"NATO nie przybędzie na ratunek Izraelowi, gdyby został zaatakowany przez Iran, ponieważ państwo żydowskie nie jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego" - powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w wywiadzie dla "Spiegla".
Te słowa przypominają zapewnienia prezydenta Baracka Obamy w sprawie Ukrainy; jak wiadomo ośmieliły i zachęciły Putina do zajęcia Krymu i prób zdobycia Donbasu. Z tej racji Rosja ćwiczona jest do dziś rozmaitymi sankcjami i końca ich nie widać.
Podobnie rzecz się miała (i ma) z Syrią.
Miliony kosztów wojennych każdego dnia, zszargana bezpowrotnie opinia, nieudana próba najazdu muzułmanów na Europę Wschodnią, osłabienie Niemiec i Unii tymże najazdem - to na pewno nie sukces. Ale też jeszcze nie klęska. W dodatku starzy przyjaciele starają się jak mogą pomóc, więc może Nord Stream II za jakiś czas sprawi, że pieniądze znowu zaczną napływać.
Ale nawet jeśli - to przecież podobno nabrały one w oklicach Kremla takich właściwości, że co napłyną, to się rozpłyną. Jakiś taki etap mają.
W dziwnej sytuacji jest więc Izrael. I trudno wyczuć czy będzie robił niedługo za Ukrainę, czy za Rosję. Jeśli Iran da się wkręcić, to będzie robił za Ukrainę. Jeśli się szarpnie sam na Iran wierząc, że tak naprawdę za plecami ma wszystkie potęgi świata, to...
No, nie ma co gdybać.
Ale dla Polski wskazanie jest takie: w ciągu roku wydać ciężkie miliardy na armię. Nie 2% budżetu, a 20.
