Tadeusz Baczyński ps. "Damian" grupa kpt. "Mechanika"
Sierpniowe walki oddziałów kpt. "Zaremby" -cd.
Poszczególne placówki posiadały połączenia pomiędzy poszczególnymi domami. Strychy wszystkich domów były uprzątnięte i posypane grubą warstwą piasku. Jak duże ilości piasku i ziemi zużyto do celu budowy umocnień świadczy to, że w podwórzach domów wygrzebane były głębokie jamy. Największa była chyba w podwórzu przy ul. Wspólnej 61.
Niemcy, atakujący placówki obronne "Jura" od parzystej strony ul. Wspólnej, prowadzili działania zaczepne zazwyczaj w ciągu dnia, a na noc wracali na swoje kwatery, przeważnie do centrali telefonicznej przy ul. Poznańskiej lub do Ministerstwa Komunikacji.
Powstańcy w ciągu nocy prowadzili działania patrolowe po parzystej stronie ul. Wspólnej, a nawet ewakuowali z domów część ludności cywilnej.
Wśród obrońców placówek na ul. Wspólnej stosunkowo najlepsze uzbrojenie posiadała drużyna "Polnego". Mając dwa steny, pięć pistoletów 9 mm, jeden karabin, sporo amunicji, granatów i sprzętu minerskiego żołnierze "Polnego" mieli obowiązek wspierać głównie bronią maszynową sąsiednie domy. W skład drużyny "Polnego" wchodzili między innymi podchorążowie "Sawa" oraz "Abba". Zyskali oni sobie wkrótce miano prawdziwych saperów. Z niewypałów niemieckich pocisków moździerzowych oraz tzw. "sidolówek" wzmocnionych jeszcze plastikiem, skonstruowali kilka własnej produkcji granatów ręcznych o olbrzymiej sile rażenia, zwanych granatami "X-1", które w ciągu najbliższych dni odegrały ogromną rolę.
17 sierpnia Niemcy przystąpili do bezpośredniego ataku na placówki "Jura" na ul.Wspólnej. Ulicę obłożono silnym ogniem granatników, a działo szturmowe ostrzeliwało narożnik ul. Emilii Plater przy ul. Wspólnej i ul. Hożej.
Główne natarcie szło od kościoła św. Piotra i Pawła, gdzie Niemcy starali się wysadzić ogrodzenie przykościelne, by móc łatwiej uderzyć na pozycje "Robura". Atak Niemców został powstrzymany ogniem broni maszynowej obrońców. Ponieważ atak od strony kościoła nie powiódł się, w godzinach popołudniowych Niemcy zaatakowali placówki obronne na odcinku środkowym ul. Wspólnej. O godzinie 14.00 nieprzyjaciel wypuścił ku polskim stanowiskom, bronionym przez żołnierzy "Steca" i "Polnego", goliaty.
Pierwszy "goliat" wybuchnął przy zetknięciu się z barykadą. Nie wyrządził on większych szkód w umocnieniach. W wyniku wybuchu zarwał się balkon z urządzonym na nim bunkrem obronnym w domu przy ul. Wspólnej 61, żaden jednak z obrońców nie zginął.
Do niszczenia następnych "goliatów", które Niemcy szykowali do kolejnego ataku w celu wysadzenia zabarykadowanych bram domów, przystąpił pchor. "Olek" (zwany także "Inżynierem"). Zrobił to przy pomocy granatów "X-1", rzucanych z okna pierwszego piętra domu przy ul. Wspólnej 61.
Wypuszczony przez Niemców kolejny "goliat", wyjeżdżający z bramy po przeciwnej stronie ulicy, został trafiony i eksplodował na środku ulicy. Następny "goliat" na skutek wybuchu granatu został uszkodzony i zawrócił, wjeżdżając z powrotem do bramy, skąd został wypuszczony i tam detonował, zadając Niemcom szykującym się do szturmu poważne straty.
Po niedługim czasie Niemcy przypuścili jeszcze kolejny atak przy użyciu "goliatów", który nie przyniósł im jednak większych efektów.
W kompanii "Jura" działała również drużyna strażaków, gaszących wzniecane przez Niemców pożary. Drużyna składała się częściowo z zawodowych strażaków ("Salamandra", "Strażak" i inni).
Jur miał również zawodowego snajpera plut. "Janusza", byłego mistrza Polski w strzelaniu z karabinu sportowego. Legitymował się on nawet dyplomem i medalem zdobytym w mistrzostwach. "Janusz" posiadał oryginalny myśliwski sztucer francuskiej firmy Berthier i z nim usadowił się w narożnym budynku na skrzyżowaniu ul. Poznańskiej i ul. Wspólnej. "Janusz" miał swoje stanowisko strzeleckie rozrzucone po całym domu. Potrafił on wstrzelić się w szczeliny w bunkrach niemieckich zarówno przy Stacji Telekomunikacyjnej przy ul. Poznańskiej, jak i w bunkrach od strony ul. Św. Barbary. Miał on również na oku Niemców przechodzących przez ul. Poznańską wzdłuż Alej Jerozolimskich. Ponieważ zastrzelił on, jak obliczono, kilkudziesięciu Niemców, zmusiło to ich do postawienia wzdłuż Alej Jerozolimskich specjalnego płotu. "Janusz" skutecznie ograniczał również w działaniu obsługę niemieckich karabinów maszynowych, umieszczonych później na kościele przy ul. Św. Barbary.
18 sierpnia Niemcy przypuszczają gwałtowny atak na stanowiska, bronione przez kompanię por. "Ambrozja" wzdłuż ul. Emilii Plater. Wzniecając pożary budynków nieprzyjaciel usiłuje wypierać obrońców z zajmowanych placówek. Niemcy po ciężkich walkach opanowali budynek przy ul. Emilii Plater 21 i przy ul. Hożej, skąd ostrzeliwali drużyny gaszące pożary.
Nasiliło się ostrzeliwanie ul. Wilczej i ul. Koszykowej z gmachu Szkoły Pielęgniarek przy ul. Koszykowej 78. Nie mniej dokuczliwe były gniazda karabinów maszynowych nieprzyjaciela zainstalowane w zajętych domach w prostokącie pomiędzy ulicami Wspólną, Św. Barbary, Poznańską i kościołem Św. Piotra i Pawła. Napór z tej strony groził utratą pozycji por. "Ambrozji" i na ul. Emilii Plater.
Energiczny wypad, przeprowadzony 18 sierpnia przed północą, zmusił Niemców do wycofania się poza ul. Św. Barbary.
Cdn.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura