Maria Raniecka-Kuncewicz ps. "Maria"
Opuszczam miasto z ludnością cywilną
Dnia 2 października Generał "Bór" ogłosił kapitulację. Z ciężkim sercem przyjęliśmy w szpitalu na Mokotowskiej wiadomość o upadku Powstania.
Dla personelu szpitala istniały dwie możliwości: albo iść do niewoli z rannymi albo opuścić miasto z ludnością cywilną. W ambulatorium nie miałam przydzielonych do opiekowania się rannych, więc zdecydowałam się wyjść z Warszawy 3 październikarazem z ludnością cywilną. Decyzja okazała się słuszna, ponieważ dzięki temu udało mi się wprost cudem uniknąć obozu w Pruszkowie i niewoli. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że na ulicy Grójeckiej mogłam się przyłączyć do grupy mieszkańców Pruszkowa, którzy wracali do domu z Okęcia, gdzie kopali okopy. Z Pruszkowa już bez trudności dotarłam do rodziny w Milanówku.
Z tamtych 63 dni pozostały w pamięci zmieniające się uczucia:
- szalonej radości ze swobody w pierwszych dniach Powstania, z możliwości poruszania się w Śródmieściu bez leku o łapanki, bez widoku Niemców,
- rozpaczy, która trwała przez całe Powstanie, gdy ginęli młodzi i dzieci, którym już nikt z nas nie mógł pomóc, chyba tylko modlitwą i pogrzebem,
- dumy, gdy udało mi się wykonać samodzielnie poważniejszy zabieg,
- ogromnego żalu, gdy do szpitala przychodziły matki z niemowlętami na ręku, które nie miały pokarmu, a ja mogłam wyłącznie ofiarować im swoją porcję zupy z rozgotowanej pszenicy, nic więcej,
- strasznej, bezsilnej złości, gdy słyszeliśmy przez radio głosy współczujące nam i zachęcające do walki i oporu, alenie obiecujące skutecznej pomocy,
- zadowolenia, że przez całe Powstanie nie tkwiłam bezczynnie w jakiejś piwnicy w lęku o własne życie, tylko jak umiałam niosłam pomoc potrzebującym.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura