Polska to dziwny kraj. W mediach, od lewa do prawa, mnóstwo uciechy z tego, że Wiktor Orban, premier Węgier, który niedawno odwiedził Polskę, dostał czarną polewkę. Chłodno dano mu do zrozumienia, że jego kontakty i współpraca z Rosją są u nas passé.
Wiktor Orban jest jednym z nielicznych polityków w Europie, a jako premier praktycznie jedynym, który potrafi w obronie interesu narodowego własnego kraju iść pod prąd. Ten interes podpowiada mu dzisiaj, że na współpracy z Rosją jego kraj więcej zyska, niż straci. Czysta pragmatyka.
Węgry były ostatnim krajem Grupy Wyszehradzkiej, który mógłby być zainteresowany wznowieniem jej aktywności. Czesi i Słowacy bowiem zdecydowali niedawno o powołaniu Wyszehradu-bis, tyle że bez Polski, a za to z Austrią. Polsce udziału w nowej grupie nie zaproponowano.
Po potraktowaniu „z glana” premiera Węgier, można powiedzieć, że ostatni gwóźdź do trumny Grupy Wyszehradzkiej został właśnie przybity. Wygląda to więc tak, że jedną wartościową inicjatywę środkowo-europejską właśnie ukatrupiliśmy, a do drugiej nie zostaliśmy doproszeni.
Czym się dla Polski ta jazda bez trzymanki zakończy, trudno przewidzieć. Jedno jest pewne, alternatywny sojusz Polska-Litwa-Ukraina plus ew. Gruzja do normalności z pewnością nas nie przybliży.
Inne tematy w dziale Polityka