Jerzy Szuster st. sierżant pchor. "Jur" batalion "Ruczaj" kompania "Habdank"
Atak na "Bunkier Kutschery"
Celem wyrównania frontu nasz pluton "Pomorzak" zajął 12 sierpnia posesję Piusa 1 B uzyskując w ten sposób z jednej strony styk z pozycją Chopina 4 bronioną przez por. "Kruka", z drugiej zaś strony z narożnym domem zwanym "Aktorkami" uprzednio zajetym przez oddział z naszego plutonu.
Dom Piusa 1B znajdował się tuż obok tzw. "bunkra Kutschery", od ktorego dzieliła go jedynie ściana szczytowa zajetego przez nas domu. Obawiając się ataku ze strony Niemców, którzy mogliby wysadzić wspomnianą ścianę i zaatakować nas, postanowiliśmy ze st. sierżantem pchor. "Jastrzębcem" odsunąć wroga od naszej pozycji przez spalenie domu Al. Ujazdowskie 21 zajętego przez Niemców. Dom ten, łącznie z domem Al. Ujazdowskie 23 jak i wbudowanymi podziemnymi umocnieniami, stanowił wspomniany "bunkier Kutschery".
Z granatami i butelkami przedostajemy się do pomieszczenia strychowego górującego nad dachem domu Al. Ujazdowskie 21 i przez otwór wrzucamy najpierw filipinkę, która rozrywa poszycie dachu atakowanego domu, a nastepnie rzucamy na podłogę strychu ciężkie lontowe granaty wykonane z rur. W powstały otwór lecą kolejne granaty, by zniszczyć stropy nastepnych pięter. Rzucamy też butelkę z benzyną a na koniec butelkę zapalającą. Dom Al. Ujazdowskie 21 zapala się równocześnie na wszystkich piętrach i strychu. Nieprzyjaciel jest zaskoczony słysząc huk rwących się potężnych granatów, a następnie widząc na wszystkich kondygnacjach ogień, którego nie jest w stanie ugasić.
Wieczorem zdaję służbę pchor. "Jastrzębcowi". Potwornie zmęczony po nieprzespanych nocach siadam na schodach i ... usypiam. Chłopcy z mojej drużyny zanoszą mnie na tapczan, wyjmują mi jedyne dwa granaty i kładą je na stoliku. "Marysia", sanitariuszka naszego plutonu, nie mająca gdzie spać, położyła się obok mnie i również zasnęła.
Około godziny piątej budzi mnie potworny wybuch oraz liczne serie z pistoletów maszynowych oddawane gdzieś bardzo blisko. Prawie równocześnie słyszę podawane przez pchor. "Jastrzębca" i pchor. "Piasta" komendy:
- Pierwszy pluton ognia!
- Drugi pluton ognia!
Komendy są tak sformułowane wyłącznie w celu zdezorientowania wroga, bo w ochronie posesji jest tylko jedna sekcja.
Od razu orientuję się w sytuacji; Niemcy wysadzili metrowej grubości mur łączący dom z posesją Chopina 4, przedarli się przez wyrwę i strzelają w kierunku "Jastrzębca" i "Piasta" oraz wartowników. "Jastrzębiec" jest ranny w rękę, byłby ranny jeszcze w biodro, gdyby nie pistolet w kaburze, gdzie utkwiły dwie kule przeznaczone dla niego. nie opuszcza jednak pozycji.
Słyszę mowę niemiecką w sąsiednim pokoju, widocznie Niemcy dostali się przez okno. Rozkazuję "Marysi" biec przez zapasowe wyjście do dowództwa kompanii po pomoc. Chwytam dwa granaty ze stolika i zajmuję pozycję obronną na korytarzu, blokując zapasowe wyjście na tyły pozycji por. "Kruka" na ul. Chopina. Słyszę kroki i stuk granatu, ktory upadł w korytarzu w pobliżu mego stanowiska. Granat rozrywa się uszkadzając mi cholewę juchtowego buta, ale nie raniąc nogi. Następnie rozrywa się drugi granat również nie czyniąc mi szkody. Klękam w korytarzu, w kłębach kurzawy wznieconej wybuchami dostrzegam zarysy dwóch postaci. Strzelam serią z przerobionego okupacyjnego visa. W tej samej chwili czuję ciepło na obu policzkach, a więc zdążyli jeszcze puscić serię na wysokości mojej głowy, jednak i tym razem mnie nie trafili.
Biegnę do przodu i widzę wycofujących się Niemców, którzy ciagną dwóch rannych. Odbezpieczam granat i rzucam, potem dodaję jeszcze jeden. Widzę, jak Niemcowi wypada z ręki parabelka i w tym momencie gdzieś z góry słyszę serię od niemieckiego ubezpieczenia. Uskakuję w bok i wystrzeliwuję dwa naboje w kierunku zauważonego wroga. Jestem pewny, że mam jeszcze jeden nabój. Podnoszę porzucony szmajser niemiecki, niestety bez naboi.
Wycofuję się na poprzednią pozycję i czekam. Słyszę tupot biegnących nóg, wyskakuję i jednocześnie strzelam z visa. Pistolet nie wypalił, nie było już amunicji w magazynku... Przede mną pojawia się nagle kobieta niosąca pierzynę, ratuje pierzynę uciekając przed Niemcami! W tym momencie nadbiega pomoc prowadzona przez kpt. "Habdanka", jest to cała moja słodka sekcja: "Pączek", "Wafelek", "Bączek", "Zych" i "Globus" i jeszcze paru innych powstańców, którzy mieli służbę wartowniczą w dowództwie kompanii.
Melduję kapitanowi o przebiegu walki, podchodzimy do okna, wskazuję leżącą za murem parabelkę i w tym momencie po raz drugi idzie seria z "bunkra Kutschery". Przed tą serią zasłania nas własnym ciałem "Globus", który zauważył składającego się do strzału Niemca, a nie miał czasu nas ostrzec. "Globus" ginie. Pamiętam do dziś przejmujący szloch narzeczonej "Globusa" podczas jego pogrzebu...
Kpt. "Habdank" prosi mnie o pokazanie mojego przerobionego visa. Opowiadam mu, w jaki sposób przerobiłem go w czasie okupacji. Otóż będąc podkomendnym "Pioruna" w plutonie 684 zgrupowania 674 prowadziłem warsztat rusznikarski razem z "Felkiem" w piwnicy domu Elsterska 7. Do naprawy przyniesiono nam visa, który strzelał serią. Okazało się, że jeden z końców rozciętej sprężyny wytarł się. Ze swojego visa dałem dobrą sprężynę, a sobie założyłem tę uszkodzoną, dzięki czemu mogłem strzelać serią.
Za akcję z dnia 12 sierpnia st. sierż. pchor. "Jastrzębiec" otrzymał awans na podporucznika, a ja - Krzyż Walecznych.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka