W poprzedniej notce pisałem m.in. o sumieniu. Nie wiem jak to jest u innych ludzi. Wiem jak to jest u mnie. Sumienie mnie często gryzie. Na przykład gdy w sklepie nie mogę się powstrzymać i kupię Twixy czy Kit Katy. Albo puszkę piwa. Oj gryzie. Sumienie mnie gryzie gdy czytam książkę i nie robię przy tym notatek. Albo gdy oglądam szmirowaty film. Sumienie mi mówi, że zaczęte rzeczy powinienem dokończyć. A ja tymczasem zaczynam i nie kończę.
A konkretnie. Zacząłem myśleć i pisać i subtelnej strukturze w procesach losowych (np. przy radioaktywności). No i zostawiłem.
A czemu zostawiłem? Bo zdałem sobie sprawę z tego, że jak w to wejdę , to może mi to zając pół roku. Albo i więcej. A tymczasem rok już poświęciłem na efekt Dżanibekowa, bodaj 100 notek, no i nie kończyłem. Obiecywałem, że Burza nadciąga relatywistyczna – i nic z tych obiecywanek. Oj, gryzie mnie sumienie.
A wcześniej jeszcze pisałem o symplektycznych fraktalach – i zostawiłem temat niezakończony.
Gdy zdałem sobie z tego sprawę, stwierdziłem, że mam ze sobą bardzo poważny problem. Tak dalej być nie może. Trzeba zacząć działać. Trzeba wziąć się w garść. Coś z tym zrobić. Skończyć z odkładanie na potem. Skończyć z brakiem samo-dyscypliny. Podjąć zdecydowane działania.
Jest wiele książek poświęconych tym ludzkim słabościom. Jednym ze sprytnych sposobów nic nie robienia jest studiowanie książek o tym jak z nic nie robieniem się uporać.
Co u mnie z tego wyszło – o tym będę pisał – szczerze.
Póki co powiem tylko, że zabrałem się do skończenia tematu „Burza relatywistyczna nadciąga”. Na zakończenie tego tematu daję sobie trzy miesiące. O tym też będę pisał.