Eine Eine
321
BLOG

Co zrobić z "trupem" w oświatowej szafie ?

Eine Eine Polityka Obserwuj notkę 18
  Próby opisania stanu oświaty krajowej oraz prognozowania prawdopodobnych tendencji i perspektyw, jakie tradycyjnie podejmują w przededniu kolejnego nowego roku szkolnego media, mogą być aktualnie zmącone i zepchnięte na bezdroża intelektualne, przez blisko dwuletni okres niespotykanej dotychczas w oficjalnej polityce oświatowej, aktywności propagandowej kierownictwa resortu, nagle przerwanej przez pojawienie się -prawdopodobnie sezonowego- ministra .Istna lawina pomysłów naprawy szkolnictwa w ramach budowy tzw. IV Rzeczypospolitej, mogła wywołać u mało krytycznych obserwatorów, mylne wrażenie zaplanowanej pracy nad gruntowną naprawą systemu oświaty. Tymczasem, poza czterema zarządzeniami resortu ,z których jedno dotyczyło oceniania wyników egzaminów maturalnych, drugie wprowadzało ponownie matematykę w grupę przedmiotów maturalnych obowiązkowych ,trzecie podnosiło rangę oceny z zachowania ucznia ,a czwarte wprowadzało obowiązkowy kanon literatury szkolnej, to reszta projektów nowych reguł organizacji życia uczniów i nauczycieli, wymyślona przez zdolnego, medialnego propagandzistę pana R.G.(np. kwestie : mundurków szkolnych, lekcji wychowania patriotycznego, przywrócenia zaniechanych kiedyś adnotacji na świadectwach szkolnych danych o absencji ucznia w ciągu roku szkolnego, blokady niebezpiecznych domen sieci w komputerach szkolnych, oceny z religii na świadectwie maturalnym itp.), w znakomitej większości będzie bez znaczenia dla ewentualnej ,poważnej, merytorycznej debaty na temat naszego szkolnictwa poziomu poniżej akademickiego.I nie koniecznie dlatego ,że wszystkie razem sprawiają wrażenie projektów i decyzji motywowanych namiętnością gry politycznej byłego ministra.Projekty te bowiem, przybierając kształt zarządzeń i postanowień formalnych, już w tej chwili ,wręcz uniemożliwiają podjęcie owej debaty , bo przypominają zajączki wypuszczane na arenę dla odwrócenia uwagi społecznej od rzeczywistych i doniosłych problemów kształcenia i wychowania szkolnego.A debata ta powinna być poświęcona kompleksowi zagadnień, który opatrzę śródtytułem                                    Zapomniana reform szkolna                                     ( co nieco historii) Wszyscy odpowiedzialni i zainteresowani, to znaczy :środowiska oświatowe ,resort edukacji, odpowiednie sekcje parlamentu zachowują się tak, jakby definitywnie zapomnieli ,iż w kraju od 1 września 1999 roku [1], trwa wdrożenie reformy systemu oświatowego obejmującej wszystkie główne obszary jego funkcjonowania: strukturalny, programowy i metodyczny.Zapomnieli w szczególności o tym, że projekt reformy oświatowej zainicjowanej przez UW ,w całości został opracowany przez resort kierowany przez SLD, a po wygraniu wyborów przez AWS-UW (1997 r.), przejęty przez tą formację polityczną i wdrożony do praktyki (na mocy ustawy sejmowej) z drobnymi tylko korektami (“duch podstaw programowych nowego systemu oświatowego zaprojektowanych przez moich poprzedników jest dobry “ zdecydowanie oznajmił minister M. H. , minister z nadania politycznego AWS- UW. Widać minister M.H. był wówczas wyraźnie z “ducha” eseldowski. ).Zapomniano także i o tym ,że środowiska uczelniane i naukowe ( np. PAN ) nie brały udziału w pracach projektowych reformy, że debata publiczna nad materiałami projektowymi była anemiczna i pośpieszna, a wdrożenie nastąpiło bez wstępnych badań diagnostycznych (to znaczy ‘królikami doświadczalnymi” została przymusowo cała młodzież i wszyscy nauczyciele).W wyniku reformy, ośmioletnia, powszechna i obowiązkowa szkoła podstawowa, została zastąpiona dziewięcioletnim obowiązkowym kształceniem dwuetapowym : 6 lat szkoły podstawowej i 3 lata nauki w gimnazjum.W nauczaniu początkowym (klasy 1-3 ) zlikwidowano podział na przedmioty nauczania, wprowadzając tzw. nauczanie zintegrowane, w klasach 4-6 zastąpiono na przykład takie przedmioty jak :biologia, geografia, chemia ,fizyka, jednym przedmiotem - nauką o przyrodzie, a historia Polski został udostępniona uczniom dopiero od klasy VI.Powołano do życia 3 –letnie gimnazjum, które domknęło cykl powszechnego 9-letniego kształcenia, wprowadzeniem tzw. nauczania blokowego, radykalnym zmniejszeniem godzin na poszczególne przedmioty nauczania w stosunku do dawnej ośmioletniej szkoły ( zmniejszenie o ok.40-50 %),powierzeniem nauczycielom dawnej szkoły podstawowej pracy w gimnazjum, bez uprzedniego (lub równoległego) podniesienia ich kwalifikacji merytorycznych i dydaktycznych, wreszcie kryzysem wychowawczym młodzieży ,która w przełomowym okresie swego życia (dojrzewanie) opuszcza rówieśniczą wspólnotę swej rodzimej szkoły podstawowej, ulegając totalnej dezintegracji i jednocześnie reagując na tę dezintegrację agresją, stanami lękowymi i ucieczką w narkotyki i alkoholizm.Na to wszystko nałożono swoiste zwieńczenie , w postaci państwowych egzaminów ,jednolitych i powszechnych dla 12-13- letnich dzieci kończących 6 – klasową szkołę podstawową oraz dla 15-16 –letnich uczniów kończących gimnazjum. Fakt wprowadzenie państwowych egzaminów dla dzieci w wieku 12-13 lat, w szkole ,której na mocy ustawy nie mogą nie skończyć, byłby humorystyczny, gdyby nie był osobliwością w skali światowej i nie wpływał fatalnie na zdrowie psychiczne tych dzieci. Stało się to , z woli i według wizji ówczesnego ministra M. H., którego dzieci przez kilka lat uczęszczały do szkoły amerykańskiej, akurat w tym okresie ,kiedy władze federalne USA podjęły niefortunny eksperyment z egzaminami dla dzieci kończących szkołę podstawową (eksperyment szybko zaniechany), a ich doświadczenie, miało dla tatusia, (jak sam rezolutnie oznajmił) decydujące znaczenie przy powszechnym wprowadzeniu testów do arkuszy egzaminacyjnych w naszym kraju.Egzaminy owe miały być (jak można było przeczytać w oficjalnym dokumencie resortu i jak gorliwie głosił na różnych konferencjach ówczesny minister) decydującym środkiem do podniesienia poziomu krajowej oświaty, mimo iż wiadomym było już wówczas, że pogląd taki stoi w radykalnej sprzeczności z dowiedzionym teoretycznie i praktycznie twierdzeniem ,że o poziomie kształcenia decydują przede wszystkim kwalifikacje kadry nauczającej oraz materialne warunki funkcjonowania szkolnictwa a nie egzaminy.W zreformowanym systemie oświaty praktycznie zlikwidowano szkolnictwo zawodowe (pomijając liczebnie ubogie w skali kraju tzw. licea profilowane i będące w powolnej likwidacji pozostałe tu i ówdzie zasadnicze szkoły zawodowe), w konsekwencji czego , absolwenci gimnazjów nie mogący podjąć pracy zawodowej, jako niepełnoletni, masowo zapełnili zreformowane licea ogólnokształcące bez wstępnych egzaminów do nich.Według ostatnich danych do liceów ogólnokształcących wstępuje ponad 80 % populacji gimnazjalistów.Zaś modernizacja kształcenia licealnego wyraziła się zastąpieniem czteroletniego kursu w starym systemie oświatowym na trzyletni, który przez psychozę wokół tzw. “Nowej Matury” został przez nauczycieli zamieniony w praktyce , w kurs dwuletni.Mimo skrócenia nauki w liceum ,nowe podstawy programowe zawierały dawną, realizowaną w cyklu czteroletnim , strukturę treści kształcenia ,nasyconą nowymi informacjami prezentującymi współczesny postęp naukowy i technologiczny.W takiej sytuacji ( co było łatwe do przewidzenia ) nauczyciele liceów przerzucili ciężar realizacji treści programowych- nie dostosowanych do skąpych ram czasu lekcyjnego- na barki uczniów ,a ściśle pisząc – na barki tłumu ich płatnych korepetytorów domowych. W fazie końcowej wprowadzania reformy oświatowej, działając pod wpływem złych przeczuć i w trosce o rezultat wyborów dla swojej formacji politycznej, eseldowska pani minister oświaty K.Ł., wykreśliła matematykę z obowiązkowych maturalnych przedmiotów , czyniąc polskie szkolnictwo licealne pseudoeuropejskim.Wszystko powyższe, ujęte w telegraficznym skrócie, jest już historią. “Mleko zostało już dawno rozlane” i dłuższe dywagacje na temat metodologii ( a dokładnie - jej braku) projektowania i wdrażania do praktyki reformy systemu oświaty, mogą zainteresować tylko specjalistów w tej dziedzinie (o ile tacy w kraju istnieją).Tymczasem dzień dzisiejszy niesie nową, groźną sytuację, wobec której mamy prawo oczekiwać racjonalnych działań resortu, a która da się opisać lakonicznie tak :  mija właśnie osiem lat, od rozpoczęcia masowego wdrożenia projektu reformy systemu oświaty do praktyki szkolnej i nie przeprowadzono do tej pory żadnych ,obiektywnych badań nad wartością społeczną innowacji strukturalnych i programowych, nie zweryfikowano w sposób naukowy, skuteczności zaproponowanych nowych metod nauczania i wychowania. Tak naprawdę nie wiemy, czy reforma oświaty powiodła się ,czy przeciwnie. Nie mamy racjonalnych podstaw do modyfikacji jej kierunków. Nie nastąpiło racjonalne rozpoznanie błędów, braków lub wręcz zła, jakie wprowadza ona w tkankę społeczną i nie określiliśmy precyzyjnie korzyści i sukcesów w nowym procesie kształcenia i wychowania.Ulubione przez dziennikarzy twierdzenie ,że o wartości reformy oświaty mówią wyniki państwowych egzaminów (gimnazjalnych i maturalnych) jest wątpliwej wartości logicznej, jako, że już nawet wróble na dachu szkół głośno ćwierkają o tym, że zadania w arkuszach egzaminacyjnych – z punktu widzenia teorii pomiaru dydaktycznego- nie spełniają żadnych kryteriów tej metodologii. Można by uzbierać wagon uwag nauczycieli o tych zadaniach: że większość z nich jest wadliwie skonstruowana, że dotyczą marginaliów programowych lub przeciwnie- sprawdzają wiedzę pozaprogramową.Reakcje administracji oświatowej wobec nowych zjawisk w funkcjonowaniu reformowanego systemu oświaty i osiąganych wyników w uczeniu się przez młodzież, nie wynikają więc z analiz i badania empirycznego, lecz noszą znamiona zachowań osobnika chorego na zespół zwany w dawnych czasach “tańcem św.Wita”, by przywołać tylko jeden skandaliczny fakt tzw. “amnestii maturalnej”.Nie oznacza to jednak ,by nie można było- korzystając z jednostkowych i przygodnych obserwacji rodziców i nauczycieli lub doświadczeń wyrywkowych kompetentnych specjalistów w dziedzinie funkcjonowania systemu oświatowego a także ,na koniec, z głosów młodzieży ,owej substancji na której przeprowadzono dziki i masowy eksperyment- wypunktować rezultatów trwającej reformy oświaty.Oto zestawienie . Gimnazja czyli “czarna dziura” polskiego szkolnictwa. Sytuacja wychowawcza uczniów w gimnazjum, to rezultat idei tzw. partnerstwa pomiędzy uczniem a nauczycielem oraz inflacji praw ucznia z jednoczesnym ograniczeniem praw nauczyciela.Te dwa generalne założenia, (partnerstwo ucznia i nauczyciela, inflacja praw ucznia), które nadal tkwią w dokumentach założycielskich i projektowych reformy oświaty, to dzieło ministrów pozostających w kręgu ideologii ówczesnej UW (ministra S. I jego wiceministara pani A.R). To proste przeniesienie do naszych szkół ideałów i metod tzw. postpedagogiki, barbarzyńskiej pedagogiki wymyślonej przez sympatyków Frakcji Armii Czerwonej w rodzaju H.von Schoenenbecka na użytek pedofili i w walce z obyczajowością europejską za pomocą nieletnich. Skutki zastosowania obskuranckiej filozofii wychowania ,czyli tzw. postpedagogiki - przyszły natychmiast.Przemoc między rówieśnicza, agresja, brutalność i chamstwo wobec nauczycieli(zwłaszcza kobiet),podatność na wpływ marginesu społecznego i środowiska przestępczego(alkoholizm, narkotyki, złodziejstwo), to objawy które stały się dominujące w życiu młodzieży gimnazjalnej po wdrożeniu reformy strukturalnej i metodycznej..Minister A.G. próbował oczyścić tę “stajnię Augiasza” polskiego szkolnictwa ale bez programu, bez kompetentnych doradców, krzykiem i hałasem a nie ustawowymi krokami udzielenia przede wszystkimautonomii radom pedagogicznym i dyrektorom placówek, autonomii odebranej polskiej szkole przez komunistów jeszcze w roku 1948 . Osiągnięcia młodzieży gimnazjalnej w dziedzinie zdobywania wiedzy (kształcenia) są równie denne jak wychowawcze, bo są uzależnione od tych drugich. Dodatkowo, są owocem idiotycznych dwóch haseł przyjętych jako motto reformy: nie wiedza tylko umiejętności, oraz  przedmioty nauczania nie mogą być związane z daną dyscypliną naukową, gdyż grozi to encyklopedyzmem. Pierwsze jest podobne do rozwiazania problemu :”co myć nogi czy ręce” preferowanym przez leniuchów.Nie istnieje kształcenie umiejętności bez jednoczesnego przekazu wiedzy.Drugie jest wyrazem czystej wody obskurantyzmu: przedmiot nauczania jest intelektualnym "bzdetem", jeśli nie odbija struktury aktualnej dyscypliny naukowej.Siedmiokrotne przeprowadzenie państwowych egzaminów na zakończenie nauki gimnazjalnej przyniosło rezultaty starannie przemilczane, ukrywane, nie analizowane i lekceważone. Średnia krajowa w dwóch blokach przedmiotowych nie wychodzi poza przedział 30-48 % dodatnich wyników, przy systematycznym obniżaniu przez komisje egzaminacyjne stopnia trudności pytań w arkuszach egzaminacyjnych.Obserwuje się i notuje coraz więcej pytań np. w bloku matematyczno-przyrodniczym na poziomie 6 klasy szkoły podstawowej, co oznacza, że gimnazja są w założeniu - czasem straconym. W bieżącym roku w arkuszu egzaminacyjnym bloku M-P znalazło się pytanie :Ile atomów jest cząsteczce wody H(2).O. A z ilu pierwiastków jest zbudowana ? Wynik: 48%,to rewelacja!Z matematyki było zadanie odejmowania danych dwóch liczb dziesiętnych. Większość pytań egzaminacyjnych w normalnym kraju gdzie dzieciom i młodzieży stawia się wymagania zdobycia wiedzy i umiejętności, byłaby zadana dzieciom dziesięcioletnim, a nie trzynastoletnim i z większym powodzeniem mielibyśmy do czynienia.A jak przedstawiają się szczyty osiągnięć gimnazjalistów ?Na przykład w roku szkolnym 2005/6 tylko 1612 uczniów w kraju uzyskało 100 % pozytywny wynik egzaminu z bloku Mat-Przyr., co stanowi 0,3% całej populacji egzaminowanych !Taka oto ,jest sprawność nowej, powszechnej szkoły gimnazjalnej!Ciekawe jak byśmy ocenili dyrektora przedsiębiorstwa produkcyjnego gdyby tylko 0,3 % całkowitej produkcji było najlepszej jakości.? Optymistyczna wiadomość z egzaminów tegorocznych: wynik stuprocentowy w bloku M-P uzyskało 0,51 % całej populacji !Dla pełności obrazu ,zapytajcie nauczycieli liceum jakie są ,wiedza i umiejętności uczniów ,którzy przyszli na ich lekcje, po trzech latach nauki gimnazjalnej ,bez wstępnego egzaminu, a usłyszycie przerażające opowieści.Przytłaczająca większość gimnazjalistów, nie zna działań na liczbach względnych, działań na liczbach dziesiętnych, nie potrafi wyznaczyć wspólnego mianownika dwóch ułamków, nie odróżnia powierzchni od objętości bryły, ma ogromne trudności z artykulacją i werbalizacją przy definiowaniu pojęć i formułowaniu praw, a już prawdziwym okrucieństwem wobec nich byłyby wymagania rozumienia posiadanej przez nich wiedzy i zastosowania jej w sytuacjach problemowych.Użyłem metafory “ czarna dziura” wobec stanu szkolnictwa gimnazjalnego ,by unaocznić to, co jest bardzo starannie skrywane przez resort (wspólnie z komisjami egzaminacyjnymi):- na “wejściu” mamy: koszta prowadzenia tych placówek, nakłady finansowe na utrzymanie kadry , nadzieję rodziców, ana “wyjściu” – prawie nic, ”tabula rasa” główek młodzieży wchodzącej do 3 letniego liceum lub ogólnie - szkoły ponadgimnazjalnej. Gimnazja polskie, to krzyczący znak zaplanowanej i realizowanej atmosfery społecznej polegającej na taryfie ulgowej wobec dzieci w okresie ich najbardziej dynamicznego rozwoju psycho - fizycznego ,na świadomym zrezygnowaniu dorosłych z kształcenia umysłów i charakterów własnych dzieci ! “Czarna dziura “ polskiej oświaty ,czyli gimnazja czekają na śmiałego reformatora. Czy się pojawi? Licea ogólnokształcące czyli przedsionek piekła nauczycielskiego  Nie znacie formuły funkcjonowania liceów ogólnokształcących? Oto ona : Trzy lata nauki, równa się dwa lata nauki. Ostatni ,trzeci rok, to właściwie przygotowanie do egzaminu materialnego. Podstawy programowe wielu przedmiotów, kiedyś realizowane były w czteroletnim liceum ,dzisiaj trzeba je wtłoczyć w kurs trwający co najwyżej dwa lata i trzy miesiące. Oczywiście, nauczyciele to robią w atmosferze “tumiwisizmu” z logo na piersiach:” ratuj się sam, jeśli twój stary ma kasę”.Istniejąca praca dydaktyczna jest ustawiona pod kątem egzaminu maturalnego, gdyż jego wynik decyduje o dalszej drodze kształcenia.W konsekwencji, uczniowie liceum nie mają czasu na rozwój swoich umiejętności: badania, dyskusji, samodzielnego rozwiązywania problemów, analizowania stanu współczesnej wiedzy. A przecież to było założeniem reformy oświaty! Przeczytajcie dokumenty programowe MEN- u, jak nie wierzycie.Zamiast tego wszyscy licealiści przerabiają intensywnie arkusze egzaminacyjne z poprzednich lat w danym przedmiocie ,rozwiązują typowe zadania ,które były wcześniej zastosowane przez centralną komisję egzaminacyjną i oczywiście, jest to poprawna “filozofia” kształcenia, gdyż komisja znowu zastosuje te same typy zadań, z tych samych działów, co w poprzednich latach. Uczymy się - dla zdania egzaminu maturalnego! Wkuwamy na pamięć zadania z poprzednich lat, bo ten sam typ zadań, z tych samych działów, na pewno zastosuje państwowa komisja egzaminacyjna w trosce o “wysoki poziom” zreformowanej oświaty czyli o swoje dobrze płatne etaty. Przeoczyłbym jednak tzw. samodzielne ,koncepcyjne prace maturalne z języka ojczystego, owe “prezentacje” , a byłoby to przeoczenie ogromnego frontu “murzynów”, którzy za odpłatnością dostarczają abiturientom doskonałych prac na dowolny temat. Ideał sięgnął bruku.Zaiste ,nowoczesna to szkoła, godna nowego wieku i tysiąclecia nowego.Ponieważ jestem przy temacie egzaminów końcowych (zarówno gimnazjum jak i liceum), to dotknę nieszczęsnej kwestii testów dydaktycznych, jako instrumentu pomiaru osiągnięć szkolnych ucznia w zreformowanej szkole.Jest niepojętnym dla mnie, dlaczego środowiska nauczycielskie zgodziły się przyjąć ten instrument, chociaż Europa zachodnia broni się po dziś dzień przed masowym zastosowaniem testów (ulubionych wielce przez federalne szkolnictwo amerykańskie), gdyż wiadomo że testy niczego nie mierzą i de facto przyczyniają się do werbalizmu, zgadywania na oślep w miejsce rozumowania i tym samym wzrostu kretynizmu wśród młodzieży w dziedzinie rozumienia wiedzy poznawanej. Szczególnie testy tzw. wielokrotnego wyboru w naukach humanistycznych, to upowszechnienie matołactwa intelektualnego.Minister M.H. , który wprowadził obowiązek stosowania testów dydaktycznych , powinien już za to samo, stanąć przed trybunałem stanu (przesadzam dla uwypuklenia). Kształcenie i doskonalenie zawodowe nauczycieli.  W zapowiedziach ,projektanci omawianej reformy oświatowej obiecywali istną rewolucję w tej dziedzinie a skończyło sięna :prawie całkowitej likwidacji uczelnianych zakładów dydaktyki na określonych kierunkach studiów, w wyniku czego młodzi nauczyciele przedmiotowi są kompletnie nie przygotowani do pracy lekcyjnej, nie rozumieją procesów uczenia się, nie mają elementarnej wiedzy w zakresie psychologii wieku rozwojowego. Tak zwane kształcenie pedagogiczne nauczycieli przedmiotowych ,nie zawiera kształcenia metodycznego z danego przedmiotu a jest poświęcone dyrdymałkom pedagogiki.   zniszczeniu lub ograniczeniu pracy ośrodków metodycznych (rejonowych).Znikły metodyczne pracownie międzyszkolne, wzorcowe gabinety, okresowe spotkania nauczycieli danego przedmiotu, zamarła wymiana doświadczeń pomiędzy nauczycielami doświadczonymi (masters) a nowicjuszami zawodu. Powyższe funkcjonowało jedynie przez jakiś czas w odniesieniu do nauczycieli języka angielskiego, pedagogów szkolnych i problematyki UE.   Oczywiście pominę problem przydatności osobowościowej kandydatów do zawodu nauczycielskiego, gdyż uczelnie kształcące tych kandydatów nawet o tym nie chcą słyszeć i w rezultacie w szkołach mamy coraz więcej troglodytów kulturalnych, coraz częściej nauczyciele chcą być kumplami dla uczniów i dostarczają im alkoholu, narkotyków, rynsztokowego słownictwa i obyczajów wypożyczonych u rodziny Kiepskich. D. Programy, podręczniki, baza materialna szkół. Podstawy programowe poszczególnych przedmiotów powoli stają się przestarzałe(blisko trzynaście lat od ich opracowania),prywatne szkolnictwo mimo dużej swobody w tej dziedzinie nic nowego do projektowania i weryfikacji nowych programów nie wniosło.Z podręcznikami jest dużo lepiej: pełna swoboda szkoły co do wyboru owocuje cennym zróżnicowaniem poziomu szkół.Podręczniki - to najbardziej pozytywny wynik reformy oświatowej.Próba ograniczenia wariantowości wyboru podręczników przez nauczyciela i szkołę powinna być odrzucona natychmiast. Tragiczna natomiast jest sytuacja z bazą materialną szkół. Nowe budownictwo jest szczątkowe, prawie nie wzrasta liczba basenów szkolnych, specjalistycznych sal gimnastycznych, boisk szkolnych. Gwałtownie zmniejszyła się liczba pracowni i laboratoriów przedmiotowych. W gimnazjach, to najczęściej jest tylko pracownia komputerowa. Zniszczono i zdewastowano pracownie i gabinety fizyki, chemii ,geografii i biologii. Jeżeli istnieją , to w szafach tam stojących istne muzeum starych pomocy naukowych, młodzi nauczyciele nie lubią lekcji z eksperymentem pokazowym lub laboratoryjnym bo są trudne, wymagają uprzedniego przygotowania, trudno na nich utrzymać ład i porządek, no i często sami nie są przygotowani w zakresie techniki eksperymentu szkolnego. W liceach jest nieco lepiej, bo pracuje bardziej wykwalifikowana kadra.Jednak bez ryzyka przesady można twierdzić, że nasi uczniowie nie obserwują ,nie mierzą, nie montują aparatury na wszystkich przedmiotach przyrodniczych. Jest to osobliwość w Europie : zniknięcie metody empirycznej (eksperymentalnej) dochodzenia do wiedzy o przyrodzie w gimnazjum i w liceum. Ofiaruję nagrodę temu ,kto mi wskaże szkołę, w której założono nową pracownię fizyki, chemii lub biologii z nowoczesnym sprzętem , zakupionym i sprowadzonym od zachodnich producentów pomocy naukowych. A mają tam niezwykły sprzęt, który czyni naukę szkolną w zakresie przyrodoznawstwa wielką przygodą dla młodzieży.W ilu liceach polskich, uczniowie w pracowni fizycznej mierzą wartość stałej grawitacji, wyznaczają wartość e/m,mierzą kąt skręcenia płaszczyzny polaryzacji światła,badają własności promieniowań jądrowych ? Posługują się sprawnie wielofunkcyjnymi miernikami prądu el.,obserwują pierścienie Newtona ? Niestety, nasze dzieci poznają zjawiska przyrodnicze z podręcznika lub w najlepszym razie – z filmów. Jeśli tak wygląda “trup” w oświatowej szafie, zwany “reformą szkolnictwa”, to powstaje pytanie: co z nim zrobić, czy go nadal trzymać i pilnować, by nie wypadał przed oczy zatroskanego społeczeństwa?Nie muszę być mądralą, by dać odpowiedź na to pytanie.Po przeprowadzeniu badań nad wynikami reformy oświatowej w dziedzinie kształcenia i wychowania, przez niezależne od resortu zespoły specjalistów stosujących sprawdzoną metodologię i narzędzia obiektywnie mierzące poziom wiedzy i umiejętności, rozpocząć projektowanie procesu modernizacji systemu oświaty na trzech planach: strukturalnym, merytorycznym (programowym) i metodycznym.Możliwe ,że zajdzie konieczność zrobienia wreszcie poprawnej, prawdziwej, reformy oświaty. Ale nie takiej, którą można by nazwać “amatorskim majsterkowaniem “ jak to się dzisiaj dzieje , kiedy zawiadamia się na trzy dni przed rozpoczęciem roku szkolnego ,że zmodyfikowano podstawy programu nauczania matematyki.Nie wiemy: kto je zmodyfikował , jakimi metodami, czy i kto napisał nowe podręczniki, czy i kto oraz jak i gdzie zweryfikował nowy podstawy programowe matematyki i czy- choćby pilotażowo - nauczyciele kilka miesięcy wcześniej zostali z nim zapoznani i czy się o nich wypowiedzieli.Mamy dziwny urodzaj “ministrów – majsterkowiczy”. Najnowszy, “sezonowy” ,co chwila ogłasza ,że on sam osobiście zajmie się, a to maturą z j. polskiego, a to uczniami uzdolnionymi itd. Oświata narodowa w rękach “ majsterkowiczy” : pomysły gonią pomysły, wektory postępowania zmieniają kierunki z tygodnia na tydzień zależnie od tego, która “partyja” dmie silniej. Ta krzątanina przypomina mi mojego sąsiada, któremu przecieka dach a on niestrudzenie, w czasie deszczu, wnosi na strych garnki i kociołki mówiąc ,że to skuteczne, no i tanie.Tymczasem oświata to delikatna materia, wymagająca rozwagi, roztropności i długofalowej strategii.Zaś jakakolwiek poprawna reforma oświaty, to reforma zgodna ze standardami naukowymi w tej dziedzinie.A takie standardy są.Wystarczy zobaczyć, jak to robili (i robią) Anglicy, Niemcy, Francuzi czy nawet Amerykanie. Jest obszerna literatura na ten temat łatwo dostępna w kraju. Szczególnie cenny jest, zrealizowany angielski projekt reformy szkoły o nazwie The Nuffield Project.Schemat wypróbowany od dawna, jest prosty (pominę pewne szczegóły):1.Powołanie zespołów specjalistów do wszystkich przedmiotów + pedagodzy+ psycholodzy + lekarze (kilkaset osób),zatrudnionych okresowo na pełnych ,wyłącznych etatach i całkowicie niezależnych od resortu.Może być projekt komercyjny, inwestycja prywatnych firm a kupno produktów przez regionalne kuratoria.2.Utworzenie ośrodka do studiów i badań projektów reformy i zabezpieczenie finansowe jego prac (miejsce :poza centralą)3. W tym ośrodku ,w ciągu 2-3 lat powstaje kompletne oprzyrządowanie zreformowanego danego przedmiotu nauczania (programy, podręczniki, projekty pomocy naukowych, nowe metody kształcenia).Wymień składowe ,gdyż nieszczęsna tradycja w kraju przez reformę rozumie utworzenie nowego programu jako zbioru haseł. Tymczasem przez program nauczania w Europie zach. rozumie się twór skomplikowany, pewien system ,układ wieloelementowy i brak jednego elementu oznacza brak programu nauczania.4.Przeprowadza się następnie sondażowe ,pilotażowe badanie i weryfikację każdego projektu5.Przeprowadza się przygotowanie grupy ok. 100 nauczycieli do realizacji reformy ,którzy przejmą funkcje instruktażowe w ośrodkach regionalnych w momencie wdrażania reformy. Taki schemat postępowania wymaga –jak pokazuje doświadczenie wymienionych krajów- nakładów finansowych i to bardzo dużych. No cóż, społeczeństwo, które żałuje pieniędzy na oświatę dla swoich dzieci, jest społeczeństwem po prostu głupim. I jako takie, nie ma wielkich szans na istnienie i przetrwanie w zglobalizowanej cywilizacji.   Literatura.[1] Pierwszy dokument urzędowy przedstawiający zreformowany system oświaty oraz podstawy programowe szkoły podstawowej i gimnazjum ukazał się w D.U. MEN z dn.15.5.1997r.Tzw. “pomarańczowa”książeczka ukazła się w 1999.Podstawy programowe szkolnictwa ponadgimnazjalnego zostały opublikowane w maju 1998 r.25 lipca 1998 roku Sejm zgodnymi głosami SLD,AWS,UW, przyjął ustawę o nowym systemie szkolnictwa.Tzw. “niebieska “książeczka ukazała się w 2001.[2] Bibliteczka reformy oświaty,t.1-4,MEN,1998-2000 
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka