Bielinski Bielinski
36
BLOG

O winie i wybaczeniu

Bielinski Bielinski Kultura Obserwuj notkę 0
O tym ile jest warta wina, a ile przebaczenie. O dziwacznym balansie miedzy nimi. I o tym jak to się zmienia na przestrzeni dwóch tysiecy lat.

Żył kiedyś człowiek. Nazywał się Tertulian (ur. 150-160, zm. 240 n.e.). Bardzo ciekawy człowiek. Jeden z niedoszłych ojców, dogmatyków kościoła. Niedoszłych, bowiem został wyklęty przez kościół i uznany za heretyka. Tertulian urodził się w Kartaginie, Żył sobie spokojnie jako obywatel rzymskiego imperium do dojrzałego wieku średniego. Nie wiedzieć czemu nawrócił się wówczas na chrześcijaństwo w statecznym wieku 30 plus. W tym wieku ludzie zwykle budują domy, ciułają na emeryturę, wychowują dzieci, ewentualnie rozglądają się za nową, młodszą partnerką, a nie odmieniają tak radykalnie swego życia. W tym czasie – ostatnia dekada II wieku – przyjęcie chrztu w imperium rzymskim to jakby skok z urwiska w przepaść głową dół. W 207 roku Tertulian przeszedł do sekty (kościoła?) montanistów, gdzie założył własną sektę, nazwaną od jego imienia. Wiele lat życia spędził odrzucony przez pogan, przez chrześcijan uznany za sekciarza i heretyka. Innymi słowy, jako prorok, mistyk i twórca nowej wiary. Nawiasem: Kartagina to miasto bliskie św. Augustynowi (ur. 354, zm. 430 r.n.e.). Augustyn to następca i „uczeń” Tertuliana, choć dzieliły ich dwa wieki. Dzieciństwo i młodość Tertuliana przypadają na panowanie Marka Aureliusza (ur. 121, panował od roku 161 do śmierci w roku 180 n.e.) i jego syna Kommodusa (ur. 161, panował od 180 do 192 r.n.e, kiedy został zamordowany). O Marku Aureliuszu, jego życiu i panowaniu, obszernie pisałem wcześniej.

 Podsumowując życiorys Tertuliana, a mało o nim wiemy, znamy tylko ogólny zarys: żył około 80 – 90 lat. Niezwykle długo jak na ten czas. Z czego przez ponad 30 lat Tertulian był poganinem (więcej niż 1/3 swego życia) a heretykiem lat ponad trzydzieści (~ 1/3 życia). Chrześcijanin to ledwie kilkanaście lat, a przecież tak wiele dokonał. Czyż to nie ciekawy człowiek? Te jego gwałtowne zwroty, przemiany duchowe, zawsze pod prąd, na przekór tzw. światu, opinii publicznej, zyskowi czy popularności. Szkoda, że tak całkowicie został zapomniany. Czy nawrócenie Tertuliana na chrześcijaństwo nie było ubocznym skutkiem wzmożonych prześladowań chrześcijan za panowania Marka Aureliusza i jego syna, Kommodusa? Tego nie wiemy, ale to prawdopodobna hipoteza.

Najsłynniejsza zdanie, maksyma Tertuliana: „Credo, quia absurdum” (Wierzę, ponieważ to absurdalne). Uwielbiam to zdanie. Istota wiary, chrześcijaństwa zamknięta w trzech słowach. I śmiertelny cios dla tych co szukają mostu czy porozumienia między wiarą a nauką. Lub dowodu na wiarę, czy istnienie Boga. Tertulian tego tak nie powiedział. W dziele De Carne Christi (O Ciele Chrystusa) Tertulian napisał: "Et mortuus est Dei Filius, prorsus credibile est, quia ineptum est. Et sepultus resurrexit; certum est, quia impossibile est.". I umarł Syn Boży: to jest całkowicie wiarygodne, ponieważ jest niedorzeczne. I złożony w grobie zmartwychwstał: to jest pewne, ponieważ jest niemożliwe. Równie mocne, ale dłuższe.

Jedynie nielicznych stać na wiarę opartą na absurdzie. Większość chce pewności, tego co widać, co można dotknąć czy powąchać, pożądają dowodów, a przynajmniej szukają jakiegoś, choćby minimalnego prawdopodobieństwa. Stąd świątynie, obrzędy, ofiary inne uświęcone rytuały. Tertulian nie był oryginalny. On dosłownie odczytał słowa św. Pawła. "Albowiem nauka o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, a dla nas, którzy jesteśmy zbawieni, jest mocą Bożą. Napisano bowiem: Wywrócę mądrość mądrych, a rozum rozumnych zniweczę. … Czyż Bóg nie uczynił głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w Jego mądrości, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Gdyż Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my zaś głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan." (1 Kor 1, 18-23).

Śmierć i zbawienie Jezusa są bluźnierstwem dla Żydów, a głupstwem i szyderstwem dla pogan. Tertulian zajął się drugą częścią zdania św. Pawła – to jest poganami. W imperium rzymskim za czasów Marka Aureliusza i jego następców, na dwa sposoby zwalczano chrześcijaństwo. Pierwszy sposób to krwawa, państwowa przemoc: aresztowania, tortury, okrutne egzekucje, w tym na arenach rzymskich amfiteatrów. Drugi sposób to działania ówczesnych intelektualistów, filozofów, artystów, innych autorytetów: kpina, szyderstwo, ośmieszanie. Wiara w Jezusa, człowieka – boga, co został ukrzyżowany a potem zmartwychwstał to czysta kpina z rozumu. Absurd! Bzdura!

Czy dziś po dwóch tysiącach lat nie mamy tego samego? W wielu krajach chrześcijanie są prześladowani i mordowani. Na „tolerancyjnym i postępowym” Zachodzie chrześcijan zwalcza się przez kpinę i szyderstwo. Nawet argumenty i żarty są takie same. Histeria zatoczyła koło.

Tertulian idąc za św. Pawłem odwrócił argumenty i kpiny mądrych i błyskotliwych greckich filozofów. To co dla nich było absurdem, wierutnym głupstwem, uczynił podstawą wiary. Fundamentem nie do wzruszenia. Dlaczego zatem Tertulian odszedł od kościoła chrześcijańskiego, aby zostać członkiem jakieś niszowej sekty? Po pierwsze, Tertulian porzucił kościół chrześcijański, a nie katolicki. Kościół (rzymsko) katolicki powstał znacznie, znacznie później. Tertulian, znany ze swej surowości i rygoryzmu moralnego zraził się do ówczesnego kościoła z powodu rozluźnienia dyscypliny i tego, co nazywalibyśmy dziś, relatywizmem moralnym. Ówczesny kościół, zepchnięty do katakumb, którego biskupi i wierni byli rozszarpywani i pożerani na arenach przez lwy i inne dzikie zwierzęta, grzeszył relatywizmem moralnym? Dla Tertuliana i wielu innych, tak. Tertulian uważał, że ówczesny kościół zbyt łatwo udziela rozgrzeszenia za ciężkie grzechy, jak cudzołóstwo, poza tym brakowało mu żarliwości. Żarliwości pierwszych chrześcijan!

Główną przyczyną wzajemnej wrogości Tertuliana i kościoła był stosunek do tzw. odstępców (lapsi). Odstępcy to chrześcijanie, którzy w strachu o życie swoje czy bliskich wyrzekli się wiary w Chytrusa. Apostaci to ci, co nie dość, że zaparli się Jezusa to jeszcze wystąpili przeciwko kościołowi. Stopień wyższy zaprzaństwa, zdrady. Jak Julian Apostata, cesarz rzymski (332 – 363 n.e.). Zapominamy, jak wyglądał przeciętny obraz rzymskich przeładowań. Początek zwykle był łagodny. Chrześcijanin stawał przed rzymskim urzędnikiem. Ten dawał mu wybór. Niech złoży publicznie ofiary rzymskim bogom jak czynią wszyscy. Uratuje życie i mienie, Jeśli tego nie zrobi, nie, będzie bardzo… źle. Przypomina to praktyki z sowieckiej Rosji, gdzie zmuszano niepokornych do składania samokrytyki. Lub III Rzeszy, gdzie można było się wkupić w łaski Niemców przez donosy i publiczne chwalenie Wodza. Wszystkie reżimy, rządy oparte na terrorze, działają tak samo. Wielu chrześcijan wybierało pierwsze wyjście, czyli życie. W dzisiejszych czas nie do pojęcia, że tak wielu wybierało męczeńską śmierć. Śmierć frajerom?

Wielu z tych, co się wyparli wiary, czyli lapsi, targanych wyrzutami sumienia chciało wrócić do kościoła. Problem szczególnie nabrzmiały i liczny po prześladowaniach Marka Aureliusza i Kommodusa. Co z nimi zrobić? Pozwolić im wrócić na łono kościoła? Czy też nie? Przypominam, że kościół był nadal w podziemiu, i były to dyskusje jak „w prasie podziemnej” jak czasie komuny. Tylko poziom dysputy i waga była znacząco wyższa. Tertulian uważał, że za ciężkie grzechy popełnione po chrzcie, w tym za odstępstwo (tzw. lapsus), Kościół nie ma prawa udzielać rozgrzeszenia. Wierzył, że za takie grzechy pokutą jest osobista sprawą grzesznika, a powrót do kościoła niemożliwy. Wypracowane w ciągu długich lat ciężkich sporów stanowisko Kościoła było odmienne: nawet za ciężkie grzechy, w tym grzech odstępstwa, możliwe jest przebaczenie i powrót do Kościoła. Warunek: pokuta, czyli czynny żal za grzechy. Szczera, żarliwa i surowa pokuta. 

Co wybrać: niezłomność, własną niekalaną czystość? Czy przebaczenie i tym samym zgodę na grzech? Sięgnijmy do ewangelii. Jezus wypowiada się odmiennie w tej kwestii. „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie.” (Mt 12, 30). Zdanie niezłomnych, nieprzejednanych, rygorystów moralnych. Lecz Jezus powiedział także: „Kto nie jest przeciwko wam, ten jest za wami.” (Łk 9, 50). Jakie jest zdania Jezusa Chrystusa? Każdy może wybrać taki cytat, jaki mu pasuje.

Wybór kościoła: łaska i miłosierdzie dla grzesznych. Więcej, Kościół oparł się na idei, że władza odpuszczania grzechów (w tym apostazji) została mu dana przez Chrystusa. „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.” (Mt 16, 19) mówi Jezus do św. Piotra. Kościół to dzieło następców św. Piotra. Przyjęcie odstępców (lapsi) stało się zwycięstwem łaski nad czystością. Jednym z fundamentów kościoła. Czas potwierdził słuszność wyboru kościoła. Pogląd, iż ludzie są grzeszni, słabi ale zasługują na szansę wybaczenia był ludzki, miłosierny i słuszny… politycznie. Dzięki niemu kościół przetrwał okresy okrutnych przeładował i rozkwitł, gdy przeładowania się skończyły Czyści, niezłomni, co tworzyli własne kościoły dla tych jednych, jedynych sprawiedliwych skurczyli do sekt, potem małych grupek, pojedynczych osobników, wreszcie… wymarli. Co prawda, wielu z nich zostało wymordowanych.

Kościół otwarty, inkluzyjny jak to się mówi. Jednakże, gdy patrzę dziś w telewizji na pielgrzymkę osobników z ruchu LGTiB z dużym plusem pod tęczowymi sztandarami do najświętszego kościoła chrześcijańskiego, do bazyliki pod wezwaniem św. Piotra, to zadaję sobie pytanie: czy ta owartość, inkluzyjność, czy owa ochota do wybaczania grzechów nie zaszła za daleko? Przecież ci ludzie ani myślą prosić o wybaczenie za swe grzechy. Nie chcą słyszeć o pokucie. Dumni są z tego, co czynią, a co zdaniem Jezusa i Pisma Świętego jest grzechem. Powstaje pytanie. Czy ci ludzie oddając się otwarcie wszelkiej rozpuście: grzeszą, czy nie grzeszą? Czy grzech w ogóle istnieje? Czy nie został, aby skreślony przez postępowych chrześcijańskich teologów? I czy Tertulian i inni rygoryści, nie mieli jednak trochę racji?

Inny przykład, gdy tzw. „wybaczanie” wiedzie na manowce. Czy niemieccy mordercy z lat II wojny światowej – liczeni w setkach tysięcy, jak nie milionach – mają szansę na wybaczenie i przyjęcie do wspólnoty ludzkiej? Podobnie stalinowscy, komunistyczni zbrodniarze mający jeszcze więcej ofiar? Czy im także wolno, czy trzeba im przebaczyć?

Pierwsza odpowiedź, rygorystyczna, a’la Tertulian: z perspektywy humanistycznej, opartej na fundamentalnych prawach i etyce, przyjęcie do pełnej wspólnoty ludzkiej jest w zasadzie niemożliwe bez spełnienia restrykcyjnych warunków, głównie rozliczenia i żalu. Dla większości niemieckich morderców, którzy nie zostali osądzeni i nigdy nie okazali szczerej skruchy (a wielu żyło spokojnie w powojennych Niemczech wypierając się winy) nie ma mowy o przyjęciu do wspólnoty ludzkiej w pełnym sensie tego słowa. Ich czyny były tak totalne, że wymagałyby równie totalnego i bezwarunkowego aktu skruchy, który nigdy nie nastąpił.

Druga odpowiedź, inkluzyjna i jednoznacznie pozytywna. Niemieccy mordercy nie zasługują na wybaczanie, bo nigdy o wybaczenie nie prosili, A nie prosili, bowiem swoim zdaniem niczego złego nie robili. Najwyżej wypełniali rozkazy. Byli dobrzy i dobrzy pozostali. Nie trzeba ich przyjmować do społeczności, gdyż cały czas byli członkami swej społeczności. Nie ma co dzielić włos na czworo. Było dobrze i jest dobrze. A kości pomordowanych już wchłonęła ziemia.

Podobnie z masowymi mordercami spod czerwonego sztandaru, często żydowskiego pochodzenia. Oni niczego złego nie robili! Walczyli o lepsze jutro ludzkości! Nie ma im czego wybaczać ani nie muszą prosić o wybaczenie. Obsługiwali walec postępu. A walec jak to walec, czasem kogoś zmiażdży. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Co tu wybaczać? Jedni i drudzy, ci od brunatnego i czerwonego terroru, wołają: zapomnijmy co było i patrzmy w przyszłość.

Przyszłość się liczy. Pewnie mają rację. Tyle że nasze dylematy niczym się nie różnią od tych sprzed stu, dwustu czy dwóch tysięcy lat. Dlatego warto wrócić do Tertuliana i jego dylematów o przebaczeniu. Skoro nie ma grzechu… Jeśli wszystkim i wszystko trzeba wybaczać, to czemu nie im? Skąd to negatywne warunkowanie, ta gorsząca ekskluzywność? Tu dochodzimy do zwyczajnego ludzkiego życia jakże dalekiego od masowych mordów. Lecz nie wolnego o dylematu: co wybaczyć? I pod jakimi warunkami? Czego nie wybaczę? I komu? Gdzie postawić granice? Kradzież, kłamstwa, złe słowo, oszczerstwa, pomówienia? Zdrada partnera, partnerki? Niechlujstwo osobiste? Co wolno, a co nie?

Wina i przebaczanie, grzech i odpuszczenie grzechów. Na takie pytania każdy musi sam sobie odpowiedzieć. I sam wziąć za swe słowa i czyny odpowiedzialność. Ponieść konsekwencje. Tak to już jest.. To co się stało już się nie odstanie. Na szczęście lub nieszczęście. Znowu. Zależy: co, jak i dla kogo.

Na zakończenie przytoczę słowa: „Credo, quia absurdum”. Tylko ile prawdy jest w moim… credo?


Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura