Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski
334
BLOG

Kara śmierci jest moralnym dobrem, choć trudno nam to pojąć.

Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski Polityka Obserwuj notkę 16
 

Blisko dwutysiącletnie doświadczenie chrześcijaństwa, jego zasady, które kształtowały obyczaje, sposób patrzenia na rzeczywistość, na człowieka i cel jego życia, na dobro i zło zostały dziś poddane radykalnej próbie. Próba ta polega na radykalnym nie tylko  zakwestionowaniu lecz wręcz zaprzeczeniu sensu tego, co było bogactwem społeczeństw i poszczególnych ludzi zamieszkujących obszary globu, gdzie oddziaływała cywilizacja chrześcijańska.

Jednym z probierz, za pomocą których sprawdzamy chrześcijańskość cywilizacji jest kara śmierci. Zagadnienie kary śmierci jest bowiem swoistą ogniskową – odniesienie do tego zagadnienia jest testem na dojrzałość chrześcijańskiego, zatem dla naszego kręgu kulturowego najistotniejszego, patrzenia na zagadnienie życia ludzkiego.

 Katolicy  duchowni i świeccy, którzy wypowiadają się o karze śmierci w duchu  czasu wykazują zanik "sensus catholicus".

 

Dyskusja nad moralnym dobrem bądź złem kary śmierci wymaga wprowadzenia kontekst. Nam, ludziom współczesnym, których aparat poznawczy zdeformowany jest przez nowożytne błędy i fałsze trudno pojąć to, co dla umysłu karmiącego się rzeczywistością, widzącego jej naturalny i nadprzyrodzony aspekt, czy też, co może bardziej komunikatywne, zdolnego do widzenia nie tylko horyzontalnego lecz także wertykalnego – było oczywiste i niedyskutowalne.

 

 Przypomina mi się tu mąż świątobliwy, zmarły niedawno o. Marie Dominique Philippe OP. Przypomnę, że założył on wspólnotę św. Jana, a w owej wspólnocie szkołę – głównymi przedmiotami były tam filozofia z teologią. Zanim jednakże człowiek przychodzący do tej szkoły mógł podjąć zaawansowane studia musiał poddać się „oczyszczaniu umysłu”. Wiem, sformułowanie niezbyt utrafione i nasuwa skojarzenia z różnymi szarlatanami od „mądrości wschodu”. Jednakże o. MDP zauważył, że nasze umysły nie są zdolne do wolnych studiów nad pierwszymi zasadami i fundamentalnymi dla człowieka kwestiami, ponieważ jest w nich mnóstwo śmiecia, naniesionego przez nowożytne i współczesne nauki, które właśnie u zarania epoki nowożytnej straciły swój sapiencjalny charakter. Owo zatracenie zapoczątkowało kryzys, który  doświadcza ludzi od pokoleń.

 

 My wszyscy jesteśmy jego ofiarami i jest to nasza prawdziwa tragedia; tym większa, że doświadczenie jest bezbolesne. To jak rak, który do późnego stadium nie sprawia bólu – jednak jest niszczący. Od kilku stuleci odcięci jesteśmy przez ideologie i nowożytne schematy myślenia od rzeczywistości. Nasz, poniekąd dziś naturalny, sprzeciw wobec kary śmierci jest takiego stanu rzeczy konsekwencją.

            Należałoby zatem osadzić się we właściwym kontekście; nie da się tego zrobić ad hoc. To żmudny proces, wymagający wysiłku wszystkich ludzkich władz.

            Żeby było jasne: jestem przeciwnikiem kary śmierci dziś – jak każdy zdrowo, zatem w zgodzie z rzeczywistością, myślący człowiek.

            Wiem także, że kara śmierci jest moralnym dobrem – jak każdy zdrowo, zatem w zgodzie z rzeczywistością, myślący człowiek.

            Każdy zdrowo myślący jest przeciw ucinaniu ręki, ale to samo zdrowe myślenie każe uznać, że czasem rękę trzeba uciąć ze względu na ratowanie jakiegoś większego dobra – np. zdrowia całego organizmu. To niedoskonała analogia.

 

Do czasów nowożytnych funkcją państwa, którego władca była osoba świecka (np. monarcha) było wspomagać Kościół w prowadzeniu ludzi do zbawienia. Państwo dysponowało środkami, którymi nie dysponował Kościół – posiadało armię, sądownictwo więzienia, swój własny, odrębny od kanonicznego, kodeks karny. Jednym z narzędzi, którymi państwo dysponowało, była kara śmierci. Jej zasadność była wpisana w ogólną zasadność państwa: wspomagać poddanych w dążeniu do zbawienia. Kara śmierci była aktem pewnej bezradności państwa wobec pewnego typu przestępców i zarazem aktem dziecięcej ufności w Miłosierdzie i Sprawiedliwość Boga Ojca, który przez swoich biskupów namaszczał królów.

Karę śmierci wykonywano zwłaszcza na tych, którzy przez publiczne zgorszenie zamykali innym drogę do zbawienia. Jej wykonanie jednak było obwarowane całym szeregiem warunków: nie można było wykonać wyroku na kimś, kto nie okazał skruchy, kto nie wyrzekł się zła etc. Był o akt sprawiedliwości – nie zemsty za ciężkie zbrodnie.

            Nasz sprzeciw wobec kary śmierci ma, moim zdaniem, dwa zasadnicze podłoża:

 
  1. Zatraciliśmy przekonanie o tym, że wieczność, w wraz z nią Sprawiedliwość i Miłosierdzie, a zatem i nasza odpowiedzialność są czymś realnym. Wiecznośc jest czymś odległym i nierzeczywistym, Sprawiedliwość zaś topi się w Miłosierdziu, które pojmujemy dość cukierkowato, bez należnej ontologii. Związku z tym znika też odpowiedzialność.

Jeden z moich mistrzów intelektualnych, Jacek Woroniecki OP zaznaczał w swych pismach, że sprzeciw wobec kary śmierci pojawia się wówczas, gdy spłaszcza się wizja człowieka, gdy zanika świadomość nadprzyrodzonego aspektu istnienia i zycia każdego z nas. Trudno się z tym nie zgodzić.

 
  1. Drugie podłoże sprzeciwu, jak najbardziej uzasadniające ów sprzeciw, to laickość państwa. Państwo zatraciło swój wymiar nadprzyrodzony, nie jest środkiem do zbawienia człowieka. Dlaczegóż zatem miałoby decydować w sprawach wiecznych? Pytanie retoryczne, jak najbardziej zasadne.
 

Nie można jednak uzasadniać sprzeciwu wobec kary śmierci  tym, że „tylko Pan Bóg ma prawo decydować o życiu”, etc. Owszem, tylko pan Bóg ma prawo, ale człowiek ma rozum, by to prawo odczytać, i wolę, by je wypełniać. Istnieją też specjalne instytucje, jak np. normalne czyli nie pochodzące z woli ludu, państwo, w którym Pan Bóg ma swego reprezentanta, namaszczonego przez Kościół  władcę, który owe prawo realizuje i przed Bogiem za jego realizację odpowiada.

 Na koniec dwa cytaty:

Ś.p. Romano Amerio: „W rzeczywistości oskarżonemu można odebrać życie ziemskie, ale nie cel jego życia. Społeczeństwa przeczące przyszłemu życiu i upatrujące cel ludzkiego życia w szczęściu na tym świecie, muszą odrzucać karę śmierci jako niesprawiedliwą, ponieważ uniemożliwia ona człowiekowi osiągnięcie tego szczęścia. Jest prawdziwy i kompletny paradoks, ponieważ ci, którzy odrzucają karę śmierci, w rzeczywistości działają na korzyść państwa totalitarnego, gdyż przypisują mu większą władzę niż posiada, co więcej, władzę najwyższą, co przekreśla ostateczny cel człowieka. Tymczasem z chrześcijańskiego punktu widzenia kara śmierci nie może przeszkodzić ani moralnemu celowi zycia człowieka, ani jego godności.

 

Vittorio Messori (ten, o którym poprzedni papież powiedział, że jest obdarzony szczególną intuicją rozumienia katolicyzmu):: Nie wobec kary śmierci nie może być motywowane wiarą, lecz niewiarą, pokładającą swe nadzieje tylko w życiu doczesnym.

arob@hot.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka