Jak podaje tygodnik "Wprost", 21 czerwca w siedzibie ABW doszło do potencjalnie groźnego wybuchu. Funkcjonariuszka otworzyła szafę pancerną, w której od paru miesięcy przechowywano niezabezpieczony materiał dowodowy w postaci próbki chemicznej. Wybuch spowodował spore zniszczenia, na szczęście nie było ofiar wśród ludzi.
Zastępca wiceszefa ABW zobowiązał funkcjonariuszy do podawania oficjalnej wersji: nie było żadnego zagrożenia. Eksplozja, pożar i ewakuacja całego piętra Departamentu były jedynie... elementem szkolenia.
Kto pracuje w ABW? Ciapciaki czy cwane gapy? Jak Agencja ma bronić naszego bezpieczeństwa, skoro nie umie obronić samej siebie? Pan Heniek ciepnął do szafy niebezpieczne materiały wybuchowe, po czym wziął i zupełnie o nich zapomniał. Pani Krysia pomyliła szafę pancerną z toaletką. Chciała wyjąć szminkę, a znalazła niewybuch. Jeśli bezpieczeństwa mojego państwa mają bronić pan Heniek z panią Krysią, a ich szef bezczelnie kłamie na temat przyczyn incydentu, to ja dziękuję za taką obronę.
Tratwa płynąca sobie po Bugu, na której znaleziono "straszliwe" materiały terorystyczne, skłoniła odpowiednie organa do wprowadzenia stanu alfa. Organ, który ze swojej definicji, jest odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego, doprowadza do karygodnego zaniedbania. Przedziwne materii pomięszanie...
Co za dureń chowa w szafie pancernej niezabezpieczone materiały wybuchowe? Wrzuca je jak ziemniaki, mając przecież świadomość, że nie dość, że mogą spowodować tragedię, to jeszcze są dowodem, który w tej tragedii może ulec zniszczeniu? Przy okazji niszcząc inne dowody, które najprowdopodobniej znajdowały się w felernej szafie.
A może na to właśnie liczono? Och, co za niefart. Dowody poginęły. Ale co tam. Sprawa jest arcyboleśnie prosta. Jak walnęło, to urwało. Jak wybuchło, to się spaliło. Zawinił czynnik ludzki. Czynnik ludzki bywa bardzo przydatny.
Komentarze