Józef Roman kpt. "Ziuk" d-ca komp. Batalion "Miłosz" 2 kompania
Mój powrót do wojska
Po kapitulacji Powstania, w grupie oficerów Śródmieścia Południowego zbiegłem z kolumny jenieckiej w Ożarowie.
Z upoważnienia gen. "Niedźwiadka" (następcy gen. "Bora") odtworzyliśmy sztab Obszaru Zachodniego AK. Komendantem został płk. "Sławbor". W skład sztabu, prócz mnie, weszli m.in.: kpt. "Bradl", kpt. "Springer" i mój brat, kpt. "Krzesław". Po rozwiązaniu AK - 19 stycznia 1945 r. - staliśmy się Delegaturą Sił Zbrojnych w Kraju. Po "zalegalizowaniu " się na PKP, jako pełnomocnik "Sławbora", znalazłem się w grupie operacyjnej organizującej administrację kolejową na terenie Pomorza Zachodniego. Zamieszkałem wspolnie z żoną i synkiem od 22 lipca 1945 r. w Szczecinie. Tu organizowaliśmy swoje rodzinne gniazdo. Pracowałem w Biurze Personalnym D.O.K.P. Szczecin.
We wrześniu 1945 roku, zagrożony aresztowaniem, za zgodą "Sławbora", ujawniłem się przed Komisją Likwidacyjną AK kierowaną przez płk. "Radosława". Byłem zawodowym oficerem artylerii, toteż konsekwencją mego ujawnienia się był powrót do wojska, które nazywano wtedy "Odrodzonym".
Służbę wojskową w Odrodzonym Wojsku Polskim pełniłem na różnych stanowiskach w jednostkach 12 D.P. w Szczecinie. Byłem jedynym ujawnionym oficerem AK. Prawie wszystkie stanowiska dowódcze w tych jednostkach obsadzone były przez oficerów radzieckich. Nieliczne wyjątki stanowili przedwojenni oficerowie, którzy zostali wcieleni do służby po powrocie z oflagów. Młodzież oficerska to absolwenci skróconych kursów w szkołach oficerskich. Zdecydowana ich większość to ci, których oficerami zrobiła "Nie matura lecz chęć szczera..."
Wśród tej mlodzieży duży procent stanowili żołnierze Armii Krajowej, którzy zataili swoją przynależność. Wielu z nich, widząc na moim mundurze m. in. Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami, w sposób szczególny okazywali mi przy każdej okazji swoją sympatię, a nawet zwierzali się ze swojej przynależności.
Te objawy szczegolnej sympatii, okazywanej niekiedy w sposób zbyt manifestacyjny, stawiały mnie wobec oficerów radzieckich, a szczególnie wysługujacych się im oficerów polityczno-wychowawczych z informacji wojskowej, w kłopotliwej sytuacji. Miałem jednak świadomość, że byłem w tym wojsku potrzebny, zarówno tym mlodym oficerom, jak też i swoim podkomendnym żołnierzom.
W początkowym okresie służby przeżyłem głęboki wstrząs, gdy się dowiedziałem o aresztowaniu prawie całego sztabu Obszaru Zachodniego z płk. Szczurkiem na czele. Ogarniały mnie wątpliwości i niepokój, gdy porównywałem swoją sytuację do losu aresztowanych kolegów. Nie był on wprawdzie ode mnie zależny, łączyły nas jednak zbyt bliskie powiązania, by o tym nie myśleć.
Wyrok, jaki w ich sprawie zapadł w styczniu 1947 r., sprawił mi ulgę.Zwłaszcza, że kilku z nich odzyskało wolność. Znajdujący się między nimi płk Szczurek wkrótce potem został wcielony do wojska i skierowany na przeszkolenie do Torunia. Oczywiście, że zarówno z nim jak też z innymi kolegami z AK, pełniącymi służbę w różnych jednostkach czy sztabach WP, utrzymywałem przyjacielskie stosunki.
Wielkie wrażenie wywarł na mnie przyjazd do Polski w 1947 roku gen. Tatara z Londynu. Przez brata, spowinowaconego z rodziną generała, wiedziałem, że w czasie jego pobytu prowadził on polityczne rozmowy z najwyższymi osobistościami w kierownictwie wojskowym. Wiedziałem, że wbrew czynnikom oficjalnym w Londynie podjął konkretne zobowiązania wobec władz krajowych. A był on przecież w tym czasie dysponentem poważnych środków finansowych przeznaczonych na prowadzenie walki podziemnej w kraju.
Jego ponowny przyjazd do Polski w roku 1948, a także fakt, że w międzyczasie na wielu wysokich stanowiskach w wojsku oficerowie radzieccy zostali zastąpieni przez Polaków, w tym także AK-owców, stwarzał pozory, że stosunki w wojsku i Kraju ulegną poprawie.
Złudzenia prysły na przełomie 1948 i 49 roku, gdy po kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS oficjalnie ujawniono działanie w wojsku komórek partyjnych PZPR. Kadra oficerska w sposób widoczny została podzielona na elitę partyjną, tych co nieświadomi nie rozumiejąc zachodzących przemian do partii nie należą, ale do niej przyjdą i tych, co mając pełną świadomość sytuacji do partii należeć nie chcą, bo to są wrogowie. Taką wykładnię reperezentowali, nieoficjalnie wprawdzie ale głośno, oficerowie polityczno-wychowawczy. Oficjalne sprostowania i wyjaśnienia na odprawach oficerskich, specjalnie w tym celu zwoływanych, nie odnosiły pożądanego skutku.
Na jednej z takich odpraw byłem wezwany do wyrażenia swego stanowiska w tej sprawie.
Aplauz, jaki otrzymałem po wyjaśnieniu, dlaczego do partii nie należę i nie wstąpię, dobitnie wykazał, jaki wywieram wpływ na kadrę jednostki. W konsekwencji, w listopadzie 1949 r. zostałem z wojska zwolniony i przeszedłem do pracy cywilnej w budownictwie.
W międzyczasie jednak miały miejsce wydarzenia, które wywarły wpływ na moją dalszą przyszłość.
W Dowództwie Pom. Okr. Wojsk. miały miejsce poważne aresztowania wśród przedwojennych oficerów pod zarzutem przynależnośći do nielegalnej organizacji. Byli wśród nich oficerowie, z którymi utrzymywałem bliskie kontakty. Często zdarzały się także wypadki tajemniczego znikania oficerów. Latem tego roku był w Polsce po raz trzeci gen. Tatar dla dokonania rozliczeń z władzami krajowymi z tytułu funduszy, jakimi dysponował, a za które dostarczył Polsce autokary, wyposażenie pracowni naukowych, bibliotek i szpitali, a także inne dobra niezbędne odbudowujacemu się krajowi.
Od brata wiedziałem, że generał miał wkrótce objąć jakieś wysokie stanowisko w Kraju, a do Londynu pojechał już tylko dla zlikwidowania spraw osobistych.
W końcu listopada został aresztowany mój brat. Wkrótce dowiedziałem się, że znacznie wcześniej został aresztowany mój przełożony z konspiracji, a obecnie piastujący wysokie stanowisko w wojsku gen. Herman. Dowiedziałem się także, że gen. Tatar do Londynu nie doleciał, lecz został zatrzymany na lotnisku w Berlinie (?) i także przebywa w areszcie w Warszawie.
Byłem pod wrażeniem tych aresztowań, nie miałem jednak świadomości, o co właściwie chodzi.
Świadomość tę uzyskałem dopiero 14-go maja 1950 r., gdy zostałem zatrzymany przez organa informacji wojskowej w Warszawie, po odwiedzeniu rodziny brata.
Po wielu miesiącach śledztwa, prowadzonego po 19-cie godzin na dobę, bez prawa do nocnego wypoczynku i ciepłej strawy, przy zastosowaniu metod wypróbowanych w Związku Radzieckim, dowiedziałem się o tym, że byłem członkiem wojskowej organizacji mającej na celu obalenie przemocą ustanowionego ustroju. Dowiedziałem się, że moje dotychczasowe kontakty służbowe to była konspiracja w wojsku, a raporty i meldunki, ktore składałem przełożonym, to robota szpiegowska na rzecz mocarstw zachodnich. Używano wszelkich argumentów i sposobów, ażeby mi tę wrogą działalność udowodnić. Wymuszano na mnie, osłabionym do granic ludzkiej wytrzymałości po przejściu ciężkiej operacji w toku śledztwa, przyznanie się do "winy".
W procesie, który się odbył w Gł. Zarz. Inf. z wyłączeniem obrony i jawności rozprawy, w dniu 5-go listopada 1951 r. zostałem przez Najwyższy Sąd Wojskowy skazany na dożywotnie więzienie. Zamieniono mi je później na 15 lat, z karami dodatkowymi włącznie.
Wolność odzyskałem 28 marca 1956 r.
Wyrok skazujący Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił w całości dnia 1 czerwca 1956 r., a postępowanie karne w stosunku do mnie Naczelny Prokurator Wojskowy umorzył dnia 6-go czerwca tegoż roku.
Tak więc moja 6-letnia działalność w ZWZ i AK została wyrównana takim samym okresem pobytu w więzieniach PRL.*
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka