Kurczowo czepiamy się naszych fantazji, dopóki cena wiary w nie okaże się zbyt wysoka.
R. Riggs

Właśnie otrzymałem list. Nie byle jaki, bo wysłany wcale nie pocztą, na papierze i w zwykłej kopercie, ale elektroniczny, złożony z mnóstwa bajtów. Doceniam. Nadawcy osobiście nie znam, lecz wnoszę po „podpisie”, iż może być to osoba o długich, a nawet wielopokoleniowych tradycjach górskich. Na przykład na Wzgórzach Golan. Mniejsza z tym, ponieważ liczą się intencje, a szacunek dla interlokutorów mam zapisany w DNA. Szczególnie wtedy, gdy z listu tryska wielka troska o rozmówcę. I taką tkliwą intencję zawarł w swoim przesłaniu ten góralski baca. W czym rzecz?
Nadawca – trzeba przyznać, że z wielkim taktem – przywołał wyniki swojego śledztwa, które dowiodło, iż jestem… Żmudzinem. Słowo daję! A że wrednym, głupim i źle życzącym Polsce to zupełnie inna sprawa. W każdym razie… Nie wiem na jakiej podstawie ów dżentelmen uzyskał takie rezultaty, gdyż ani nie miał dostępu do metryk moich przodków, ani nie wysłałem mu próbek biologicznych, ale… Ba! Wie i koniec! Tęga głowa. Uchylam kapelusza. To jednak nie wszystko. Człowiek ten napisał również, że jego wizja świata znacząco różni się od mojej i sam ten fakt predestynuje go do okładania oponentów mojżeszową laską. Ja tam się nie znam, ale skoro góral z tych Wzgórz (wiecie Państwo z których) autorytatywnie tworzy fakty to nie ma zmiłuj. Nawet wtedy, gdy są to fakty wyekstrahowane z powietrza lub wyssane z brudnego palucha. Jak mawiają Samojedzi: Roma locuta, causa finta. Ja się dostosuję. Mam jednak tylko jedną wątpliwość…
Otóż wspomniany adwersarz poza przywołaniem mnie do porządku rozpędził się tak bardzo, że dorzucił co nieco z zakresu polityki, historii, socjologii, etnografii, archeologii, ekonomii, dyplomacji… Ech! Czego tam nie było. Zasadniczo trzeba by uznać wiedzę i oblatanie Nadawcy w wielkim świecie, lecz jedno nie daje mi spokoju. W jaki sposób wspomniany człowiek łączy te wszystkie kropki. Z „A” wynika mu gruszka, łącząc „Y” z jeżozwierzem otrzymuje dziurę ozonową, myśli „asfalt” i przed oczami staje mu… Dobra, niech wystarczy „staje mu”. Zaprawdę nie potrafię tego zrozumieć. A właściwie nie potrafiłem, ponieważ w akcie desperacji podszedłem do mojej biblioteczki i znalazłem odpowiedź. Nie żartuję!
Dawno, dawno temu, gdy na ziemi żyły elfy i hobbity, a na niebie zasnutym krwistymi chmurami szybowały smoki… Stop! Mam taką książkę autorstwa G. Maciejewskiego, czyli @coryllusa, pt. Żydzi i imperia. @Coryllusa kojarzę, bo pamiętam czasy kiedy zaglądałem na s24 hobbystycznie, a potem zdarzało mi się zapoznawać z jego felietonami. Gość ma sprawne pióro i charyzmę. Potrafi również podejmować tematy kontrowersyjne, mało znane a nawet ukryte przed oczyma publiki. I znów – szacunek. Jest jednakże w jego twórczości jedna rzecz, która zapala mi w głowie przysłowiową czerwona lampkę. Jest nią niepohamowana zdolność łączenia wszystkiego ze wszystkim. Wprawdzie zgadzam się z myślą przewodnią, iż spiski są w świecie ludzi czymś tak naturalnym jak oddychanie, ale wszystko ma swoje (potwierdzone organoleptycznie) granice. Niestety wydaje się, iż „naukami” @coryllusa kieruje się mnóstwo ludzi. Wśród nich liczni, którzy zaglądają lub piszą na s24. Więcej! Odnoszę wrażenie, iż modus operandi wspomnianego autora stał się dla nich twardym i niekwestionowanym wzorcem w życiu codziennym i tym – hm… - nazwijmy go „internetowym”. I nie przeszkadza nikomu spośród tych osób, że używanie przypadku biblijnego Józefa do uzasadnienia hipotezy o przejmowaniu gospodarki światowej przez bliżej nieokreślone środowiska jest mocno kontrowersyjne. Chociażby z tej racji, że starotestamentowy Józef po prostu… nie istniał. Tak jak nie istnieli gallowi Siemowit, Lestek i Siemomysł. Podobnie nie da się przekonująco uzasadnić twierdzenia (zawartego w rozdziale przywołanej pracy pt. Czy wojna jest fikcją), iżby wpływy starozakonnych były od zawsze przemożne i decydujące. Bo gdyby tak było… Itd. itp. Kończę.
Sławne dziś bezrefleksyjne łączenie kropek nie wydaje mi się skutecznym sposobem na rozwiązywanie tajemnic tego świata. Podobnie nie da się za pomocą tej metody realnie i sprawiedliwe oceniać ludzi. Tym bardziej nie ma możliwości, aby zapiekłych zwolenników @coryllusowej metody dochodzenia do prawdy brać na poważnie. Dlaczego? Ludzie i stosunki panujące w ich ekosystemie są tak skomplikowane, że szybciej zbudujemy wehikuł czasu niż poznamy wszystkie zakamarki człowieczego jestestwa. Dlatego żaden zaglądający na s24 góral, również ten ze Wzgórz Golan, nie jest i nie będzie w stanie rozwikłać złożoności rządzących relacjami międzyludzkimi, czy w bezczelny sposób żądać uznania, że zjadł wszystkie rozumy. Jeśli nie posłucha i nie zrozumie narazi się li tylko na śmieszność i wytykanie palcami przez dzieciaki bawiące się w piaskownicy. Jeśli jednak i to nie pomoże, to pozostanie mu ubrać na głowę spiczasty kapelusz, kupić „czarodziejską” różdżkę za dychę i stanąć przed lustrem. A potem wykrzyknąć: abrakadabra! Niech ma!
Pozdrawiam cię, góralu i wiedz, ze pomodlę się za ciebie. W polskim, a nie twoim języku.
PS No i już zgodnie z krótką tradycją załączam skróconą wersję notki dla Koleżanki @gini

-----------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Rozmaitości