Ci, którzy obawiają się Grzegorza Brauna powinni najpierw zastanowić się, jakie ich działania doprowadziły do wzrostu jego popularności. I co mogą zrobić, żeby ten wzrost zatrzymać. Uwaga, spoiler: przekonywanie jego wyborców, że gada bzdury nie zadziała.
Poglądy i działania Grzegorza Brauna zostały w ostatnim czasie uznane za antywzorzec. Informacja o tym, że jeden na dwudziestu wyborców popiera jego partię wywołała pełne zaniepokojenia komentarze na temat stanu społeczeństwa i kasandryczne przepowiednie, że Polska “brunatnieje”. Nie podzielając jego poglądów chciałbym wskazać, że Braun w swojej ekscentrycznej skrajności nie jest jakimś wyjątkiem. To główny nurt skręcił w stronę skrajności, absurd zagościł na stałe w przekazie głównego nurtu, więc wyborcy nie widzą nic dziwnego w tym, że człowiek, na jakiego głosują z całkiem innych powodów, głosi przy okazji poglądy, które jeszcze dwie dekady temu mogliby uznać za co najmniej wstydliwe. Jedni mogą machać na to ręką, a inni sądzić, że może coś w tym jest, co Braun opowiada.
Rekonstrukcja świata, jaki kreuje Braun nie jest trudna. W centrum znajdują się wierzący w Boga Polacy i ich ojczyzna, która powinna “odzyskać niepodległość”, a to powinno się dokonać prostym aktem woli (trzeba “chcieć chcieć”). Tymczasem Ojczyzna znajduje się pod opresją wielu sił, które pragną ją zniewolić i wykorzystać. Najbardziej mroczną z nich są oczywiście Żydzi i Izrael, obecnie pod władaniem “rzeźnika” Netanyahu, który na swe usługi ma potęgę militarną Stanów Zjednoczonych. Jest Unia Europejska i Niemcy, a także Ukraina, chcący Polskę podporządkować i zukrainizować. Są wreszcie islamiści, którzy z kolei zamierzają kraj zislamizować. Wszystko dzieje się w rzeczywistości międzynarodowej trudnej i groźnej, balansującej na krawędzi wojny, być może nuklearnej i tylko Rosja kiedyś zdobyła się na to, aby “włożyć kij w szprychy” wojennej machinie Izraela i dzięki temu w roku 2012 nie wybuchła wojna z Iranem, mogąca mieć nieobliczalne skutki. Wydostanie się z tej opresji jest niemożliwe, póki rządzą “zdrajcy”, a ci rządzą od długiego czasu...
Jest to świat zbudowany z prawdziwych elementów, ale złożonych i zinterpretowanych tak, że powstaje spójny wykrzywiony obraz, w którym wydarzenia i opinie sprzeczne z zarysowaną przez narratora wizją, są w istocie w głębszym sensie jej podporządkowane. Wystarczy ten sens odkryć i wszystko staje się jasne. To pomieszanie tajemniczości i prostoty czyni ten świat atrakcyjnym dla wszystkich, którzy pragną odczarować skomplikowanie rzeczywistości i odnaleźć właściwy klucz otwierający wszystkie zamki. Wielu może sądzić, że to właśnie jest podstawą atrakcyjności Grzegorza Brauna, jednak w mojej opinii jest inaczej. Wielka część jego zwolenników nie opowiada się za nim z powodu jego opowieści, ale - paradoksalnie - pomimo niej. Podstawowym powodem stosunkowo szerokiego ostatnio poparcia jest w mojej opinii postawa, jaką przyjmuje.
Jestem przekonany, że Braun przekonał do siebie ludzi w jednym decydującym momencie: gdy pojechał do Oleśnicy interweniować w sprawie bulwersującego aktu, który można określić mianem “zabójstwa prenatalnego”, a może “okołonatalnego”. Zabicie dziecka, które miało szansę na terapię i na życie, i to zabicie przy pomocy zastrzyku w serce, co budziło najgorsze skojarzenia z czasami medycyny hitlerowskiej, wstrząsnęło ludźmi przywiązanymi do wiary, choć nie tylko nimi. Szopka, jaką uczyniła potem z tego jedna z gazet, gdy usiłowano przedstawić matkę, która starała się o zabicie dziecka, jako ofiarę, która cierpi nad jego grobem, a także konsekwentnie nieczuła i nieledwie demoniczna arogancja lekarki, dopełniły obrazu. Nakładało się na to poczucie bezsilności, w wielkiej mierze spowodowane postawą władz. Wszystko to mentalnie przełamał Braun, wchodząc ze swoją interwencją i zatrzymaniem obywatelskim, które co prawda nie miało mocy prawnej, ale stanowiło symboliczne przełamanie niemożności i symboliczne przywrócenie poczucia sprawiedliwości. Braun pokazał wówczas, że “chce chcieć” i wiele osób mu uwierzyło, choć przecież niczego w sensie realnym nie zmienił. Z tego aktu zdecydowania wynika w moim przekonaniu ugruntowanie pozycji Brauna wśród ludzi, którzy czują, że ich świat wartości ulega erozji. Ujmując rzecz w skrócie: są to ludzie z przerażeniem obserwujący pochód satanistów przez Warszawę i traktujący tę rzeczywistość duchową śmiertelnie poważnie.
Przekonani taką postawą wyborcy muszą następnie zmierzyć się z bagażem poglądów, z jakich Braun konstruuje swój świat. Może on im przeszkadzać, ale nie na tyle, aby przenieśli poparcie na innych polityków, którzy w kluczowej dla nich kwestii aksjologicznej nie wykazują się podobną postawą. Mogą wreszcie machać ręką na egzotyczność poglądów polityka, bo od dłuższego czasu żyją w infosferze, w której zaciera się różnica między tym, co prawdopodobne a fikcją. Działalność polityków tak zwanego głównego nurtu sprawiła, że nastąpił poważny spadek społecznej tolerancji na coraz powszechniej obecny w życiu publicznym absurd. Oderwane od rzeczywistości narracje, byle tylko były użyteczne politycznie i odpowiednio kanalizowały emocje zwolenników, są przekazywane przez ludzi, którzy w swoim rozumieniu stanowią wyznaczającą standardy elitę polityczną. Początki tego zjawiska wiązałbym z wyborem Andrzeja Dudy na prezydenta w roku 2015 i powstaniem wówczas tak zwanej “opozycji totalnej”. Tak – moim zdaniem nie ma tu mowy o żadnym symetryźmie - odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi szeroko pojęte środowisko Platformy Obywatelskiej i sprzyjające jej środowiska artystyczno-intelektualne. Skoro opozycja miała być totalna, to nie mogła cofnąć się przez żadną bzdurą byle osłabić przeciwnika. I nie cofała się.
Zaczęło się od prób delegitymizacji wyboru Dudy przy pomocy absurdalnych wyliczeń odnoszących proporcję jego wyborców do 100% uprawnionych do głosowania i dowodzących, że jest on prezydentem wybranym przez mniejszość, a więc niemającym mandatu. PiS, partię, która od początku istnienia zajmowała konsekwentnie stanowisko co najmniej nieufne wobec Rosji, oskarżano o prorosyjskość. Kryzys na granicy z Białorusią był przedstawiany jako łamanie praw człowieka, a funkcjonariusze broniący granicy byli wyzywani od zbrodniarzy. Na użytek wyborów w 2023 roku wymyślono “aferę wizową” dowodząc, że rząd PiS sprzedał “kilkaset tysięcy” wiz muzułmanom. Ukoronowaniem absurdu są ostatnie tygodnie, gdy Roman Giertych rozwinął całkowicie oderwaną od rzeczywistości opowieść o tym, że wybór Karola Nawrockiego został sfałszowany przez dziesiątki tysięcy członków komisji wyborczych, podstępnie umieszczonych w nich przez “rodaków kamratów”. Zarówno w przypadku narracji granicznej, wizowej, jak i wyborczej, aktywny był lider tego środowiska, Donald Tusk, pragnący skądinąd uchodzić za uznanego międzynarodowo męża stanu. Wypowiadane przezeń głupstwa miały więc w założeniu wagę najcięższą. I miały, tylko, że powodowały pogłębienie erozji rozsądku.
Zadajmy sobie teraz pytanie: czy opowieść Brauna o tym, że CPK został zaprojektowany po to, aby sprowadzić do Polski ogromną falę migracyjną z Izraela, a gdzieś tam pod płytą lotniska zostanie zbudowane tajne centrum koordynacyjne tej operacji, nie znajduje się w swojej absurdalności na podobnym poziomie, co opowieści liderów Platformy? Dlaczego u licha głupstwa Brauna mają być gorsze od głupstw Tuska czy Giertycha? W dodatku antysemityzm i antyizraelskość już dawno przestały być czymś wyjątkowym, a europejscy liberałowie i lewica także uważają, że Izraelem rządzi “rzeźnik”, który wodzi na pasku Amerykę niczym wielkiego trolla. Niedawno na festiwalu w Glastonbury 200 tysięcy fanów krzyczało za popularnym wokalistą “Śmierć IDF!”. Czyżby to byli także zwolennicy Grzegorza Brauna? Traktowanie antysemityzmu jako wyróżnika jednego tylko polityka jest zamykaniem oczu na fakty. Braun może dokonywać swoich prowokacji w rodzaju gaszenia gaśnicą świec chanukowych, bo zachowania antysemickie są w obecnym świecie normą. Co więcej, ci co normy stanowią, czyli politycy mainstreamu, są w skrytości zadowoleni z tego, co robi Grzegorz Braun, bo dzięki temu mogą wskazywać palcem na niego jako na antysemitę, swoją postawę przedstawiając jako po prostu krytyczną. Radykałowie zawsze odwracają uwagę od tego, co istotne.
Naszym problemem nie jest więc w mojej opinii Grzegorz Braun, choć poglądy, jakie głosi wydają mi się bzdurne, jest nim środowisko informacyjne, w którym te poglądy stały się nieodróżnialne co do zasady od poglądów głoszonych na salonach. Jeżeli będziemy chcieli uzdrowić życie publiczne w Polsce, to nie powinniśmy zaczynać od przekonywania zwolenników Brauna, że mówi on głupoty. Bo w świecie, w którym dominują Giertych z Lisem, będzie to śmieszne i żałosne. Tu pomóc może tylko powrót do wartości i odrzucenie absurdalnych narracji, choćby wydawały się niektórym politycznie użyteczne.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka