Demokracja to zmiana. Nie zmieniają się jedynie dyktatorzy. Rządzący zawsze będą chcieli rządzić jak najdłużej. Wyjątki jedynie potwierdzają regułę. Poseł będzie chciał być posłem kolejną kadencję, a minister być jak najdłużej ministrem. Nikt nie lubi być usuwany, pozbawiany stanowiska ani opuszczać go na rzecz kogoś innego choćby wybranego w demokratycznych wyborach. Każdy będzie dążył do tego, żeby jak najdłużej utrzymać się na stanowisku i czerpać z niego korzyści (takie czy inne, bo nie zawsze i nie tylko chodzi o korzyści materialne).
To tkwi zbyt głęboko w ludzkiej naturze i chociaż możemy z tym skutecznie walczyć, to jednak nie możemy na to jedynie naiwnie liczyć, szczególnie gdy chodzi o dobro wspólne i przyszłość milionów ludzi.
Dlatego musimy wprowadzić prawo ograniczające liczbę kadencji, tak jak dla prezydenta kraju - dla posłów i senatorów oraz osób nie będących nimi, ale pełniących różne stanowiska w rządzie czy samorządzie: do maksimum dwóch pięcioletnich kadencji. Dziesięć lat to wystarczający okres czasu na wprowadzenie swoich pomysłów, a przynajmniej rozpoczęcie ich realizacji. Jeśli były dobre i niezbędne - będą kontynuowane przez następnych. Jeśli nie... tym bardziej potrzebna jest zmiana.
Nawet największy mędrzec nie wpada w nieskończoność na same dobre pomysły. Zazwyczaj ma ich góra kilka na początku, a potem jedynie odcina kupony. Chodzi o to, żeby uniemożliwić politykom już tylko jałowe trwanie na swoich pozycjach i takie odcinanie kuponów. To nasza jedyna szansa na prawdziwe zmiany (naciśnij na grafikę):

Kłamstwo systemowe składa się z trzech elementów: wściekłego psa, łańcucha i budy. Wściekły pies ujada, żeby ukryć kłamstwo. Łańcuch jest po to, żeby się z niego nie urwał. Buda zaś jest po to, żeby miał się gdzie schować, kiedy prawda wyjdzie na jaw.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka