Prezes Zarządu Prezes Zarządu
97
BLOG

fundusz wczasów pracowniczych...

Prezes Zarządu Prezes Zarządu Praca Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Za komuny było tak, że o wszystkim decydowało państwo, decyzje Rady Państwa były wiążące dla wszystkich a wszystkie kandydatury na objęcie stanowisk kierowniczych musiały być konsultowane z władzami partyjnymi. A partia była tylko jedna i tylko rekomendacja Egzekutywy PZPR właściwego szczebla była przepustką na awans.

Sierpień roku 1980 był wydarzeniem, które wymknęło się  nadzorowi służb bezpieczeństwa, które miały "swoich ludzi" we wszystkich grupach społecznych.

Można powiedzieć też w ten sposób, że stabilne i bezpieczne państwo pozwalało na redukcję kadr kontrolujących życie społeczeństwa. Polacy ubiegali się o możliwość wyjazdu na wycieczki do państw spoza obozu socjalistycznego a zatrudnienie "na kontrakcie" dawało całkiem przyzwoite wynagrodzenie...

Nic zatem dziwnego, że każdy rozsądny obywatel starał się nie mieć na swoim koncie żadnego przestępstwa, bo Władza i tak o wszystkim wiedziała...

A że nie wszyscy byli z niej zadowoleni, to inna sprawa, ale nikt już nie buntował się przeciwko dominacji Związku Radzieckiego na świecie...

A pracownicy Służby Bezpieczeństwa wiedzieli, że ich czas dobiega już końca, bo wrogow naroda jakoś coraz trudniej było wypatrzyć. Dlatego - w obawie przed redukcją i perspektywą chudych lat - sami eSBecy organizowali tajemne spotkania (vide casus ROPCiO) po czym już stosowne służby dokonywały aresztowania spiskowców (patrz - nieświadomych istnienia KOR, bo ten wiedział, jak nie wdać się w prowokację).

Dowodem, że tak właśnie było, jest pamięć o rozwoju sytuacji od przełomu lat 1979/1980. Od dawna narastała świadomość, że coś jest nie tak, bo wszyscy pracowali i trudno było zarobić nie tylko na mieszkanie, ale nawet na samochód czy motocykl, a o rowerze także nie było co myśleć. Wszystko szło na eksport. Ludzie zaczynali przywozić opowieści o zarobkach na kontraktach zagranicznych, dolary można było widzieć już coraz częściej a kto nimi dysponował, mógł zaopatrywać się w PeWeXie albo w podobnej centrali oferującej dobra przywiezione doraźnie przez marynarzy - Baltona - dostępnej w zasadzie tylko w miastach portowych...

Niezadowolenie powstawaniem kolejnych osiedli mieszkaniowych dla osób uczestniczących w nomenklaturowym podziale stanowisk i braku perspektyw dla pozostałych członków spółdzielni mieszkaniowych było coraz większe. A UBecja ostrzyła sobie pazury w celu zorganizowania pokazowej akcji w celu wykazania się przed władzą KC PZPR, że jest niezbędna.

Okazja nadarzyła się latem 1980 roku. Robotnicy doświadczeni wydarzeniami z grudnia 1970 roku wiedzieli, e z Milicją Obywatelską nie ma żartów i jeżeli miałby ktoś protestować - to tylko zespołowo i wyłącznie w granicach macierzystego zakładu pracy. A do rozmów należało przygotować się w ten sposób, że to Władza przyjedzie do robotników, a nie -  że delegacja uda się do lokalnego "KOMITETU".

Jak wspomniałem, mam przekonanie, że była to dobrze zorganizowana akcja prowokacyjna. Już od wiosny na uczelniach starsi studenci zapraszali młodszych na spotkania, na których poruszano różne problemy społeczne, wiążące się z niskimi wynagrodzenia,i w przyszłości, trudnościami w nabyciu mieszkania dla własnej rodziny, którą wielu chciało założyć a także szeregiem niedorzeczności pielęgnowanych przez "komunę". Co ciekawe - żadne organa bezpieczeństwa tych spotkań nie zrywały a rektorzy chyba mieli nakazane, aby takie spotkania studentom umożliwić, chociażby przez udostępnienie wolnej sali wykładowej w terminie sugerowanym przez organizatora takiego spotkania... niewykluczone, że dobrze znanego służbom zajmującym się rozpoznaniem nastrojów społecznych...

Gdy doszło do pierwszego większego protestu załogi - w stoczni gdańskiej - błyskawicznie zaczęły pojawiać się kolejne protesty, głównie w dużych miastach, tym razem popierające "solidarnościowo" protest gdańskich stoczniowców...

Dość szybko doszło do konfrontacji między zdesperowanym społeczeństwem i władzami partii trzymającej w swych rękach stery władzy w państwie.

Dzisiaj relikty dawnej świetności polskiej gospodarki - na eksport poza granice kraju szło niemal wszystko - pozostają w rękach kapitału zagranicznego, a jeżeli tak się nie stało, to w zasadzie przestały istnieć jako duże i dobrze prosperujące przedsiębiorstwa... I to właśnie osoby zarządzające już tymi reliktami wywodzą się z rodzin głównie partyjniackich, z rodzin od pokoleń zatrudnionych w strukturach bezpieczeństwa państwa, w administracji państwowej starannie strzeżonej dla grona osób "sprawdzonych" a jeżeli ktoś nie był nazbyt pokorny - to wylatywał.


Dzisiaj te środowiska zabiegają o przesunięcie terminu wyborów... Jeżeli skorelujemy te oczekiwania z poparciem dla "dobrej zmiany - to chyba rzeczywiście chodzi o przetrwanie do czasu, kiedy znajdzie się dostatecznie duża grupa naiwnych wyborców, które zechcą postawić na "niezależne sądy" czy też "komitety obrony demokracji"...

Cóż, naiwnych nie sieją a #dobra zmiana ma program trudny do odrzucenia... w sytuacji, gdy inni chcą czerpać bez ograniczeń z dorobku wspólnego...


A Fundusz Wczasów Pracowniczych ?

Za komuny rzeczywiście istniało porozumienie przedsiębiorstw różnych branż o wzajemnym udostępnieniu swoich ośrodków wypoczynku wakacyjnego. Po wydarzeniach sierpniowych 1980 roku te ośrodki zostały zlikwidowane jako "masa upadłościowa" i ktoś je za bezcen skupił. Teraz, w sytuacji "koronawirusa" te obiekty świecą pustkami i nie zanosi się, że to szybko wróci do normy.

Większość właścicieli tych obiektów wywodzi się ze środowisk liberalnych, środowisk tworzących Unię Wolności oraz jej następne przepoczwarzenia... Nic dziwnego, że ich zachowanie budzi lęk o przyszłość zysku z branży hotelarskiej...

Warto zastanowić się, w jakiej części ten majątek jest zawłaszczonym majątkiem społecznym, a jaki jest w nim udział inwestycji ich aktualnych właścicieli. Bo jest to już drugie albo trzecie pokolenie elit "nomenkalturowych"... 



nauczyciel zawodu i praktyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo