwo, a także dzieci.

Bo nie mają pracy, bo ich biznes zniszczył fiskus, bo nie widzą dla siebie perspektyw, bo prostu dokuczyło im ich własne państwo.

Panie profesorze, gdzie tutaj jest wina Janusza Korwin-Mikkego?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka