Bazyli1969 Bazyli1969
2303
BLOG

Odkrywanie Ameryki, czyli wikingowie, Indianie oraz wściekły byk

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

Przypadek to pseudonim Boga, który nie chce się pod czymś osobiście podpisać.
Anatole France

image

Poszukiwanie nowych światów jest wprawdzie zajęciem niebezpiecznym, ale niezwykle ekscytującym. Któż z nas nie śledził z wypiekami na twarzy przygód Tomka Wilmowskiego, Guliwera czy Argonautów? Eksploracje wymienionych bohaterów odbywały się jedynie na kartach ksiąg (no może poza półlegendarnymi Argonautami) i poprzez to nie da się tego porównać z prawdziwym dreszczem emocji towarzyszącym Magellanowi, Marko Polo lub Benedyktowi Polakowi. Dzięki odwadze, przedsiębiorczości i nieodpartej chęci poznania cechujących dawnych podróżników, nie ma nic fałszywego w stwierdzeniu o Ziemi jako "globalnej wiosce". Jedną z części tejże jest kontynent północnoamerykański. Dla świata zewnętrznego odkryty został przez... No właśnie.

O palmę pierwszeństwa w tym wyścigu ubiegało się wielu. Fenicjanie? Egipcjanie? Kartagińczycy? Na to nie ma żadnych przekonujących dowodów. Podobnie jak na wsparcie opinii wygłoszonej przez Recepa Tayyipa Erdogana o islamskich żeglarzach, którzy w roku 1178 mieli osiąść na wyspach Morza Karaibskiego. Tylko nieco bardziej prawdopodobnie brzmią głosy o pewnym chińskim mnichu imieniem Hui, który ponoć dokonał tego w  449 r. i Janie z Kolna penetrującym, na zlecenie duńskiego króla Christiana I, wody w okolicach dzisiejszego Bostonu (1476 r.). Czyżby zatem najwyższe miejsce na podium przypadło "podręcznikowemu" Kolumbowi?

W roku 986 od islandzkiego brzegu odbiła flotylla złożona z ponad dwudziestu statków, wiozących na Grenlandię nowych osadników. Wyprawą kierował Eryk Thorwaldsson, zwany  też od koloru włosów Erykiem Rudym.  Niebawem ruszył za nią młody kupiec Biarne Herjólfsson, którego statek podczas rejsu został zepchnięty przez wiatry i prądy daleko na zachód. Oczom Biarnego ukazał się ląd gęsto porośnięty lasem. Mimo nalegań załogi młodzieniec zakazał schodzenia na brzeg. Znał z opowieści charakterystykę Grenlandii i uznał, że zabłądził. Po  pewnym czasie udało mu się na nią dotrzeć oraz podzielić się wrażeniami z wcześniej przybyłymi tam pobratymcami.

W ciągu kilkunastu lat na największej wyspie świata powstały dwie kolonie zasiedlone  przez przybyszy z Islandii i Norwegii. Jedna zwana Osiedlem Wschodnim zlokalizowana była w rzeczywistości na południowych krańcach wyspy, a druga, czyli tzw. Osiedle Zachodnie, o ponad 400 km dalej w kierunku północno-zachodnim. Szacuje się, że w okresie rozkwitu zasiedlało je od 2 500 do nawet 6 000 ludzi. Warunki życia były dość ciężkie nawet dla tak twardych "zawodników" jak skandynawscy migranci. Wprawdzie na przełom tysiącleci przypadło tzw. średniowieczne optimum klimatyczne, dzięki czemu w regionie północnego Atlantyku klimat  nieco bardziej sprzyjał człowiekowi niż dziś, to jako podstawową dolegliwość społeczności grenlandzkich osadników odczuwały  brak odpowiedniego drewna. Karłowate wierzby i brzozy nie mogły zaspokoić głodu surowcowego zaprzysięgłych żeglarzy. Ponadto - jako ludzie pielęgnujący europejski model gospodarowania  - potrzebowali dostępu do rud żelaza, których nie było w ich nowym miejscu zamieszkania. Zapewne z tych przyczyn podejmowano kolejne wyprawy ku nieznanym ziemiom.
image

Wnętrze grenlandzkiego domostwa i jego mieszkańcy

image

Polowanie Grenlandczyków na morsa, którego kły eksportowano do średniowiecznej Europy

Wszystko co dziś wiemy o normańskich ekspedycjach do Nowego Świata zawdzięczamy specyficznym źródłom.  Są to dwie sagi spisane na Islandii w końcu XII (Saga o Grenlandczykach) i drugiej połowie XIII stulecia (Saga o Eryku Rudym). Obecnie nie ma możliwości jednoznacznie ustalić, która z nich przekazała prawdziwy przebieg wydarzeń.  Jest to o tyle istotne, że w zależności od wersji przekazu "sprawstwo kierownicze" w procesie odkrywczym  przypadnie albo  Leifowi  Erikksonowi albo Thorfinnowi Karlsefniemu. W każdym razie młodsza z nich zawiera (o dziwo!) więcej szczegółów i przedstawia wydarzenia w nieco bardziej jaskrawych kolorach, a pierwszą próbę stałego zasiedlenia Ameryki podjął według jej autora Karlsefni.

 Latem 1000 lub 1002/1003 roku z położonego nad samym fiordem osiedla Brattahlid (w pobliżu dzisiejszego miasteczka Narsarsuaq) wypłynęła spora grupa śmiałków. "Było ich na obu statkach stu sześćdziesięciu ludzi. Skierowali się najpierw do Zachodniej Osady a potem do Bjarneyjar. Stamtąd pożeglowali z północnym wiatrem i byli na morzu dwa dni, gdy ujrzeli ląd. Powiosłowali więc w kierunku brzegu by go zbadać. Znaleźli tam mnóstwo płaskich kamieni, tak wielkich, że dwóch mężczyzn mogło na nich się położyć stykając się stopami. Wiele było tak lisów arktycznych. Nadali tej ziemi nazwę Helluland. Stamtąd żeglowali dwa dni z północnym wiatrem, aż znowu ujrzeli ziemię, porośniętą wielkim lasem, w którym było mnóstwo zwierzyny. Na południowy wschód od tej ziemi była wyspa, na której zabili niedźwiedzia. Nazwali ją więc Bjarney. Ziemię, na której rósł las nazwali Markland. Gdy minęły kolejne dwa dni żeglugi ponownie ujrzeli ląd. Tam gdzie przybili do brzegu był przylądek. Płynęli więc wzdłuż brzegu mając ląd po sterburcie. Brzeg był piaszczysty i były tam wielkie wydmy, lecz nie było zatok. Przybili do brzegu łódkami i znaleźli kil łodzi, więc nazwali to miejsce Kjalarnes. Nadali nazwy także nazwę Furdustrandir, tym szerokim plażom, wzdłuż których tak długo płynęli. Później coraz więcej zatok wcinało się w brzeg i w te zatoki skierowali swoje statki. Zdarzyło się gdy Leif był u króla Olafa Tryggvasona i przyrzekł mu głosić Chrześcijaństwo na Grenlandii, że król podarował mu dwoje Szkotów. Mężczyznę imieniem Haki i kobietę zwaną Hekja. Król poradził Leifowi, żeby zrobił z nich użytek, gdy będzie potrzebował kogoś szybkonogiego, gdyż ci ludzie byli szybsi od jeleni. Tych dwoje ludzi Leif i Eryk wysłali na wyprawę razem z Karlsefnim. Więc gdy teraz wypłynęli za Furdustrandir, wysadzili Szkotów na brzeg. Kazano im biec na południe by zbadać tą ziemię i wrócić przed upływam trzech dni. Byli oni tak ubrani, że nosili tylko coś, co zwali "bjafal". Było to tak skrojone, że na górze był kaptur a na bokach rozcięcia, nie miało też rękawów. Zapinano to między nogami na guziki i pętle. Poza tym byli nadzy. W tym czasie Karlsefni i jego ludzi rzucili kotwice. Po trzech dniach biegacze wrócili i jedno z niech miało w rękach winogrona, a drugie dziką pszenicę. Karlsefni stwierdził, że zdaje się, iż znaleźli nie byle jaką ziemię. Zabrano tedy Szkotów na pokład i popłynęli dalej, a wybrzeże było teraz pocięte fiordami. Skierowali dzioby statków do jednego z fiordów, w którym leżała wyspa otaczana silnymi prądami. Wyspę tą nazwali Straumsey. Gdy zeszli na tą wyspę okazało się, że zamieszkuje ją tak wielka ilość ptaków, że ludzie z trudem kroczyli między jajami. Wpłynęli w głąb fiordu i nazwali go Straumsfjord i tam rozładowawszy statki jęli czynić przygotowania, gdyż przywieźli ze sobą wszystkie rodzaje zwierząt. Zaczęli także rozglądać się, co też mogą na tej ziemi znaleźć. Były tam góry i krajobraz był tam wielce piękny. Na nic nie zważali i tylko badali kraj. Rosła tam wysoka i bujna trawa. Spędzili w tym miejscu zimę, która okazała się dla niech ciężka, jako że nie poczynili zapasów i mało mieli jedzenia..."

Kraina do której dotarli została przez nich nazwana "Vinland". Nazwa ta została wyprowadzona przez Adama Bremeńskiego - w jego dziele Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum - ze staronorweskiego słowa "vín"  (przez długie í) oznaczającego wino. Ten średniowieczny dziejopis uważał, że odkrywcy zastosowali taki sam chwyt propagandowy, jak Eryk Rudy, nazywając Grenlandię zieloną wyspą, co miało na celu przyciągnięcie osadników. Obecnie historycy uważają jednak, że nazwa Winlandii pochodzi od "vin" (przez krótkie i), oznaczającego łąkę. Wydaje się to absolutnie zrozumiałym, gdyż w porównaniu z bardzo ubogą we florę Grenlandią, Winlandia (tj. najpewniej Nowa Funlandia) wydawała się pod tym względem istnym rajem.
image

Grenlandzcy Normanowie podczas rejsu ku Winlandii

image

Lądowanie na brzegu Winlandii

Podczas pobytu w nowej krainie Skandynawowie natknęli się na nieznany lud, wobec którego używali nazwy Skrælingi, czyli  "ubrani w skóry" lub  „nędzni, żałośni". Obecnie wiadomo, iż tuziemcami tymi byli Indianie z plemienia  Beothuk. "Byli to niscy, szpetni ludzie i mieli brzydkie włosy na głowach. Mieli wielkie oczy i szerokie policzki. [Osadnicy] nazwali ich Skrælingami. Pozostali tam przez chwilę, po czym odpłynęli wiosłując za przylądek na południu. Karlsefni i jego ludzie pobudowali się nad jeziorem, jedne domy stanęły w głębi lądu, inne nad samym jeziorem. Spędzili oni tam zimę. Nie spadł śnieg i ich zwierzęta same się pasły. Lecz z nadejściem wiosny, pewnego ranka dostrzegli mnóstwo skórzanych łodzi płynących zza przylądka na południu. Było ich tak wiele, że zdawało się jakby zatoka była wysypana węglem i znowu na każdej z łodzi wymachiwano deseczkami. Karlsefni i jego ludzie unieśli tarcze i zaczęli handlować [z przybyszami]. Ludzie ci ponad wszystko pragnęli kupić czerwone sukno a na wymianę mieli skóry i szare futra zwierząt. Chcieli także kupić miecze i dzidy, lecz na to Karlsefni i Snorri nie zezwolili. Mieli też [Skrælingowie] ciemne skóry bez skazy na wymianę za sukno i za jedną skórę dostawali oni jedną miarę materiału, którym owijali sobie głowy. I tak to trwało przez jakiś czas aż zaczynało brakować materiału, więc zaczęli go [ludzie Karlsefniego] ciąć tak, że nie był szerszy niż palec, lecz Skrælingowie nadal dawali za niego tyle samo lub nawet więcej. Następnie zdarzyło się, że byk należący do Karlsefniego i jego towarzyszy wybiegł z lasu rycząc głośno. Skrælingowie wielce się tym przerazili, pobiegli do łodzi, odpłynęli skąd przybyli i przez trzy tygodnie ich nie widziano. Lecz po tym czasie zobaczono wielką ilość łodzi Skrælingów płynących niczym potok z południa. Tym razem wywijali deseczkami w stronę przeciwną niż ruch słońca i głośno przy temu krzyczeli. Wzięto więc czerwone tarcze i wystawiono w stronę Skrælingów. Obie grupy starły się i zaczęła się walka. Spadł teraz na nich [ludzi Karlsefniego] deszcz pocisków, jako że Skrælingowie mieli ze sobą bojowe proce. Karlsefni i Snorri zobaczyli też, że Skrælingowie unoszą na tyczkach wielkie, owalne przedmioty wielkości owczego żołądka. Były one ciemno niebieskie i ciskali nimi nad ludźmi Karlsefniego, co czyniło straszliwy hałas na tyłach. Tak wielce to przeraziło Karlsefniego i jego towarzyszy, że nie mieli w głowach innej myśli tylko o ucieczce w górę wzdłuż rzeki, bo zdało im się, że Skrælingowie atakują ich ze wszystkich stron. Nie zatrzymali się, więc tak długo, aż dopadli do skał gdzie stawili silny opór..."

Zapewne wszyscy wikingowie zapłaciliby głowami za wyczyn bezrozumnego zwierzaka, gdyby nie determinacja jednej z towarzyszących im kobiet. Te zaś, jak na spadkobierczynie dzielnych zdobywców przystało, potrafiły nawet w najtrudniejszych sytuacjach zachować zimną krew. "Teraz Freydis wyszła z domu i zobaczyła, że biorą nogi za pas.
- Czemuż to uciekacie przed takimi łajdakami jak ci tutaj ? – zakrzyknęła – Myślałam, że tak dzielni mężowie jak wy wybijecie ich jak bydło. Gdybym miała broń, to myślę że stawałabym lepiej niż którykolwiek z was !
Lecz mogli oni jej już nie słyszeć. Freydis starała się dotrzymać im kroku, lecz była raczej powolna z powodu ciąży. Wbiegła za nimi do lasu, gdzie Skrælingowie ją zaatakowali. Znalazła na ścieżce zabitego Thorbranda Snorrasona. Z jego głowy wystawał płaski kamień.. Jego miecz leżał obok, więc go podniosła i przygotowała się by się nim bronić. Teraz Skrælingowie naratli na nią. Obnażyła ona swoje piersi i uderzyła się w nie płazem miecza, co przeraziło Skrælingsów tak, że uciekli do łodzi i odpłynęli. Nadeszli teraz ludzie Karlsefniego i chwalili jej odwagę. Dwóch z towarzyszy Karlsefniego padło w boju i czterech Skrælingów, lecz pomimo to zostaliby [ludzie Karlsefniego] pokonani, gdyż wrogów było zbyt wielu..." Po zakończeniu starcia osadnicy nie czekali na nową wizytę agresywnych Indian, ale czym prędzej powrócili na mniej atrakcyjną, lecz bezpieczniejszą Grenlandię.
image

Normańsko-indiańska transakcja handlowa

image

Atak Skrælingów na normańskich kolonistów

Przywołana próba założenia przez Normanów kolonii na kontynencie północnoamerykańskim poza Grenlandią nie była jedyną. O kolejnej, podjętej przez córkę Eryka Rudego i zakończonej bratobójczą walką, wspominają nawet sagi. Ile ich było w sumie? Tego nie wiemy. Prawdopodobnie jednak takiego scenariusza nie da się wykluczyć. Wiemy bowiem, iż w miarę upływu czasu warunki egzystencji Grenlandczyków ulegały pogorszeniu. Miał na to wpływ nie tylko oziębiający się klimat, jałowienie ubogiej gleby czy migracje ssaków morskich stanowiących ważny składnik menu mieszkańców wyspy. Niezwykle istotnym były bowiem decyzje wydawane przez władców Norwegii (utrzymującej ówcześnie zwierzchnictwo nad Grenlandią) dot. zakazu kontaktów z odległą kolonią dla wszystkich nie będących ich poddanymi.  Ostatnia znana ekspedycja dotarła na prawdopodobnie zamieszkaną jeszcze wyspę w roku 1410 za panowania króla Szwecji, Danii i Norwegii - Eryka Pomorskiego. Notabene władca ten spędził ostatnie lata swego życia  na zamku w Darłowie. Następnie kontakt z Europą został na długie lata zerwany.

Równie doniosłe znaczenie miało także zagrożenie płynące ze strony... Eskimosów. Etnos ten przez kilka stuleci ekspandował z kierunku syberyjskiego coraz to bardziej na wschód. W okolicach drugiej połowy XII stulecia dotarł w pobliże Osiedla Zachodniego. Relacje pomiędzy Grenlandczykami a przybyszami z północy i tym razem okazały się nieprzyjazne. Ksiądz Ivar Baardsen, wysłany na Grenlandię przez biskupa Bergen w roku 1341 zapisał, że "...teraz Skrælingowie [tak zwano również Eskimosów] mają całą Osadę Zachodnią; są tam tylko dzikie konie, kozy, bydło i owce, ale nie ma mieszkańców - ani chrześcijan, ani pogan." Natomiast pod rokiem 1379 w jednym z islandzkich roczników zanotowano, iż "Skrælingowie zaatakowali Grenlandczyków, zabili osiemnastu ludzi i porwali w niewolę dwóch chłopców." Ostatnia zapiska dotycząca konkretnych mieszkańców pochodzi z 1408 r. Mówi ona o niejakim Thorsteinie Olafssonie, który  w dniu 16 września tegoż roku, w kościele znajdującym się w Osadzie Wschodniej, zawarł związek małżeński. Gdy w latach dwudziestych XVI w. do brzegów Grenlandii przybił europejski statek, jego marynarze znaleźli w dawnej kolonii już tylko ruiny i jedne przemarznięte na kamień zwłoki. Co stało się z Grenlandczykami? Wymarli z głodu i chłodu, zostali wybici przez Eskimosów, ulegli chorobom czy też może w akcie ostatecznej desperacji przenieśli się na kontynent?

Bodaj trzy lata temu naukowcy poczęli rozkopywać  na Nowej Funlandii stanowisko Point Rose, które jest oddalone od innego wikińskiego stanowiska, czyli słynnego L’Anse aux Meadows, o 480 km. Według wstępnych ustaleń osiedle zamieszkiwali Normanowie, a jego szczególny rozwój przypadał na przełom XII/XIII w. Oznacza to, że przez przynajmniej dwa lub dwa i pół stulecia mieszkańcy Grenlandii wciąż pamiętali o Winlandii, a nawet ją odwiedzali. Istnieją również głosy, że część Grenlandczyków mogła ruszyć w głąb amerykańskiego interioru. Pośrednim potwierdzeniem takiego przypuszczenia ma być tajemniczy kamień z Kensington, odnaleziony przez farmera z Minnesoty w 1898 r. Inskrypcja na nim widniejąca brzmi następująco: "Ośmiu Gotów (Szwedów) i 22 Norwegów w odkrywczej podróży z Winlandii na zachód. Obozowaliśmy przy dwóch skalistych wyspach o dzień podróży od tego miejsca. Wyruszyliśmy łowić ryby na jeden dzień. Gdy powróciliśmy znaleźliśmy dziesięciu naszych ludzi zakrwawionych i martwych. Niech Bóg nas zachowa ode złego (AVM – Ave Virgo Maria – bądź pochwalona Mario Dziewico), chroń nas ode złego". Na brzegu kamienia natrafiono na drugi fragment: "Mamy dziesięciu ludzi nad morzem pilnujących naszych statków, 14 dni podróży od tego miejsca. Rok 1362." Przypuszcza się, że uczestnicy wyprawy dotarli tak daleko w poszukiwaniu mieszkańców Osiedla Zachodniego, o których ekspedycji w głąb kontynentu mieli poinformować osadnicy z Osiedla Wschodniego. Cały problem w tym, że większość badaczy uznaje Kamień z Kensington za fałszywkę. Jak jest naprawdę, trudno orzec. Wszak nie raz i nie dwa postęp w zakresie nauk pomocniczych historii umożliwił uznanie rzekomych fałszywek za jak najbardziej wiarygodne źródła.

Opisane powyżej przypadki pozwalają na stwierdzenie, że w świetle dostępnych danych,  prymat w zakresie dotarcia do Nowego Świata przypadł bezapelacyjnie Normanom. Tzn. ludowi, którego przedstawiciele stworzyli Ruś, zajęli Normandię, Anglię, Sycylię i prawdopodobnie maczali swe utytłane juchą palce w procesie powstawania państwa polskiego.  To oni w dobie wikińskiej pojawiali się nie tylko na Morzu Śródziemnym, Czarnym czy Kaspijskim, ale również na wodach oddalonych tysiące kilometrów na zachód od ich europejskich siedzib. To dzięki ich wiedzy Krzysztof Kolumb utwierdził się w przekonaniu o istnieniu za Atlantykiem olbrzymiego  lądu.  To oni jako pierwsi mieli szansę zagospodarować i zaludnić odległy kontynent, na długo przed ich hiszpańskimi, portugalskimi, angielskimi, francuskimi i holenderskimi następcami. Niestety, los lubi płatać figle.

Podobno to Blaise Pascal napisał, że "gdyby nos Kleopatry był krótszy, świat wyglądałby inaczej". Nam pozostaje - naśladując słynnego Francuza -  stwierdzić, że gdyby nie wikiński rozjuszony byk sprzed tysiąca lat, to dzisiejsza Ameryka być może mówiłaby po islandzku. Dziwny jest ten świat...




PS Wszystkim zainteresowanym mogę śmiało polecić zbiór sag, przetłumaczonych przez naszego rodaka żyjącego na Islandii:
http://www.e-sagi.pl/


Linki:

https://listverse.com/2017/04/08/top-10-who-would-win-battles-that-played-out-in-real-life/
https://en.wikipedia.org/wiki/Greenland_saga
http://www.historicus.ru/Vikingi_i_ih_epoha/
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6c/Erikr-eng.png
https://americangallery.wordpress.com/2012/12/22/tom-lovell-1909-1997/vikings-land-at-vinland-on-newfoundland/
http://grapeimgxs.pw/Viking-settler-in-North-America-Viking-War-Art-t-Vikings.html

http://www.cjnotebook.com/vikings-europe-north-america-asia-active-slave-trade-facts/





Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura