Paranoja jest goła
Maanam

W łatwo dostępnych dokumentach produkowanych przez różnorakie agendy Unii Europejskiej można znaleźć informacje, iż fundamentem tego tworu są przedwieczne i niepodważalne wartości. Wśród nich wyróżniają się m.in.: godność, wolność, demokracja, równość, państwa prawnego, prawa człowieka, pluralizm, niedyskryminacja, tolerancja, sprawiedliwość i solidarność. Każdy człowiek z otwartym sercem i utożsamiający się (prawdziwie lub pozornie) z tradycją cywilizacji europejskiej musi uronić łzę. Taką solidną, mocno słoną i prawdziwą. Bo przecież – co by nie mówić- na kilku innych kontynentach oraz w kilku innych kręgach cywilizacyjnych wspomniane wartości w żadnym razie nie są aksjomatami. Rzecz jednak w tym, że przeciwnicy i zagorzali zwolennicy destrukcji naszej cywilizacji, zwani potocznie komunistami, nie chcieli być gorszymi i na swoich sztandarach wypisali takie oto hasła: równość, zniesienie ucisku i wyzysku społecznego, patriotyzm i lojalność wobec państwa, równość i sprawiedliwość społeczna, solidarność, sprawiedliwy podział dóbr, sprawiedliwość społeczna. Kto nie wierzy niechaj zajrzy do dowolnego podręcznika historii KPZR lub „Manifestu Komunistycznego”. Jak uczy praktyka i doświadczenie to jedna wielka ściema. W imię szczytnych haseł i pompatycznych deklaracji jedni i drudzy dążyli i dążą nadal do demolki godności, tolerancji, sprawiedliwości, równości wobec prawa… Przy tej okazji pojawia się ważne pytanie: czy wygenerowane przez tzw. Zachód slogany, które wciskają milionowym masom wszelkiej maści abderyci i geszefciarze z naszej strefy geograficznej, to wybryk czasów niedawnych? Otóż – nie!
„Zachód” nie raz i nie dwa przodował w narzucaniu reszcie Europy dziwnych „wartości”. Tak np. powszechnie znany traktat pt. „Malleus Maleficarum” (Młot na czarownice, 1487 r.) był swego czasu równie chętnie cytowany co dziś „Karta Praw Podstawowych UE”. Jego twórcami byli niemieccy mnisi o nazwiskach: Heinrich Kramer oraz Jakob Sprenger. To oni stali się sławnymi nie tylko na Starym Kontynencie, ale po kilku dekadach również poza nim. Można nawet stwierdzić, iż ich nietuzinkowy wkład do kanonu „wartości europejskich” spowodował śmierć kilkuset tysięcy ludzi. Kobiet (głównie), mężczyzn, a nawet dzieci. Zmarłych na torturach, utopionych w rzekach i jeziorach czy spalonych na stosach. W samych Niemczech (ich protestanckiej części) w ciągu dwóch stuleci zeszło z tego łez padołu ponad 100 tys. ludzi! „Czarownic” i „czarowników”. W Anglii, Niderlandach, Szwecji i Szwajcarii też coś koło tego. Wszystko w imię „europejskich wartości”. Brawo!
Niemal każdy jako-tako wykształcony człowiek kojarzy takie osobistości jak: John Wycliffe, Marcin Luter, Jan Kalwin, Ulryk Zwingli… Ci dżentelmeni, prócz twórczości literackiej i - dość często – sporym zdolnościom oratorskim oraz wyczuciu politycznemu mieli jeszcze jeden talent. A polegał on na tym, że wszystkich tych, którzy zdobyli się na odwagę i podjęli polemikę bez mrugnięcia okiem skazywali na… piekło. Oczywiście nie byli na tyle cierpliwi, aby czekać na decyzje Opatrzności, lecz setkami i tysiącami dekapitowali, palii, wyganiali i pozbawiali majątku swoich przeciwników. Ba! Taki M. Luter wsławił się np. tym, że słowiańskich Serbołużyczan (z którymi miał jakieś kontakty) uznawał za rasę niższą i twierdził, że zamieszkują oni Ziemię , po której on sam stąpał, li tylko przez nieuwagę Boga. „Wartości europejskie”!
Innym, niemal sztandarowym, przykładem twórcy „wartości europejskich” był nie kto inny jak Voltaire, który o ludziach z Afryki Subsaharyjskiej wyprodukował taką mądrość (Les Lettres d'Amabed (1769): „Jest poważnym pytaniem czy Afrykanie są potomkami małp, czy to może małpy pochodzą od nich. Nasi mędrcy powiedzieli, że człowiek został stworzony na podobieństwo Boga. Oto wspaniały obraz Stwórcy: płaski, czarny nos z niewielką lub praktycznie żadną inteligencją. Z pewnością nadejdą czasy, gdy te zwierzęta będą wiedziały jak uprawiać ziemię, upiększać swoje domostwa i ogrody oraz poznają ścieżki gwiazd: każdy potrzebuje odpowiedniej ilości czasu.” To wystarczy (pomijając jego miłość do pieniędzy i wygodnego życia), aby zapisać go w poczet „Wielkich Twórców Wartości”. Oczywiście „europejskich”.

Panie głosują... Pierwszy raz, gdyż w Belgii uzyskały prawa wyborcze dopiero w roku 1948. W USA w 1920, w Szwecji w 1921, w Irlandii w 1922, we Włoszech w 1945, Szwajcarii w roku 1971, w Liechtensteinie 1984. A Polsce? A w Polsce już w 1918!
Warto również dodać, że takie tuzy europejskiej nauki, których do niedana cytowano częściej niż polskojęzyczne media przywołują kłamstwa Donalda Tuska, twierdziły, że Włosi, Litwini, Żydzi, Eskimosi, Bułgarzy, Serbowie, Rosjanie czy Polacy to en masse… kretyni. Zdolni wyłącznie do noszenia cegieł i realizowania się w biznesie stręczycielskim. Czołowymi przedstawicielami takich narracji byli: Joseph Deniker, Samuel Cartwright, Alexander Thomas, Samuell Sillen, Josiah Clark Nott, George Robins Gliddon, Robert Knox, Cezaryu Lambros, Samuel George Morton, Francis Galton, Walter F. R. Weldon, Hans F. K. Günther, Ludwig Ferdinanda Clauss… Creme de la creme elit „Zachodu”. To o nich nasz wielki badacz, prof. Jan Czekanowski, napisał („Antropologia a rasizm”): „Poprzednia generacja, oszołomiona aktywnością Cezarego Lombrosa i jego mistrzowską reklamą, interesowała się przede wszystkim antropologią kryminalną i teorią „urodzonego zbrodniarza” i to nie tylko we Włoszech. Jeszcze dawniej utożsamiano antropologię z badaniem czaszek ludzkich, a nawet z kunsztem mierzenia kąta twarzowego, co miało „naukowo” wykazywać, że Murzyn jest rzeczywiście formą przejściową między Europejczykiem a małpą, jak się o tym dowiedziałem od belgijskiego podoficera, który mnie serdecznie gościł na północnych rubieżach lasów dziewiczych w dorzeczu Bomokandii.” A potem już poszło… Maurice Barrès, Oswald Arnold Gottfried Spengler, Arthur de Gobineau i inni stworzyli podwaliny pod tzw. naukowy rasizm”, z którego pełnymi garściami czerpał pewien niewydarzony austriacki malarz i jego akolici. Jakie to przyniosło skutki? Wiemy.

Cesarz Wilhelm II ogląda murzynów w berlińskim zoo (1909 r.). Podobne "ekspozycje" na początku XX wieku funkcjonowały w Bazylei, Berlinie, Antwerpii, Londynie i Paryżu.
Dziś brukselska ferajna ponownie stara się wtłoczyć w głowy środkowoeuropejskich mas przekaz o niesieniu kaganka oświaty i prostowaniu kołtuńskich łbów Polaków, Czechów, Węgrów, Chorwatów, Łotyszy, Rumunów itd. Bo przecież ex occidentalelux! Czyżby? Kiedyś palenie czarownic, pogarda dla innowierców, nienawiść do obcych nacji, rasizm, komunizm… Dziś rozwalanie rodzin, propagowanie dewiacji, głoszenie hasła, że aborcja jest ok., cenzura, wprowadzanie zasad funkcjonowania codziennego urągających zdrowemu rozsądkowi, pogarda dla słabszych i myślących inaczej, postponowanie chrześcijan, ograniczanie wolności ekonomicznej (włącznie z pozbawianiem gotówki), parcie do stworzenia superpaństwa, dyktatura bezdusznej biurokracji… To są dziś „wartości europejskie”, na które powołują się postacie w typie R. Trzaskowskiego. On i jemu podobni przyjmują takie role będąc przekonanymi, iż to im przypadło w udziale na stałe wyznaczanie granic i powinności. A przecież stara, sprawdzona po stokroć, zasada mówi, że rewolucja prędzej czy później pożera własne dzieci. Jeśli ktoś tego nie pojmuje sam nominuje się do tytułu głupca.
I na koniec… Przez wieki zdecydowana większość naszych przodków spoglądała na pączkowanie „wartości europejskich” ze zdziwieniem i niesmakiem. Byli i tacy, dla których słowa tego i owego demiurga jawiły się jako afrodyzjak. Jednak zdecydowana, czy nawet olbrzymia większość mieszkańców Odrowiśla, zachowywała dystans. Zdrowy dystans. To nie u nas płonęły tysiącami stosy. To nie u nas w skali przemysłowej pozbawiano głów innowierców. To nie u nas toczono debaty o tym, czy Murzyn to człowiek czy małpa. To nie u nas wprowadzano segregację rasową. To nie u nas samoistnie wybuchła dyktatura proletariatu. To nie u nas pojawił się rodzimy Hitler albo Stalin . To my (w makroskali) zawsze potrafiliśmy zachowywać zdrowy rozsądek i drwić z fantasmagorii produkowanych gdzieś tam nad Tamizą, Renem czy Sekwaną. I to – mam wielką nadzieję – nam pozostało. A tych spośród moich rodaków, którzy w niepojętym dla mnie amoku, zachłystują się „europejskimi wartościami” jest mi po prostu… żal. Przy najbliższej okazji pomodlę się za nich. W intencji ich ozdrowienia i... I rozsądnego głosowania. Amen!
----------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Społeczeństwo