Stare przysłowie mówi, że Polak mądry po szkodzie. Podkreśla ono notoryczny brak przewidywania skutków podejmowanych decyzji. Jan Kochanowski uzupełnił też, by Polak nową przypowieść sobie kupił, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Niestety, przysłowie wielokrotnie w historii miało okazję sprawdzić się do bólu. Być może jesteśmy w przededniu kolejnych decyzji, które będą doń pasowały. Mam tu na uwadze sztandarowe pomysły Nowoczesnej i PO, czyli przyjmowanie imigrantów i euro (być może nawet w jednym pakiecie). Jednakowoż w tej notce interesuje mnie wyłącznie pierwszy z nich.
Dzisiejszy atak w Manchesterze nie jest ani niczym szczególnym, ani niespodziewanym. Polscy dziennikarze i politycy (głównie lewicowi, ale nie tylko) już każą nam traktować takie sytuacje jako normalne. Inni, mniej zafiksowani ideologicznie, mówią nam, byśmy się powoli przyzwyczajali, bo Europa już inna nie będzie. Ja jednak nie chcę przyzwyczajać się do permanentnego strachu, przynajmniej w swoim kraju. Mam dwoje dzieci i mieszkam w dużym mieście, w którym i tak codziennie jest sporo zagrożeń. Wiem jednak, że wiele z nich jest rozpoznanych i na wiele z nich mam jakiś wpływ, a przez to mogę chronić swoją rodzinę. W żadnej mierze nie dotyczy to zagrożeń terrorystycznych, których idea opiera się na tym, by atakować w najmniej spodziewanym miejscu i wzbudzać powszechny strach.
Przeczytałem dziś wywiad z wicemarszałek Sejmu Małgorzatą Kidawą-Błońską, który w RMF FM przeprowadził Robert Mazurek. Dowiedziałem się z niego, że pani wicemarszałek czuje się bezpiecznie w Polsce i w Europie oraz nie rozumie oporu polskiego społeczeństwa przed przyjęciem 7 tysięcy matek i dzieci. Tak, tak. Matek i dzieci. Małgorzata Kidawa-Błońska nie tylko nie widzi wśród uchodźców terrorystów, ale nie widzi nawet mężczyzn. Ot, po prostu, same matki z dziećmi. W związku z tym wicemarszałek zadaje dramatyczne pytanie: czy te matki uciekają z tymi dziećmi po to, by te dzieci ginęły? Pani wicemarszałek konstatuje przeto: Jeżeli będę rządziła, na pewno siedem tysięcy uchodźców rozlokuję w naszym kraju.
Ba! M. Kidawa-Błońska wciela się też w postać prymasa i już przydziela "matki z dziećmi" poszczególnym parafiom. Na przytomne pytanie prowadzącego, że nie jest przełożoną polskich parafii zmieniła zdanie i wskazała na samorządy. Pytam zatem, co to są te samorządy? Czy są to jakieś bezludne miejsca, usytuowane z dala od ludzkich siedlisk i które do nikogo nie należą? Przynajmniej tak wynika z odpowiedzi prominentnej polityk PO, która jakoś nie dostrzega faktu, że owe mityczne samorządy to po prostu nasze gminy wraz z ich mieszkańcami.
Wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska wydawała mi się dawno temu sensowną osobą. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się stwierdzam tę samą płyciznę intelektualną, popartą talentem do klepania frazesów i kompletne oderwanie od rzeczywistości, podobnie zresztą jak to bywa u większości polskich polityków, a zwłaszcza tych, którzy optują za otwarciem ramion i przygarnięciem "matek z dziećmi". Szkoda, że red. R. Mazurek nie zapytał jej, na jakiej podstawie chce przyjmować wyłącznie matki z dziećmi. Wszak premier Ewa Kopacz takich zastrzeżeń nigdy nie poczyniła. Z drugiej strony szczerze wątpię, by M. Kidawa-Błońska potrafiła sensownie odpowiedzieć na tak zadane pytanie. No cóż, pozostaje jedynie nadzieja, że ani ona, ani ludzie jej podobni, nie będą rządzili moim krajem.
http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/poranna-rozmowa/news-malgorzata-kidawa-blonska-czuje-sie-w-polsce-bezpieczna,nId,2396709
