Żydzi z getta w Jeziornie trafili do getta w Warszawie. Na zdjęciu getto warszawskie. Fot. NAC
Żydzi z getta w Jeziornie trafili do getta w Warszawie. Na zdjęciu getto warszawskie. Fot. NAC
Bogna Janke Bogna Janke
6167
BLOG

Likwidacja getta zakończyła historię Żydów w Konstancinie-Jeziornie

Bogna Janke Bogna Janke Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 108

80 lat temu Niemcy zlikwidowali getto w Jeziornie. Przed wojną Jeziorna - dziś część podwarszawskiego Konstancina - była żydowskim miasteczkiem.

25 stycznia 1941 r. Żydzi z Jeziorny zostali przewiezieni do warszawskiego getta. Ponad sześćset osób ostatni miesiąc spędziło na niedużej, ogrodzonej kolczastym drutem powierzchni między rzeką Jeziorką a ulicą Bielawską.

Dzień przed likwidacją getta mogli wybrać: ewakuacja do Warszawy pieszo lub samochodami. Za transport musieli zapłacić. Kwota była tak wysoka, że nie udało im się jej zebrać. Niemcy przedłużyli termin, ale podnosząc cenę. Kobiety były zdeterminowane, aby nie iść pieszo dwadzieścia kilometrów w środku zimy, z dziećmi i ludźmi starszymi. Potrzebną kwotę jakoś ubierali.

Wierzyli, że w Warszawie czeka ich lepszy los.

Nareszcie jesteśmy pod opieką żydowską. Na samą tę myśl ludzie, dotychczas śmiertelnie znużeni, zaczynają się raźniej poruszać. Zdaje się, że wszystko najgorsze mamy za sobą, wstępujemy w nowy rozdział naszej tułaczki, ale już pod opieką żydowskiej Warszawy. To dodaje trochę sił i otuchy. (…)

Nareszcie ktoś mi wskazuje jakąś pryczę. Uradowany lokuję dzieci. O leżeniu mowy nie ma. Jest nas na tej pryczy na razie pięciu, po chwili siedmiu, ale jakoś to będzie. O spaniu, lub nawet o chwilowej drzemce, nawet marzyć nie można (…)

Ścisk jest niemiłosierny. Wypuszczanie następuje powoli. Korzystam z tej zwłoki, aby parę razy jeszcze pójść na górę [po] moją walizkę. Znajduje się ona w gabinecie Kierownika (…) Proszę go o wydanie mi walizki, [na] co on kategorycznie odmawia (…) Nie myślę więc więcej o poście{li} {…} paczkach uratowanych z Jeziorny. Zajmuje mię w tej chwili jedno, czy uda mi się na noc ulokować moją rodzinę, aby mogła się uspokoić nieco i przyjść do siebie po przejściach ostatnich dni. (Relacja „Pobyt w kwarantannie (Leszno 109)”, autor nieznany, w: „Archiwum Ringelbluma. Antologia”. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 2020)

W 1939 roku w Jeziornie mieszkało 655 Żydów. W 1946 r. oficjalnie nie było ani jednego. Prawie wszyscy zginęli w Zagładzie – z głodu i chorób w warszawskim getcie lub zamordowani przez Niemców w komorach gazowych Treblinki lub Auschwitz. Przeżyło kilka osób.

Solomon Freiman

Jednym z ocalałych był Solomon Freiman. Urodził się w Jeziornie w 1926 r. Tu mieszkała cała jego rodzina: rodzice Etka i Josef, rodzeństwo Haim, Hanna i Jadzia, dziadkowie, wujowie, kuzyni. Wszyscy żyli i pracowali w okolicy skrzyżowania ulic Warszawskiej i Bielawskiej.

15-letni Solomon na prośbę ojca kilka razy wychodził z warszawskiego getta, szedł na wieś pod Jeziorną do znajomego chłopa i przynosił stamtąd jedzenie dla głodującej w getcie rodziny. W końcu jednak wpadł, zadenuncjowany przez miejscowych chłopaków. Ale polski policjant go wypuścił, znał dziadka.

Solomon ostatecznie na zawsze uciekł z warszawskiego getta. Holokaust przeżył jako jedyny z rodziny. Po wojnie trafił do Wielkiej Brytanii – brytyjski rząd przyjął po wojnie kilkaset osieroconych dzieci, które przeżyły nazistowskie obozy koncentracyjne. Zmarł rok temu, 16 grudnia 2019 r.

Zdążył odwiedzić Konstancin. O swoim szczęśliwym dzieciństwie w sztetlu w Jeziornie opowiedział w 2010 r. holenderskiej dziennikarce i dokumentalistce Heldze Merits, która nagrała z nim film. Ciepło się uśmiechając opowiada w nim, że jego matka i ciotka w jednej z konstancińskich willi prowadziły sklep, ojciec miał w Jeziornie zakład szewski, a ich dom stał przy Bielawskiej 4. Rano Solomon wsiadał na rower, wiózł świeże bułki z piekarni wuja i sprzedawał je letnikom w Konstancinie. Mówi, że Konstancin był wtedy bardzo ładny, z pięknymi willami i ogrodami. Jako 11-letni chłopiec chętnie jeździł nad jeziorko w Konstancinie, bo tam była plaża i przystań kajakowa.

Przed wojną chodził w Jeziornie do polskiej szkoły przy ulicy Bielawskiej. Gdy polskie dzieci odmawiały modlitwę, żydowskie wychodziły. Nie było z tym żadnego problemu – wspomina. Raz w tygodniu z Warszawy przyjeżdżał do szkoły nauczyciel języka hebrajskiego i uczył żydowskie dzieci. „There was no antisemitism in Konstancin and Jeziorna” – wspomina Sam (Nie było antysemityzmu w Konstancinie i Jeziornie).

Fragment filmu:


Sztetl w Jeziornie

Dziś Jeziorna to dziś część gminy Konstancin-Jeziorna. Połączona w latach 60. XX wieku z Konstancinem – przedwojennym ekskluzywnym letniskiem dla bogatych warszawiaków. Sąsiednia Jeziorna była światem robotników (rozwijała się dzięki fabryce papieru) i rzemieślników - przed wojną właśnie głównie Żydów. Przepływająca przez gminę rzeka Jeziorka oddzielała bogaty Konstancin od biednej Jeziorny.

Ale te dwa światy się przenikały. Kobiety z Jeziorny pracowały w konstancińskich willach i pałacykach jako sprzątaczki i gospodynie. Dzieci z Jeziorny dowoziły letnikom świeże pieczywo. Przedsiębiorcze Żydówki sprzedawały towary w Konstancinie z wielkich koszy, które nosiły na plecach. A konstancinianie zapuszczali się na zakupy do Jeziorny.

„Dziadek zbudował w Konstancinie willę dla całej rodziny na początku lat 30. Ciocia Mania zabierała mnie na zakupy do Jeziorny. Było to miasteczko bardzo żydowskie. Mieszkała tam nędza żydowska. Tamtejsi Żydzi mówili w języku, którego nie rozumiałam, byli biedni, drobni handlarze, rzemieślnicy” – wspominała pisarka Janina Bauman, też Żydówka, żona Zygmunta Baumana, w wywiadzie dla USC Shoah Foundation.

W Jeziornie był cheder, czyli żydowska, tradycyjna szkoła dla chłopców. Nauka w nim trwała od 3 lub 5 roku życia do bar micwy, czyli ukończenia 13 lat i osiągnięcia pełnoletności w świetle prawa mojżeszowego.

Na rogu Bielawskiej i Warszawskiej, gdzie dziś jest sklep Aura, była nieduża murowana synagoga. Obok mykwa, czyli miejsce do rytualnego obmywania ciała i naczyń. Bliżej rzeki stała drewniana synagoga, dom rabina Rozencwajga. Tam mieszkał Abraham Konigstein, prezes tutejszej gminy żydowskiej.

„W Jeziornie przed wojną było dużo Żydów. Cała ulica Bielawska należała praktycznie do ich handlu. To byli porządni Żydzi, uczciwie handlowali. Był krawiec, który miał pięknego, białego psa. Nie mogłam przejść, żeby tego psa nie pogłaskać. Była piekarnia żydowska, sklepy bławatne, spożywcze. Wszystko mieściło się na Bielawskiej, a dalej już były pola rolnicze. Mieszkała też jedna rodzina niemiecka, bardzo przyzwoita. On był kowalem” – wspominała Stanisława Kotnarowska, urodzona w Jeziornie w 1920 r. (ten cytat i dwa kolejne pochodzą z konstancińskiego forum).

Barbara Żugajewicz-Kulińska, mieszkanka Konstancina, wspominała Gustawa Kamionera, fryzjera z Jeziorny: „Żona i dwóch synów. Podobno przybyli z Francji. Zajmowali cały dół domu przy ulicy Warszawskiej i Ogrodowej. Tam Kamioner miał swój salon fryzjerski. Rzeczywiście salon. Pięknie urządzony, pachnący, luksusowy. Gustaw Kamioner i jego żona byli ludźmi inteligentnymi. Dobrze ubranymi. Gustaw znał francuski. Wyróżniali się w gromadzie innych Żydów. Żona Gustawa przychodziła do mojej mamy na manicure, a przy okazji nauczyła mnie, co robić, żeby nie obgryzać paznokci”.

W „Opowiadaniach konstancińskich” pisarka Katarzyna Witwicka pisała o żydowskim znachorze i zielarzu Mośku i „bułczarce”, która przynosiła świeże pieczywo w wielkim koszu. „Rozgadana i głośna, każdą kajzerkę zachwalała osobno jako rarytas. Nie wiem, czy naprawdę tak się nazywała, ale my mówiliśmy o niej Chajka. Z Jeziorny przybywały też do Konstancina siostry Mendlówny, handlujące towarami łokciowymi (a przy okazji bielizną, pasmanterią). Swój sklepik nosiły w tobołach, na plecach”.

Na rogu Bielawskiej i Świetlicowej znajdowała się jatka, czyli zakład rytualnego uboju zwierząt.

Był skład desek, piekarnie. Magazyn z konfekcją Fajli Haberkreger.

W piątkowe wieczory przed domami zapalano szabatowe świece. Uroczyście obchodzono żydowskie święta: Sukkot, Jom Kipur, Chanuka.

Społeczności Konstancina i Jeziorny, mimo różnic kulturowych, żyły ze sobą zgodnie. Mówi o tym Sam Freiman. Świadczą medale Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przyznane Zofii i Aleksandrowi Schiele, właścicielom willi w Konstancinie oraz Zofii Penconek z Bielawy (sąsiadującej z Jeziorną) za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej. Ukrywali ich w swoich domach i pomagali, ryzykując życie. Pomagali też inni. Siostry szarytki z Klarysewa (dziś to również część Konstancina-Jeziorny) ukrywały około setki żydowskich dzieci pochodzących z Jeziorny i przemyconych z warszawskiego getta.

Pamięć żydowskiej przeszłości miasta

Dziś po licznej społeczności żydowskiej w Jeziornie nie ma śladu. Nie ma murowanej synagogi, drewnianej bożnicy nad rzeką, zniknął murowany budynek mykwy, a drewniany dom Icka Lichtensztejna przy ulicy Koziej 3 gmina Konstancin-Jeziorna rozebrała w 2018 r. „Rudera”, jak ją określono w lokalnej prasie, zagrażała bezpieczeństwu przechodniów i dzieci na sąsiednim placu zabaw – argumentowali włodarze miasta.

Losy przedwojennej żydowskiej społeczności Jeziorny śledzą lokalni pasjonaci historii. Ich wpisy na lokalnym forum internetowym są inspirującym źródłem wiedzy o przeszłości miasta i okolic. Ale są to wyrywkowe informacje, luźne, nieraz niespójne. Choć nieraz bardzo szczegółowe. Odtworzenie unicestwionego świata jest trudne. Zapewne nie dość skrupulatnie dokumentowano ówczesne życie, a to, co udało się schować, nie przetrwało wojennej zawieruchy.

Portal Wirtualny Sztetl prowadzony przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN podaje za ocalałą z Zagłady Fajgą Rotstein z Jeziorny, że tutejsze getto ewakuowano do Warszawy 22 lutego 1941 r., w nocy i niespodziewanie dla mieszkańców. Wirtualny Sztetl informuje na stronie: „Niewiele wiemy o jego historii” i apeluje: „Poszukujemy wszelkich informacji o getcie w Jeziornie”.

Pamięć ludzka jest zawodna. Styczniową datę likwidacji getta w Jeziornie i liczbę jego mieszkańców oparłam na informacjach z Archiwum Ringelbluma, konspiracyjnego archiwum warszawskiego getta. Antologia Archiwum wydana w 2020 r. przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich zawiera relację nieznanego z imienia i nazwiska Żyda z Jeziorny z pobytu w kwarantannie w Warszawie, zacytowałam tu jej fragment. Autor pisze o 613 osobach z Jeziorny, które trafiły do warszawskiego getta.

W Konstancinie-Jeziornie przez powojenne lata oficjalnie nikt nie pamiętał o żydowskiej przeszłości miasta. Do dziś w przestrzeni publicznej nie ma choćby tablicy upamiętniającej tę liczną społeczność miasta i tragiczne zakończenie jej historii. 

Jaskółką zmiany był przygotowany przez Konstanciński Dom Kultury w 2015 r. przewodnik turystyczny „Kalejdoskop Konstancina-Jeziorny”, który zawiera rozdział „Śladami społeczności żydowskiej w Jeziornie”. Są w nim zdjęcia historycznych budynków – mykwy przy Bielawskiej 10a i domu przy Koziej 3.

Ale i one w ostatnich latach bezpowrotnie zniknęły z krajobrazu miasta.


Zobacz galerię zdjęć:

Getto dla Żydów w Jeziornie. Fot. Wirtualny Sztetl
Getto dla Żydów w Jeziornie. Fot. Wirtualny Sztetl Mykwa w Konstancinie-Jeziornie przy ulicy Bielawskiej 10a. Budynek nie istnieje. Fot. Wirtualny Sztetl Dom Icka Lichtensztejna przy ulicy Koziej 3 w Konstancinie-Jeziornie. Zdjęcie z 2007 r. Budynek rozebrano w 2018 r. Fot. Wirtualny Sztetl Powojenna tabliczka z numerem domu Icka Lichtensztejna przy ulicy Koziej 3 w Konstancinie-Jeziornie. Fot. Wirtualny Sztetl Artykuł w lokalnej prasie. "Czas wyburzyć rudery na Koziej", Kurier Południowy 10.08.2018 r. Rabin Abraham Mordechaj Alter (drugi z lewej), cadyk z Góry Kalwarii, na Dworcu Głównym w Warszawie, 1932 r. Fot. NAC


Bogna Janke
O mnie Bogna Janke

Z zawodu i pasji jestem dziennikarką. Pracowałam w Polskiej Agencji Prasowej, TVN24, wydawałam lokalny tygodnik Gazeta Południa. Przez 15 lat byłam współwłaścicielką portalu Salon24 i prezesem spółek. Założyłam i prowadziłam Fundację Warszawskie Szpitale Polowe. Przez rok byłam sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Więcej informacji o mnie na stronie: bognajanke.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura