W ubiegłą środę ,w Warszawie był piękny dzień wiosenny, toteż potulnie wykonałem polecenie żony: ”Idź do parku na spacer i wywietrz sobie z głowy te nieżyciowe bajdy kosmologiczne”.Jednak przed skierowaniem swych kroków w stronę bramy wejściowej pałacu i parku wilanowskiego, zobaczyłem budyneczek poczty i przypomniałem sobie, że od kilku dni noszę w torbie list polecony do przyjaciela w Bieszczadach z książką Schellinga “Światowieki”, o którą prosił bym mu kupił.Przed trzydziestu laty przyjaciel uciekł przed samym sobą w głuszę Bieszczad, co było naiwnością, gdyż właśnie siebie niezmiennego zabrał ze sobą, a teraz w chwilach odpoczynku po ciężkiej, fizycznej pracy przy hodowli bydła rogatego, to jego niezmienne “ja”, o którym mniemał, że go zostawił w metropolii- zażądało Schellinga.Lubię przebywać na poczcie wilanowskiej, gdyż często mam złudzenie, że za chwilę przed budynek zajedzie wąskotorówka z Klarysewa i szary tłumek wyskoczy z niej i popędzi do tramwaju na pętli, w którym motorniczy uderzeniami stopy w dźwignię pobudzi dzwonek do przeraźliwego “klang”, “klang” ,”klang” czyli da sygnał ,że odjeżdża do Warszawy.Oczywiście, teraz jest tu szykowne wnętrze ze stylowymi meblami.Zbyt pospiesznie ucieszyłem się jednak, nie widząc kolejki przy okienku przyjmującym listy polecone i paczki. Po prostu w okienku była elegancka tabliczka:” Przerwa technologiczna,11.30 – 12.00”.Zamyśliłem się. Co oni tam mogą robić? Jaki tutaj może być proces technologiczny? Czyżby do mojej poczty wilanowskiej w starym dobrym stylu, wkroczyła automatyka? Pocztowe roboty, odczytujące adresy, liczące przesyłki, sortujące i kompletujące listy i paczki według kierunków nadania? Zatrzęsło mnie z obrzydzenia, nie lubię bowiem tego, co lubi hazel.Spostrzegłem jednak w okienku u vis a vis, zamyśloną panią Zofię, więc po kordialnym powitaniu, zapytałem obcesowo: * Co tam naprzeciw dzieje się ,że zamknięte?Zapytana, lękliwie rozejrzała się dokoła i szepnęła : * Jak to co, dziewczyna poszła na śniadanie. Człowiek przecież.* No to, dlaczego do diabła, nie wystawiła karteczki “Przerwa śniadaniowa”? lub bardziej po ludzku: “"Jestem na śniadaniu, Jola” ?* Panie ,czyś Pan zwariował? Nie wie pan co się działo, gdy wystawialiśmy kartkę “ przerwa śniadaniowa”? Jakie były awantury, jakie słowa parlamentarne, jeden to groził, że napisze do Strasburga skargę, bo to w godzinach pracy śniadanka sobie urządzają.* Chciała Pani powiedzieć ,nieparlamentarne - przerwałem jej. Z kolei ona mnie zgasiła:* Parlamentarne, wiem co mówię. Takimi wyrazami obrzucają się nasi posłowie w parlamencie.* No i co pomogło to ,że zmieniliście kartkę – wróciłem do tematu, bo nie lubię specjalnie rozmawiać o politykach polskich, w przeciwieństwie do fyma.* A panie, jak nożem uciął. Teraz wpada ktoś zadyszany, rozgorączkowany, no bo chce szybciutko sprawkę załatwić, zobaczy karteczkę, przeczyta raz i drugi, cofnie się, postoi, pomyśli, pokręci głową i wyciszony, spokojniutki idzie do drzwi wyjściowych. Dasz pan wiarę? Teraz jest grzecznie i kulturalnie.* Ale kto wpadł na pomysł użycia tego terminu “technologiczna”?* Taka jedna, pracuje od niedawna w sortowni. Skończyła panie politechnikę, o właśnie technologię żywienia, nigdzie nie mogła znaleźć pracy, a u nas dostała i zaraz spostrzegła co wyrabiają klienci gdy dowiedzą się że Jola jest na śniadaniu. To napisała taki tekścik, bo podobno, gdy jemy to jakiś tam proces zachodzi. Kierowniczka długo się nie opierała jej propozycji, bo jest po maturze.Zamyślony nad wpływem języka na zachowanie ludzi, też skierowałem się ku drzwiom wyjściowym i po chwili znalazłem się przed budynkiem, przy zgiełkliwej Wiertniczej. Wtem ,tuż przy mnie, pod czerwonymi światłami skrzyżowania z Wilanowską zatrzymało się stado pojazdów , wzrok mój machinalnie spoczął na skrzyni zdezelowanego ciężarowego forda i odczytałem w osłupieniu:“Logistyka produktów mlecznych”Pod wpływem tego ogłoszenia wypisanego końskimi literami na skrzyni ciężarówki, zobaczyłem i usłyszałem dziadka jak w złości wykrzykuje :” Logistyka od Chwistka” podczas uporczywego słuchania przemówień Bieruta przy małym Pionierku, a także wypłynęły mi z pamięci nazwiska: Russell, Leśniewski, Łukasiewicz.....Zgaszony ,nie wiedzieć czemu, odbyłem swój sakramentalny spacer po parku wilanowskim nagabywany przez kaczki, samotną łabędzicę i spacerującą po brzegu kanału -jakby mnie nie było obok niej- płochliwą łyskę, ale gdy wróciłem do domu, natychmiast połączyłem się z synem mojego kuzyna Wackiem, który pracuje w mleczarni w Mińsku Mazowieckim i zadałem mu pytanie, co to znaczy :“logistyka produktów mlecznych”.No , nie wujku,- roześmiał się Wacek.To ty nie wiesz, że lepiej idzie jakikolwiek interes ,jeśli zastosujesz w informacji lub w reklamie, co najmniej angielskie wyrazy? Lub niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka terminy? Posłuchaj, mój kumpel ma firmę z materiałami budowlanymi sypkimi- piasek, żwir, cement itp. Od kiedy na swoim pudle ciężarowym obwoźnym dał wielkimi literami napis: “Proliferacja materiałów budowlanych sypkich”, to zbyt podskoczył mu gwałtownie i zgarnia większą niż przed tym kasę. Dobrać właściwe słowo, a interes rusza z kopyta, powinieneś o tym wiedzieć-zakończył wykład.Gdy ochłonąłem wieczorem, zdałem relację żonie o znaczeniu doboru właściwego języka, a ona na to, znudzona, wzruszyła ramionami i skwitowała:od dawna mówię ci, byś w swych postach na salonie, dawał liczne akapity w obcych językach lub często używał terminu “mainstreamowy”, a najlepiej byś co chwila, stosował skrót IMHO. Będziesz miał istny “korek” czytelników przy swoich wpisach, bo uznają cię za europejczyka, który popiera postęp i rozwój dla samego postępu i rozwoju.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura