BePiotr BePiotr
157
BLOG

zdalnie

BePiotr BePiotr Społeczeństwo Obserwuj notkę 14

Pracuję zdalnie od początku pandemii. Na schodzącym zboczu pierwszej fali firma zaczęła wymagać pracy hybrydowej tzn. jeden dzień w firmie cztery dni w domu. Później zaczęliśmy "wracać do normalności", czyli dwa dni w firmie. Zabrakło jednak wyobraźni by zarządzić, że pracownicy mają się "mijać". Gdy nadciągała jesienna fala dwóch moich współpracowników, a później trzeci zachorowali na covid. Od dnia, gdy covid pojawił się w moim wydziale moja noga tam, w godzinach pracy, nie stanęła. Jestem stary, alkohol mój wróg, więc często leję go w mordę. Poranny kaszel sprawiałby pobudkę całej okolicy, ale na szczęście lubię długo spać. Jak widać idealny kandydat na ciężki przebieg.

Mam w domu światłowód, dostęp do wszystkich potrzebnych mi serwerów, zasobów dyskowych, baz danych przez VPN. Czy pracuję w domu, czy w firmie nie sprawia mi to prawie żadnej różnicy. W domu dołożyłem trzeci monitor, bo tak wygodniej, zwłaszcza ze względu na częstotliwość korzystania z komunikatora.

Nasza genialna szefowa działu HR, wyprowadzona z poczucia równowagi, brakiem kontroli nad listami obecności wymyśliła, że co rano i na fajrant mamy wysyłać do kadr maila. I teraz pracownica, co przedtem listy sprawdzała odhacza maile. Jaśnie Pani  nie wpadła na to, że na komunikatorze widać czy ktoś pracuje, czy się leni - chyba nie umie się nim posługiwać. Z logów VPNa można bez trudu sporządzić raport kto włączył się do sieci firmowej i kiedy, kiedy się wylogował i ile danych przetransmitował. Ale to nie jest ważne!

Wszelkie próby wprowadzenia w firmie w czasach przedpandemicznych elektronicznego systemu kontroli czasu pracy rozbijały się o jej niewzruszoną konserwatywność i ewidentną manię władzy. Elektroniczny system kontroli czasu pracy umożliwiłby przecież wprowadzenie ruchomego czasu pracy - pracowali by pracownicy wtedy kiedy im wygodnie - zgroza! O jakiejkolwiek formie pracy zdalnej, normalnej wśród informatyków mowy być nie mogło, bo niby dlaczego informatycy "mają mieć lepiej" od biznesu i biurowych?  Wiele razy jechałem rano do firmy podpisać listę, a potem prosto do domu, po przepracowanej prawie do rana nocce. 

Pandemia nam pomogła! Zalegalizowała pracę w domu. Kadry napisały piękny regulamin pracy zdalnej (nie czytałem). Piszemy co jakiś czas, wnioski o umożliwienie pracy zdalnej, (edytuję poprzedni wstawiając nowe daty), a kadry wypisują nam nowe "polecenia pracy zdalnej". Biurokracja musi być! Dopiero niedawno, gdy stało się jasne, że do "normalności" zbyt szybko nie wrócimy, piszemy wnioski na okres dwóch, ostatni trzech, miesięcy. Na początku wydawano nam zgodę łaskawie na dwa tygodnie. Panie w kadrach uwijały się pisząc bezsensowne papiery. Na początku co dwa tygodnie! Teczki chyba w kadrach tak napuchły, że chyba przestały się w szafach mieścić!

No i jak się pracuje? Tak samo jak w firmie. Na początku pilniej, poczucie obowiązku skłaniało do większej pracowitości. A teraz jak zawsze - tak, żeby zadania zrealizować na czas. 

Są korzyści i są straty. Mniej wydaję na paliwo, więcej na ogrzewanie - przy kompie człowiek szybko marznie. Herbatę gotuję na własnym prądzie - kawy nie pijam (nie można być uzależnionym od wszystkiego).

Jednym z ogromnych plusów jest zwiększenie kontaktów z biznesem i firmami współpracującymi. Nagle okazało się, że nie trzeba jechać w delegację ani iść do sąsiedniego budynku - wystarczy podesłać link do telekonferencji! W spotkaniach uczestniczy więcej osób, bo firma nie płaci za delegacje. Można wszystkiego dopilnować zamiast załamywać ręce nad ustaleniami poczynionymi przez ważnych menadżerów nie znających istoty danego problemu. Niektórzy szefowie, nawet w spotkaniach z "obcymi" przestali uczestniczyć, gdy słyszą techniczny żargon, którego i tak nie rozumieją. Przestali się wtrącać i włączają się tylko, gdy chodzi o kwestie formalne, nie merytoryczne. Czyli same plusy?

Niestety taka sytuacja niektórym mocno leży na wątrobie, bo przecież nie ma przepisów regulujących zasady. Jak wskoczę po śniadaniu pod prysznic i wyskakując złamię nogę - to będzie wypadek przy pracy, w drodze do pracy? Zużywam prywatny prąd elektryczny, a służbowy laptop czasem nieźle grzeje! Korzystam  z "prywatnego" internetu na cele służbowe - rozpaczają związki zawodowe! Trzeba to wszystko uregulować!

W Kodeksie Pracy pojęcie "pracy zdalnej" nie istnieje, jest wprawdzie od niedawna "home office", ale to nie całkiem to samo. Praca w takim trybie to typowe realizowanie zadań - łatwych do rozliczenia. 

Nasza dzielna władza umiała w parę nocy "zreformować" Trybunał Konstytucyjny,  KRS czy SN, ale tego problemu rozwiązać na szczęście nie potrafi. A może, po prostu, nikt tych regulacji nie chce?! Jak je wymyślą, uzgodnią, uchwalą, podpiszą to praca zdalna się skończy! Dlaczego?! Bo okaże się, że firmy coś tam powinny pracownikom dorzucić, a tu kryzys panie!  I będzie pozamiatane...

 

 



BePiotr
O mnie BePiotr

zbanowali mnie: Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - za brak aplauzu?Aleksander Ścios - jak pewnie większość nieprawomyślnych Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo