Tak to widzę! Osiem planet – urodziła nasza gwiazda dzienna. Takie jest jej wiano rodzicielskie. I to nie przypadek bynajmniej… Dość często tak bywa: że matka z naszego sąsiedztwa dzielnicowego, bądź kosmicznego – chlubi się ośmiorgiem planet, bądź ośmiorgiem dzieci.
…O CO CHODZI WŁAŚCIWIE W TEJ GRZE SFERYCZNEJ – KTÓRĄ NAZYWAM TUTAJ NARODZINAMI PLANETY. Otóż iunctim przesłanki ponadczasowej. Jest gdzieś w głębinach naszej gwiazdy dziennej – sedno wydarzeń wewnątrz słonecznych, z którego to sedna wyłaniają się kolejne etapy życia horyzontalnego na Ziemi;
Z tym sednem wydarzeń kosmicznych w ogóle i wewnątrz słonecznych w szczególności – połączone są wszystkie nasze ziemskie mózgi, które w głowach swoich nosimy. Podświadomie – odnosimy się nawet swoimi nastrojami i kolejnością naszych skojarzeń – to tego sedna… także. Do tego sedna, które poprzedza nasze przeznaczenie… i podświadomy głód zmiany.
Wszystkie kolejne przełomy ewolucyjne i fakty perspektywiczne, wszystkie przesilenia rozwojowe wywodzą się z tego sedna. Wszystkie pomysły innowacyjne! Wszystkie fakty geopolityczne i cały ów proces także prowadzący do tych faktów: nie biorą się z przypadku bynajmniej. Nie biorą się z przypadku… lecz z tego sedna. Wszystkie przyjemności nienałogowe – i wszelka dobra nuta naszych zdroworozsądkowych apetytów.
Wszelka zresztą auspicjonalność opatrznościowa – która pojawia się tym sednie: poprzedzona jest od podszewki bytu myślą przewodnią; Perfekcja potęgowa tej myśli: obejmuje cały kosmos. I pochodzi: bezpośrednio z głowy geniusza nad geniuszami.
Otóż i iunctim przesłanki ponadczasowej. Legenda nieśmiertelności – ukryta w tej myśli przewodniej: jest dyskretnym egzystencjalnym darem… darem od geniusza nad geniuszami. Jest darem umożliwiającym naszą pogodę horyzontalną i nasze życie. Jest darem – umożliwiającym płodność populacji regionalnych. Jest darem – umożliwiającym płodność na planetach.
Tak. Nie boję się użyć tego słowa! Wszechświat jest majstersztykiem; Jest majstersztykiem podniesionym do potęgi, która przekracza wszelkie wyobrażenia potęgowe znane nam z historii. Jest majstersztykiem – perfekcyjnym. Jest majstersztykiem – lecz nieporównywalnym ze znanymi nam przykładami mistrzostwa horyzontalnego.
Potęga myśli przewodniej – którą… ów majstersztyk w sobie zawiera i którą… zestrojony jest… w muzykę sfer i muzykę kwantów metafizycznych, zdumiewa uważnego obserwatora zamieszkałego na Ziemi. Zdumiewa i oszałamia.
Z samej rzeczy – nie tylko chodzi tutaj o geniusza nad geniuszami! To Bóg.
To Bóg, który rozbudował swoją świadomość do kolosalnych rozmiarów. I który wyprzedził potęgą swojego umysłu – wszystkie problemy przeszłości kosmicznej.
Wszystko: przewidział. Całą swoją kolosalną przezorność – wypośrodkował, jak należy. Niczego we współczynnikach rozwojowych perspektywy kosmicznej nie zlekceważył… Nie czekał w bezruchu słodkim: aż coś się stanie nieprzewidzianego.
Potęga Jego umysłu – nie dała się niczym zaskoczyć… Ubiegł swoją zimną finezją i perfekcją – wszystkie ostre wiraże otwierającej się przed nami wieczności. Ucywilizował wieczność. Sprawił, że stała się bardziej bezpieczna dla siebie samej. I dla wszystkich – jej użytkowników. Zaprzągł wieczność do celów zdroworozsądkowych. Do celów subtelnych. Do celów pięknych. Do celów: także i naszych.
18.01.2015
Inne tematy w dziale Społeczeństwo