Z małpią egzaltacją wszyscy podniecają się tym, czy ruskie przejadą na motorach przez Polskę, czy nie przejadą. Ruskie są awanturą wniebowzięte, bo oczywiście klaka piechotą za darmo nie chodzi. Zamiast "zlać" temat, to u nas nakręca się kocikwik. Mnie to nie rusza, bo ruskie wystylizowane na jankesów a'la easy rider, to dla mnie erzac, jaja i komedia. A u nas robią z tego jakiś dramat. Zamiast śmiechem, to my ich obuchem.
Jest okazja zrobić ruskim psikusa. Dać im można przy wjeździe kosz dobrych polskich jabłek, świetne polski wędliny i przetwory mleczne – wszystko to, czego nie wpuszczają do ruskich sklepów. Ba, zaprosić ich trzeba na pokaz filmu „Katyń”, wręczyć albumy o Polsce i komplet dobrych filmów. Załatwić ich uprzejmością i kulturą. I wszystko „na żywo” w mediach. Niech idzie w świat.
I tak właśnie można ruskich zaskoczyć. Ile to kosztuje? A nie pyski drzeć i czekać, aż jakieś czubki poprzecinają im opony i podziurawią baki.
No ale kto ma to w Polsce zrobić, jak tu wszędzie wojenne bębny dudnią?
Inne tematy w dziale Polityka