Beret w akcji Beret w akcji
4979
BLOG

Zainspirowana notką "Willa na Żoliborzu" - w uzupełnieniu. Życie w powojennej Warszawie

Beret w akcji Beret w akcji Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 134

https://www.salon24.pl/u/sine/933521,willa-na-zoliborzu

Polecam Wszystkim tę notkę - i dyskusję. W dyskusji wypowiedziało się dużo osób - na temat kwaterunku, ale również na temat sytuacji i losów AK-owców w powojennej Warszawie i na temat realiów życia w powojennej Warszawie.


Niestety wielu dyskutantów przedstawia tylko obiegowe mity i własne wyobrażenia.


Z przedstawionych przez niektórych dyskutantów opinii wynika, że AKowcy nie mogli wręcz dostać przydziału kwaterunkowego na mieszkanie, nie mogli studiować - przydział kwaterunkowy miał być rzekomo przywilejem, nagrodą zastrzeżoną dla pupilków władzy, wyróżnieniem dla "swoich". Dyskutanci zdają sie nie mieć pojęcia, jak działał kwaterunek w powojennej Warszawie - zwłaszcza w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych. Mylą to (nieświadomie? celowo?) z działalnością kwaterunku trzydzieści lat później.


Przypomnę więc tylko garść faktów.


Warszawiacy, wracający sukcesywnie po Powstaniu do Warszawy, zastawali morze ruin i zgliszcz. Warszawa została zburzona w 80%. Wykorzystywano każdy lokal, nadający się do zamieszkania. Do ocalałych mieszkań i willi kwaterunek dokwaterowywał obcych ludzi; często przydział na jeden pokój dostawała cała rodzina. Przydziały były w mniej lub bardziej atrakcyjnych miejscach - trudno, żeby było inaczej. W mieście ocalały różne lokale. Co decydowało o konkretnym przydziale? Nie mam pojęcia. Wlatach pięćdziesiątych byłam małym dzieckiem. Cóż - natura ludzka pozostaje od wieków niezmienna. Zapewne można było uzyskać bardziej  atrakcyjny przydział, mając szwagra czy kumpla w kwaterunku. Podobnie jak wiele lat później można było uzyskać mięso spod lady, mając "chody" u pani Zosi z mięsnego. To nie władza ludowa sprzedawała "swoim" to mięso swoim pupilom jako przywilej za zasługi - to sprzedawała pani Zosia.


Z biegiem lat działalność kwaterunku się zmieniała - ale w dyskusji była mowa o przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych.


Kwaterunek lat czterdziestych, pięćdziesiątych - a siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych - to w ogóle rzeczy trudno porównywalne. Jednak ludzie złej woli potrafią to zrównać i pomieszać wszystko, byle tylko oczernić konkretnego człowieka.


Już w czerwcu 1945 r. lewobrzeżna Warszawa liczyła 185 tysięcy mieszkańców. Pierwsze uczelnie, odbudowane i uruchomione tylko częściowo, zaczęły działać jeszcze przed przywróceniem w mieście wody, światła, gazu i komunikacji. Studenci chodzili na uczelnię na piechotę; część zajęć to było wspólne z profesorami odgruzowywanie. Większość warszawiaków nie miała wtedy żadnych dokumentów - metryk, matur... wszystko spłonęło. By dostać się na uczelnię, trzeba było oprócz zdania egzaminów odnaleźć świadków, potwierdzających,  iż ukończyło się maturę na tajnych kompletach lub przed wojną.


Niedługo zabraknie już w ogóle żyjących świadków historii, dlatego należy przypominać fakty póki czas.


Sięgam do książki śp. Mamy, Krystyny Zglinickiej-Ostrowskiej  "Wspomnienia z Powstania Warszawskiego. W Śródmieściu Południowym"


Powrót do Śródmieścia Południowego

Maj 1945 r.

Po  siedmiu miesiącach tułaczki i ukrywania się wróciliśmy z Januszem do Warszawy, w której gruzach spoczywają ci, z którymi związała nas tajna nauka, konspiracja i walka.

Poraził nas widok plakatów umieszczonych na ruinach obok powstańczych grobów. Plakaty rzucają straszne oskarżenia, plakaty krzyczą:

"Precz ze skrytobójcami z AK!"

"AK - sprzymierzeńcy Hitlera!"

"AK - podpalacze Warszawy!

"AK - zapluty karzeł reakcji!"

A więc tak zostali osądzeni polegli, takie jest nastawienie do nas, którzy przeżyliśmy...

Jesteśmy z powrotem w swoim mieście, ale w obcym domu. Mieszkanie teściów zostało zburzone w połowie Powstania, a rodziców - spalone przez Niemców po kapitulacji.

Zamieszkaliśmy przy ulicy Mokotowskiej 59. Podczas Powstania tuż obok, pod numerem 55, mieścił się duży szpital, do którego przynosiłam rannych z ulicy Wiejskiej, stanowiącej najbliższą linię frontu. Dom nr 59 jest częściowo zburzony i wypalony, ale część oficyn ocalała. Mieszkamy w głębi drugiego podwórka na parterze. Lokal składa się z trzech ciemnych pokoi z kuchnia bez łazienki i bez ubikacji. Mieszka tu nas ośmioro: państwo Górscy z dwojgiem dzieci, teściowie i ja z Januszem. Nasz pokoik jest wąski i długi, większą jego część wypełnia tapczan. Sufit jest zawilgocony, bo dach uszkodziła bomba. Przez okno widać calkowicie spalony dom, w którym mieszkałam z rodzicami. Dziwnym zrządzeniem losu z całego trzypiętrowego budynku ocalał tylko maleńki kawałek stropu naszej łazienki, na którym wisi wanna i piecyk. To wszystko co zostało z dawnego życia... Ten smutny, czarny szkielet mojego domu widzę, ile razy spojrzę w okno, staram się spogladać jak najrzadziej...

Ulica Mokotowska jest uporządkowana, barykady rozebrane, gruzy uprzątnięte.Wiele domów ocalało, w każdymmieszkaniu gnieździ sie po kilka rodzin, na ulicy jest więc wielu przechodniów.

Równoległa do Mokotowskiej ulica Krucza zieje pustka... Po upadku Powstania Niemcy systematycznie wypalali tu dom po domu i minowali ruiny, spalili ponad 40 budynków, pozostało zaledwie 5.

Odcinek ulicy Wilczej między Kruczą a Mokotowską jest uporządkowany; odwiedziliśmy ocalałą kaplicę nr 7, gdzie braliśmy ślub powstańczy w dniu 10 września. Zastaliśmy księdza kapelana "Karola Wielkiego", który nam udzielał ślubu. Bardzo się ucieszył, że przeżyliśmy wojne i wróciliśmy do Warszawy.

W mieście nie ma wody, elektryczności ani gazu. Niemcy zniszczyli elektrownię, zrabowali wszystkie transformatory, w gruzach leżą zabudowania rozdzielni, magazyny, pompy elektryczne. Uszkodzone są przewody kanalizacyjne, trzeba je oczyścić i usunąć zwłoki powstańców...

Po wodę trzeba chodzić z kubłami do tej samej pompy ulicznej, do której rodzice chodzili z Kruczej podczas Powstania. Stąd jest trochę bliżej.

Z oświetleniem mieszkania nie mamy kłopotu, bo teść i pan Górski otrzymują naftę i zapałki na kartki dla pracujących. Ulice wieczorami są zupelnie ciemne; po zapadnięciu zmroku nie wychodzi się z domu.

Z wyżywieniem mamy trudności. Na kartki jest tylko chleb, mąka, drożdże, sól, herbata, cukier (w bardzo małych ilościach), a inne artykuły trzeba kupować wyłącznie w wolnej sprzedaży po bardzo wysokich cenach.

Wychodzi gazeta "Życie Warszawy"; po wielu latach bojkotowania niemieckiej "gadzinówki" teraz pilnie czytamy prasę i śledzimy informacje o odbudowie.

Do usuwania gruzu zmobilizowano Ochotnicze Brygady Pracy oraz żołnierzy, nawet Kobiecy Batalion. Pracują również jeńcy wojenni i volksdeutsche skoszarowani w obozie pracy.

Od kilku dni jest już wolny od min i otwarty dla publiczności Park Ujazdowski - ogród naszego dzieciństwa.

Jedyne, czynne już od miesiaca kino "Polonia" wyświetla film pt. "Zoja". Pierwszy raz od 1939 roku idziemy do kina! Film jest bardzo smutny...

W Muzeum Narodowym otwarto wystawę "Warszawa oskarża". W piwnicach tego gmachu przebywałam w pierwszych dniach Powstania bez jedzenia i bez picia jako jeden z dwóch tysięcy zakładników...Teraz krążymy z Januszem po salach muzealnych, ogladamy szczątki dzieł sztuki, spalone bezcenne starodruki, pocięte bagnetami portrety, porozbijane rzeźby. Szczególnie duże wrażenie robi głowa pomnika Mickiewicza, odnaleziona na dziedzińcu fabryki "Lilpop, Rau i Loewenstein". Stajemy w skupieniu przed listą rozstrzelanych, u stóp której stoją w wazonie biało czerwone kwiaty. Tak niedawno temu z trwogą w sercu szukaliśmy  na takich listach  znajomych nazwisk i wielokrotnie odnajdywaliśmy je...

Blisko nas, na Górnym Ujazdowie, powstaje osiedle złożone z sześćdziesięciu drewnianych domków fińskich, dar dla Warszawy.

Został otwarty pierwszy szpital zakaźny przy ul. Chocimskiej 5; leczy się tam już 50 chorych. Brak wody, personel przynosi ją butelkami. (W tym gmachu przed wojną mieściła się fabryka czekolady i cukierków mojego chrzestnego ojca, Jana Fruzińskiego, w której dyrektorem był mój Tatuś.)

Rozpoczęto przymusowe szczepienia wszystkich mieszkańców Warszawy w wieku od 5 do 60 lat przeciwko durowi brzusznemu; widocznie władze sanitarne miasta boją się epidemii. Po zastrzyku ludziom ręka mocno puchnie i boli, a niektórzy nawet dostają gorączki. Ręka rzeczywiście mi spuchła i trochę boli, ale goraczki nie dostałam.

Warszawa ma już dwa prowizoryczne mosty pontonowe i prom. Starszy most znajduje się przy ulicy Karowej. Dojście do niego jest utrudnione; przechodnie wydeptali ścieżki przez podwórza zburzonych domów aż ku Wybrzeżu Kościuszkowskiemu. Po Wybrzeżu idzie się środkiem jezdni wśród pojazdów, bo chodniki są zasypane gruzem, poryte okopami, przykryte siecią drutów kolczastych. Nowy most znajduje się u wylotu ulicy Ratuszowej. Samochody ciężarowe nie są po nim przepuszczane, tylko ludzie, rowery, wozy i furmanki. Wzdłuż zburzonego mostu Poniatowskiego kursują specjalne wielkie łodzie zabierające po 150 osób; na przeprawę trzeba czekać, aż się zbierze "komplet"'

Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i Aleje Ujazdowskie są uporządkowane. Nie ma już barykady u wylotu Wilczej, pod osłoną której przenosiłam rannych. Nie ma też cmentarzyka mojej kompanii w podwórku jednego z domów - zwłoki Celiny i kolegów zostały ekshumowane.

Obecnie jest porządkowana ulica Książęca, pozbawiona bruków, zasypana gruzem z walącego się muru, opasującego ogród szpitala Św. Łazarza. Tędy podczas Powstania biegł rów, który ułatwial łączność z Czerniakowem. Pozycji przy Książęcej bronili koledzy z kompanii "Redy" z mego batalionu "Miłosz".


Czerwiec 1945 r.

Teściowa mnie namawia, żebym się przygotowała do egzaminów na stomatologię. Od dziecka marzyłam o dziennikarstwie, ale w obecnej sytuacji rezygnuję... Skoro nie mogłabym pracować w wymarzonym zawodzie, to czemu nie mam się zgodzić na propozycję teściowej? Tydzień temu uroczyście otwarto czytelnię naukową Biblioteki Głównej przy ul. Koszykowej 26. Będę mogla przygotowywać się tam do egzaminów. Trzeba będzie przypomnieć sobie materiał kilku przedmiotów, przecież już rok minął od egzaminów dojrzałości zdawanych na kompletach tajnego nauczania. Przez ten rok sporo zapomniałam.

Główne ulice miasta są już oczyszczone. Odbywam długie wędrówki usiłując odnaleźć krewnych i znajomych. Smutne to wedrówki... Przeważnie zastaję domy zburzone lub wypalone, brak wiadomości o ludziach lub dochodzą tragiczne wiadomości. Rodzina Gumowskich zamieszkała na Ochocie została wymordowana, ten sam los spotkał babcię Koczalską zamieszkałą na Woli przy ul. Młynarskiej oraz wujka Zygmunta Niklewskiego z ul. Złotej. Wola to wielkie cmentarzysko; przykro iść wypalonymi ulicami, wokół cisza, pustka, groby... Na murach domów, w miejscach gdzie były bramy, widnieją czasem karteczki informujące o losach mieszkanców. W porównaniu z Wolą mało zniszczony jest Mokotów. Ocalał duży, spółdzielczy dom przy ul.Willowej, w którym mieszkali wujostwo Jezierscy, ale ich mieszkanie jest już zajęte, nie wpuszczono mnie nawet do przedpokoju; z pewnością wujostwo również nie zostaną wpuszczeni, jeśli wrócą...

Szukam koleżanek z tajnego nauczania. Dom przy ul. Nowogrodzkiej, w którym mieszkała Marysia Karwowska, został zburzony. Marysia mieszka u znajomych. Do Warszawy powróciła już w marcu razem z koleżanką z powstańczego patrolu sanitarnego. Obie zgłosiły się do pracy w PCK. Zajęcie ich polegało początkowo na wyszukiwaniu grobów i rejestrowaniu ich. Nie było to bezpieczne ani łatwe; musiały docierać do zakamarków zasypanych gruzami podwórek, mogły w każdej chwili trafić na minę, marcowa pogoda dawała im się we znaki. Ale praca była bardzo ważna - pomagały tworzyć kartotekę poległych. Ostatnio przeniesiono je do pracy biurowej - udzielają informacji o zaginionych. Marysia ma zamiar iść na medycynę i zostać lekarzem tak, jak ojciec.

Mieszkanie Lucyny Rudzińskiej przy ul. Żurawiej również jest zburzone. Lucyna mieszka z matką u krewnych w Komorowie pod Warszawą. Jej szesnastoletnia siostra Ewa zginęła na Mokotowie podczas Powstania. Lucyna ukrywa ten fakt przed matką... Hala Zarembianka, która ocalała cudem, dzieki temu, że obóz Oświęcim nie przyjął transportu, w którym się znajdowała, wróciła do Warszawy bardzo wcześnie, bo już 17 lutego.Zastała dom spalony. Była sama. Odszukała swą przyjaciółkę, Hanię Korejwo, i zamieszkała u niej na Pradze. W maju rozpoczęła studia na SGGW, otrzymała nawet niewielkie stypendium.

Starsza siostra Hani, Renia Korejwo, wpadła w ręce Niemców na początku Powstania. Irena Korejwo ps. "Scarlet" usiłowała wraz z drugą kobietą-żołnierzem dostarczyć broń powstańcom. Obie zostały aresztowane na przejeździe kolejowym przy ul. Podskarbińskiej przy wózku z bronią, którą przewoziły z Targówka nad Wisłę w rejon Wału Miedzeszyńskiego, aby przeprawić się na lewy brzeg do powstańców. Ostatnia wiadomość od Reni to była kartka, którą udało się jej rzucić po aresztowaniu, w trakcie transportu.

Mieszkanie Danusi Węgrzeckiej przy ul. Wilczej nie zostało zburzone ani rozgrabione! Jest to wręcz zdumiewające!!! Stoją na swoich miejscach przedwojenne meble, jest stół przy którym często odbywały się lekcje naszego kompletu, na ścianach widzę dobrze znane mi obrazy. Nic się tu nie zmieniło, jest tak, jakby nad miastem nie przeszedł kataklizm. Mieszkanie - pamiątka, mieszkanie - wspomnienie...

Danusia jest drugi miesiąc już studentką Szkoły Głównej Handlowej. Gmach uczelni przy ul. Rakowieckiej został spalony, ale ocalał położony w głębi ogrodu budynek uczelnianej biblioteki. Tam uruchomiono w maju pierwszy semestr obejmujący 150 słuchaczy. Danusia mnie namawia, żebym się zgłosiła do SGH. Muszę się zastanowić.

Ogłoszono wyniki spisu ludności - Warszawa lewobrzeżna ma już ponad 185 tys. mieszkańców!

Do Warszawy przybywają ludzie przybywający z przymusowych robót oraz z obozów koncentracyjnych. Byłych więźniów można poznać po wytatuowanach na przedramieniu numerach obozowych oraz po ogolonych głowach. Polski Czerwony Krzyż prowadzi dla bezdomnych Dom Noclegowy przy ul. Nowogrodzkiej, mogą tam przebywać dwie doby.

Na Pradze ruszyły pierwsze tramwaje! Po Warszawie można jeździć na "łebka" odkrytymi ciężarówkami.

Istnieje projekt odremontowania gmachu YMCA wraz z basenem i kąpieliskiem. Żywo stoi mi w pamięci dzień 2.09.1944 r., gdy Niemcy zbombardowali gmach YMCA; pod gruzami zginęło wówczas wielu kolegów z kompanii "Redy". Od tamtych dni upłynęło zaledwie 9 miesięcy...

Plac Zamkowy nadal nieuprzątnięty. Zamek Królewski to zwalisko gruzów. U jego stóp leży strzaskana na kilka części kolumna Zygmunta. Zwały gruzu bronią dostępu do ulicy Świętojańskiej. Przy kompletnie zniszczonym Rynku mieszka w norach i zakamarkach kilka rodzin... Zwaliska gruzu uniemożliwiają przejście przez niektóre uliczki. Gdzieniegdzie na ocalałych skrawkach murów domów nakreślono krzyżyki i tragiczne napisy: z a s y p a n i... Nie wiadomo, co się stało z mieszkańcami Starówki po wycofaniu się powstańców - kto zginął, kto ocalał?

22 czerwca czytam w "Życiu Warszawy", że ogłoszono wyrok w sprawie gen. Okulickiego, ostatniego dowódcy AK, wspaniałego człowieka. Został on skazany za działalność wywrotową i szpiegowską , za organizowanie terroru i morderstw... Dobrze, że zrezygnowałam z zawodu dziennikarza, nie mogłabym pisać takich artykułów!


Lipiec 1945 r.

W elektrowni uruchomiono trzecią turbinę, wkrótce cale miasto zostanie zaopatrzone w energię elektryczną!

Odbyło się uroczyste uruchomienie Gazowni Miejskiej, pierwszy został włączony do sieci Mokotów.

Do niektórych mieszkań dociera już woda! Dotrze i do nas, wytrzymamy, doczekamy się. Światło i woda to symbole życia miasta. Na przekór niemieckim planom miasto żyje!!!

Został oddany do użytku ludności Dworzec Warszawa Główna przy Al. Jerozolimskich, na razie istnieje jeden peron z dwoma torami.

Rozpoczęto remont budynków Politechniki. A więc będzie uruchomiona! Janusz zabiera się do powtarzania materiału fizyki i matematyki. Oboje uczymy się.

Rozpoczęto również remont gmachu Senatu Wiejska 4. Jest to dla mnie miejsce szczególnie pamiętne. Podczas Powstania teren Sejmu i Senatu był obsadzony przez doskonale uzbrojony Hitlerowski Batalion Policyjny. Żandarmi ustawicznie trzymali pod ostrzałem pozycje naszego batalionu. Wielokrotnie wprowadzali wspierane czołgami natarcia wzdłuż Alei Na Skarpie, Alei Frascati i ul.Wiejskiej. Byliśmy znacznie słabsi, ale odpieraliśmy ich ataki, do końca Powstania utrzymaliśmy nieparzystą stronę Wiejskiej.

Poza wydaną przez Niemców Kennkartą nie posiadam żadnych dokumentów. Na początek muszę się wystarać o świadectwo urodzenia. Byłam ochrzczona w kościele Św. Barbary. Kościół jest zburzony, ale księgi metryczne ocalaly! W dniu 18 lipca otrzymuję pierwszy dokument po wojnie. Wystawiony jest na okupacyjnym blankiecie z nadrukiem: Generalna Gubernia. Te dwa nienawistne słowa są skreślone, to już można zrobić. Gdybyż można było wykreślić z pamięci sześć lat strachu i upokorzeń przeżytych w Generalnej Guberni...

Do Warszawy wraca coraz więcej mieszkańców. Odnajduję następne koleżanki i dowiaduję się od nich, że pięć z naszej klasy poległo, wśród nich Halszka Bątkiewicz z mego maturalnego kompletu tajnego nauczania.

Po dramatycznych przejściach - przesłuchanie w gestapo na Szucha, pobyt w szpitalu na Woli i w obozie w Pruszkowie. Powróciła do Warszawy moja koleżanka od Królowej Jadwigi, Irka Drzewosowska, sanitariuszka harcerskiego batalionu "Czata 49". W dniu 10 marca wzięła ślub z kolegą z konspiracji, bratankiem gen. "Bora". Był to jeden z pierwszych ślubów w zburzonej Warszawie. Od kwietnia Irka pracuje w Biurze Odbudowy Stolicy.

Wróciła również Joasia Dziubałtowska, z którą uczęszczałam do prywatnej szkoły powszechnej p.Chyczewskiej. Jest zupełnie sama... Jej mama zmarła podczas okupacji, ojciec zginął podczas Powstania, starszy brat poległ na Mokotowie.

Joasia mieszka w ocalałym budynku SGGW (gdzie jej ojciec był profesorem), rozpoczęła studia. Ekshumowała już i przeniosła do rodzinnego grobu ciało ojca, teraz stara się o przeniesienie na cmentarz wojskowy ciała brata. Powstaje kwatera żołnierzy pulku "Baszta" - tam będzie pochowany.

O bardzo wielu koleżankach i kolegach niczego się nie mogę dowiedzieć... nie wiem, czy przeżyli...

Prasa informuje, że Warszawa otrzymala dary od organizacji UNRRA, wkrótce rozpocznie się przydzielanie ich ludności. Cieszymy się z tego, bo nasze posiłki są bardzo mało urozmaicone.

Siedzę godzinami w czytelni na Koszykowej, czytam i robię notatki, aby się przygotować do studiów medycznych zgodnie z życzeniem teściowej. Poświęciłam dużo czasu, jestem dobrze przygotowana, ale w ostatniej chwili zmieniam decyzję - nie pójdę na stomatologie tylko na SGH. Praca dentystki zupelnie mnie nie pociąga, a raczej odpycha.

Teściowa się obrazila, nie odzywa się do mnie, ale trudno. Wybór zawodu to kwestia całej mojej przyszłości.

Do rozpoczęcia jesiennego semestru mam jeszcze miesiąc czasu. Podejmuję pracę, żeby kupić sobie i Januszowi trochę ubrania. Mam tylko rzeczy, w których rok temu wyszłam z Warszawy po kapitulacji; sukienka jest już bardzo zniszczona, pantofli w ogóle nie mam, tylko buty narciarskie, w nich najwygodniej było chodzić po gruzach podczas Powstania i w nich opuściłam miasto w październiku 1944 r.


Wrzesień 1945 r.

Wrócili do Warszawy wujostwo Bromirscy z Basią i Czesiem Świechowskimi. Ich dom przy ul. Śniadeckich został spalony, zamieszkali więc na Mokotowie na stryszku Państwowego Zakładu Higieny przy ul. Chocimskiej, gdzie wujek Antoś zawsze pracował i gdzie obecnie podjął pracę. Wszyscy śpią na siennikach ułożonych bezpośrednio na podłodze. Nie mają kłopotu z wodą, bo blisko jest studnia artezyjska. Czesio wrócił bardzo wcześnie z obozu jenieckiego, już w czerwcu; tak prędko, bo aż do Łaby dojechał na niemieckim rowerze.

Zatrudniłam się jako "stojak" na budowie prowadzonej przez prywatną firmę. Nigdy nawet mi się nie śniło, że mając 19 lat zostanę "szefową" kilkunastu robotników budowlanych. Przyjmuje materialy dostarczane na plac budowy: cegłę, wapno, deski. Mam z tym moc problemów, bo nic się na budownictwie nie znam i czasem jestem w podbramkowej sytuacji, a nie mogę przecież ośmieszać się przed robotnikami. Bez względu na pogodę przebywam na powietrzu przez cały dzień, dopóki robotnicy nie zakończą pracy. Czasem jestem solidnie zziębnięta. Rano i wieczorem wędruję pieszo wiele kilometrów, bo plac budowy znajduje się przy ul. Szczęśliwickiej na Ochocie, a więc daleko od ul. Mokotowskiej.

Materialy budowlane są dostarczane furmankami.Wśród "wozaków" jest jedna kobieta, Jadzia. Chodzi w męskim ubraniu, w długich butach, klnie potężnie, lubi zajrzeć do kieliszka. Któregoś dnia podchmielona zatarasowała swoim wozem drogę kolejce EKD, która jeździ ul. Szczęśliwicką. Zrobiła się awantura, motorniczy wezwał milicję i Jadzia została zatrzymana. Musiałam iść do komisariatu, prosić o zwolnienie jej i zaręczać, że więcej nie będzie wchodziła w kolizję z przepisami ruchu drogowego. Zaręczyłam, a tymczasem niepoprawna Jadzia nadal sobie popija i może się narazić milicji. Jak ja wówczas będę wyglądała?

Przez cały pierwszy tydzień mojej pracy na budowie żaden z robotników nie traktował mnie poważnie, natomiast, gdy w sobotę pierwszy raz zrobiłam wypłatę, ich stosunek do mnie uległ zasadniczej zmianie. Na szczęście nie wiedzieli, jak bardzo bała się ich "szefowa", niosąc przez prawie puste tereny dużą kwotę przeznaczoną na wypłatę.

Śródmieście otrzymało wodę! To jest radość, którą trudno opisać! Nie zrozumieją tego ci, co nie stali miesiącami w kolejkach do studni i nie dźwigali z daleka pełnych kubłów.

Przy niektórych ulicach zapłonęly latarnie. Niebawem i Mokotowska zostanie oświetlona i można bedzie wieczorami wychodzić z domu.

Uruchomiono pierwsze dwie linie tramwajowe w lewobrzeżnej Warszawie.

Politechnika została częściowo odbudowana, rozpoczną się wykłady. Od pierwszego października oboje z Januszem zaczniemy studia.










Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura